Chapter Ten

625 57 6
                                    

W nocy spakowałam się szybko, nie zwracałam uwagi czy ubrania są poukładane, czy walizka się zasunie, musiałam wracać szybko do domku. Mer zapewniała mnie, że wszystko załatwi z mieszkaniem i na policji, ale wolałam ja załatwić. Zarezerwowałam również bilet na wczesne popołudnie, rano miałam oznajmić bratu i Grace, że wracam wcześniej. Nie myślałam o poprzednim dniu, co się wydarzyło. Spotkałam człowieka, którego zraniłam, odpuszczając i nie mówiąc gdzie, nawet nie potrafiłam wydusić żadnego słowa, kiedy go zobaczyłam, jedynie się popłakałam.

Kiedy rano wkładałam ostatnie rzeczy do walizki, niespodziewanie weszła do mnie Grace.

- Bry czy... co ty robisz? - spojrzała się na mnie. - Czemu się pakujesz? Riley!

- Grace, proszę. - odparłam. W drzwiach pojawił się brat, od razu kazał zostawić nas samych. Wszedł do pokoju i zamknął drzwi na kluczyk. - Riley...

- Znowu uciekasz Bryana?- zaczął mówić. Ja cały czas siedziałam na walizce i wpatrywałam się w niego, nie wiedziałam co mam mówić. - Odezwij się wreszcie.

- Muszę wrócić do LA. - odparłam i zasunęłam walizkę.

- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - spojrzał się na mnie. - Może powodem jest Andy? Czy telefon wieczorny u ciebie.

- Nie Riley. Nie o niego chodzi. - odparłam. - Muszę po prostu wrócić do domu i do pracy.

- Tutaj jest twój dom siostro, Baltimore jest naszym domem. - odparł, kładąc ręce mi na ramionach. - Proszę, zostań.

- Braciszku, będę cały czas pamiętać, że to jest mój dom. - odparłam. - Będę na pewno częstym gościem, ale od dwóch lat dla mnie domem jest mieszkanie w LA. Tam się czuje bezpiecznie. - powiedziałam. Riley przysunął mnie do siebie i przytulił, objęłam go jak najmocniej. Staliśmy kilkanaście minut objęci, nim przyszło mi coś do głowy. - Muszę cos zrobić, odwieziesz mnie na lotnisko?

- Jak muszę. - odpowiedział i wyszedł z pokoju. Wzięłam kartkę i długopis, zaczęłam pisać list do pewnej osoby, musiał wszystkiego się dowiedzieć.

Kiedy zdałam bagaż i czekałam w kolejce na wejście na pokład, przypomniało mi się o kopercie. Wyszłam z kolejki i podeszłam do Rileya. Sięgnęłam do torebki.

- Przekaż mu to. - podałam mu białą kopertę.

- Dobrze, przekażę. - odparł. - Odezwij się, jak dolecisz na miejsce.

- Dziękuję, dam radę jakoś. - powiedziałam. Z głośników słychać było nawoływanie pasażerów mojego lotu, przytuliłam brat i Grace, podeszłam do kobiety, kiedy było wszystko dobrze, odwróciłam się i pomachałam im. Miałam nadzieję, że kiedyś tutaj wrócę, nie byłam tego pewna.

~

Podjeżdżając pod budynek taksówką, mogłam zobaczyć czekającą na mnie Mer. Zapłaciłam taksówkarzowi i z walizką podeszłam do niej.

- Cześć kochana. - przywitała się ze mną uściskiem, oddałam jej to samo. - Wreszcie jesteś.

- No jestem, jestem. - odparłam. - Chodźmy na górę, muszę iść do mieszkania zobaczyć wszystko.

- Tylko się nie przestrasz. - odparła. Zdziwiłam się, co miała na myśli, mogłam się wszystkiego spodziewać, co zastanę w mieszkaniu. Po odebraniu kluczy od portiera, pojechaliśmy windą na moje piętro. Drzwi od mojego mieszkania były zaklejone taśmą policyjną, Meredith powiedziała, że mogę to zerwać i na spokojnie wejść, dowody zostały zebrane. Zdjęłam taśmę i przekręciłam klucz w zamku, żołądek podchodził mi do gardła ze stresu. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazało jedno wielkie pobojowisko, tzw. burdel. Wszystko było powywracane, wazony z kwiatami porozbijane a na podłodze leżał puch z poduszek.

- To jeszcze nic. - odpowiedziała Mer. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do mojej sypialni, tam zatkałam usta dłonią, by nie pisnąć.

- O mój boże. - odparłam. Wszystkie moje ubrania były na podłodze, szafa połamana a łóżko wywrócone do góry nogami. - Ustalili, co tu się dokładnie stało?

- Dokładnie nie ale to się stało w dniu, kiedy do ciebie zadzwoniłam. - odparła. - Zadzwonił do mnie twój portier i powiedział o tym zajściu. Od razu zadzwonił na policję.

- Rozumiem, dziękuję za wszystko. - przytuliłam przyjaciółkę. - Będzie mi potrzebna pomoc w posprzątaniu tego wszystkiego.

- Spokojnie, zaraz przyjdzie Mark z braćmi i pomogą.... - nie dokończyła zdania, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, Mer poszła otworzyć, a ja zaczęłam zbierać ubrania z podłogi. Cały czas w mojej głowie chodziła pewna myśl: Kto mógł mi to zrobić? Czy było to zaplanowane, czy przypadkowe? Całe szczęście, że Riley o tym nie wiedział, wsiadłby ze mną do samolotu. Razem z przyjaciółmi i rodzeństwem Marka zaczęliśmy sprzątać moje mieszkanie.

Perspektywa Riley

Kiedy Bry dała znać, że jest już w swoim mieszkaniu i jest wszystko w porządku, mogłem odetchnąć z ulgą. Wieczorem Grace poszła wykąpać naszego szkraba, a ja pojechałem do chłopaków. Kiedy wszedłem do środka, mogłem usłyszeć jedynie ciszę, nigdy tak nie było w tym domu. Skierowałem się do salonu, gdzie wszyscy siedzieli, oprócz jednej osoby.

- W pokoju na górze jest? - spojrzałem się na Zack'a. Kiwnął głową, odwróciłem się i poszedłem na górę. Do pokoju wparowałem bez pukania, jego nie było, ale za to balkon miał otwarty. Tam go znalazłem.

- Co ty wyprawiasz? - od razu na niego naskoczyłem. On stał i palił papierosa za papierosem. - Człowieku zniszczysz tym sobie życie, chcesz tego?

- A mam inne wyjście? - odparł i spojrzał się na mnie. - Najpierw byliśmy zgraną paczką, dilowaliśmy, robiliśmy wszystko co chcemy. Dopóki nie przyprowadziłeś swojej siostry. - odparł. Miałem już zaciśnięte pięści, jeżeli miał powiedzieć jakieś złe słowo na Bry to by, dostał w mordę. Myliłem się. - Była taka niewinna, słodka. Nie mogłem wytrzymać, kiedy zaczęła spotykać się z tą Rebekką, miałem ochotę zabić tamtą dziewczynę za jej zmianę. A kiedy Peters zrobił to mojej Bry to miałem skończyć z sobą. Walczyliśmy i było wszystko dobrze, a ona zniknęła. Do tamtego czasu kiedy zobaczyłem ją u ciebie, wszystko wróciło.

- Co wróciło? - odparłem. Nie sądziłem, że on taki jest, uczuciowy. Zawsze nie wierzył w uczucia, mówił, że miłość i zakochanie się jest dla słabeuszy, on taki nie jest. Moja siostra zmieniła go.

- Wszystko. - powiedział. - Kiedy ją ujrzałem u was w domu, miałem ochotę wyściskać, ale wszystko zaczęło się we mnie buzować, teraz zrozumiałem, że powrót był błędem.

- Jakim błędem? Jesteśmy tutaj my, Grace i mój George. Musisz go poznać. - odparłem. - Muszę wracać do Grace, będzie się martwić. Trzymaj. - sięgnąłem po kopertę.

- Co to? - spojrzał się na kopertę, którą trzymałem.

- Tam masz wszystko wyjaśnione. - podałem mu do ręki. - Bry liczy na to, że przeczytasz.



No witam was gorąco i serdecznie po przerwie.
Wiem, wiem, rozdziały miały być częste ale życie pisze nam scenariusz. Praca mnie goni i trzeba czasami stawiać ją na pierwszym miejscu. Postaram się napisać w wolny jutrzejszy dzień kilka rozdział do przodu byście mieli co czytać. Liczę na słowo zachęty, buziaki :*

Pozdrawiam, LaGataOfficial

Gangster's Sister 2 || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz