Chapter Fifteenth

527 48 14
                                    

Na każdym kroku rozglądałam się dookoła siebie, czy Rebeccka nie czeka gdzieś na mnie. Kiedy brat pokazał mi zdjęcia, które wysłała jej ona, zbagatelizowałam. Po tym, jak Riley dowiedział się, że Rebeccka spotkała się ze mną, kazał mnie pilnować na każdym kroku. Zack zawsze dotrzymywał mi towarzystwa, wyjątkiem był Andy. Jeździł za nami cały czas, ale słowem się nie odzywał.

W kawiarni miałam wolne, szef powiedział, że jakiś wyciek gazu i zamknął lokal, dał nam płatny urlop. Mogłam poświęcić ten czas na spędzanie z chłopakami, lubiłam ich od samego początku. Zadawali mi mnóstwo pytań, jak się zadomowiłam, odnalazłam w tym mieście. Nikt z nich nie pytał, czemu uciekłam. Oni byli jedynymi osobami, którzy mnie rozumieli.

Szykowałam chłopakom coś do jedzenia, oni zaś oglądali jakiś mecz na telewizorze. Usłyszałam, kątem ucha jak zadzwonił mój telefon. Odstawiłam rzeczy i podeszłam do stołu, chwyciłam telefon i odczytałam wiadomość.

Meredith -> Bryana:
„Przyjdź do kawiarni, szef cię potrzebuje".

Zdziwiła mnie wiadomość od Mer, zawsze to szef dzwonił do nas, jak potrzebował jakiejkolwiek pomocy. Pomyślałam chwilkę i odpisałam dziewczynie.

Bryana -> Meredith:
„Ubieram się i niedługo będę".

Schowałam telefon do kieszeni spodni. Zastanawiałam się, jak mogłam tutaj sama wyjść, bez moich ochroniarzy. Po cichu na palcach przemknęłam się do drzwi, chwyciłam w dłonie buty i kurtkę. Chcąc już złapać za klamkę, usłyszałam kroki. Pośpiesznie otworzyłam drzwi i wybiegłam. Nie czekając na windę, pobiegłam na klatkę schodową. Ubrałam się i zbiegłam na dół, wyjrzałam przez okienko czy przypadkiem nie wybiegli i nie szukają mnie. Kiedy upewniłam się, że nikogo nie widzę, wyszłam za drzwi i wyszłam przed budynek. Odetchnęłam samotnym dla mnie powietrzem, wreszcie mogłabym iść gdzieś sama. Odwróciłam się w stronę metra ale ujrzałam znajomą posturę.

- Wybierasz się gdzieś? - odparł Andy.

- Tak do swojej pracy. - odparłam. - Muszę na chwilkę wpaść bo szef coś potrzebuje. A teraz przepraszam. - odparłam i wyminęłam go. Nic się nie odezwał, nawet nie poszedł za mną. Mogłam się nacieszyć wolną chwilą i samotnym spacerem — nie na długo. Po chwili usłyszałam znajomy głos silnika, stanęła i spojrzałam się na ulicę. Okno od drzwi samochodu się otworzyło.

- Nie przestaniesz mnie pilnować? - zapytałam się Andy'ego.

- Dopóki Rebeccka nie zniknie i będziesz bezpieczna. - odparł. - Wsiadaj, zawiozę cię do kawiarni.

- Dziękuję, ale pójdę pieszo. - powiedziałam i zaczęłam iść. Nie minęły sekundy, a zostałam pociągnięta i odwrócona do niego. - Puść mnie.

- Lepiej wsiadaj albo....

- Albo co? - spojrzałam mu w oczy.

- Riley się dowie o tym wyjściu i nie chcesz go rozgniewać. - powiedział. Musiał wspomnieć o Riley'u. Brat chciał dla mnie dobra, chronił, po tym, co się stało, a ja mu odwalałam takie rzeczy.

- Niech Ci będzie. - wyrwałam mu się i wsiadłam do samochodu. Widziałam, jak Andy coś pisze na swoim telefonie i wsiadł do samochodu. - Czy ty musisz tak zawsze grozić?

- Ja grożę ? Narażasz swoje życie, wychodząc sama, gdy wiesz, że Rebeccka może coś znowu ci zrobić. Bry...

- Dajcie już spokój. - uniosłam głos. - To, co było dwa lata temu, to już minęło, żyję i jest. To, co że ona już się pojawiła, najwyżej ponownie ucieknę. - powiedziałam.

- Ty chyba sobie żartujesz? Riley dopiero cię odnalazł, a ty ucieczką wywalasz? - zobaczyłam, że już podjechał pod kawiarnię. On dopiero się rozkręcał. - Jak dwa lata temu. Bez żadnego słowa i uprzedzenia, zostawiłaś chłopaków, swojego brata no i Grace.

- Zapomniałeś dodać siebie Andy. - odparłam. - Jak wysiadam, poczekaj.

- Powiedz mi dlaczego to zrobiłaś? - zapytał się mnie, kiedy wysiadłam.

- Dla twojego bezpieczeństwa. - powiedziałam i odeszłam od samochodu. Przebiegłam przez ulicę, kiedy byłam na tyle blisko chodnika, usłyszałam wołanie mojego imienia. Nie dane było mi się odwrócić, kiedy poczułam jakiś wstrząs i odrzuciło mnie do tyłu. Uderzyłam głową o asfalt, czułam pieczenie na mojej twarzy i rękach.

- Bryana! - ktoś krzyczał moje imię. Chciałam się podnieść ale ktoś mnie wyręczył i chwycił mnie ramiona, czułam, jak byłam niesiona. - Wytrzymaj. - odparł Andy. Zaczęło mi się wszystko rozmazywać, było mi zimno, coraz zimniej.

- Andy, przepraszam. - odparłam, nim wszystko znowu mi się rozmazało.

Hej, Hay, Hello ;)

Bosze, nie wiecie, ile ja to pisałam. Nie wiem, co ze mną jest, brak weny.
Dajcie znać jakie macie sposoby na wenę, wszelkiego rodzaju pomysły chętnie przyjmę.

Buziaki :* :* :*

Pozdrawiam, LaGataOfficial.

Gangster's Sister 2 || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz