Chapter Seven

695 58 1
                                    

Podróż ulicami Baltimore była dla mnie zagadką, od kiedy wyjechałam, nie wiedziałam, co mogłoby się stać, kiedy bym stanęła na ulicy. Czy znowu mnie nie napadną albo porwą i skrzywdzą? LA było dla mnie oazą spokoju, nikt mnie znał oprócz Marka i Meredith , a moja kotka Dixi była opoką. Riley zatrzymał się pod znanym dla mnie domem.

- Jesteśmy, pomogę ci wysiąść. - odpowiedział i wysiadł. Otworzył mi drzwi i dopiero wtedy przypomniałam sobie, czyj to dom.

- Nasz domek. - spojrzałam się na niego, na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Kiedyś nasi rodzice myśleli, że któreś z nas tutaj zamieszka z rodziną i wyszło na niego. Ruszyliśmy w stronę drzwi. Dziwne miałam uczucie, że ponownie coś się wydarzy w najbliższym czasie. Kiedy weszliśmy frontowymi drzwiami, poczułam mocny uścisk na szyi. Domyślam się, że to Grace.

- Bryana! - krzyknęła. Objęłam ją mocno i wtuliłam się, brakowało mi jej. To wszystko dzięki niej, mogłam się pozbierać po stracie rodziców i zacząć nowe życie. Na nią mogłam zawsze liczyć. Dziewczyna się odsunęła i spojrzała na mnie. - Ty jesteś cała, dzięki Bogu. - ponownie mnie uściskała. Wtedy usłyszałam płacz dziecka. - Zaraz wrócę. - odparła i poszła na górę.

- Chodź, usiądźmy. - wskazał na salon. Był odnowiony niż ten, kiedy mieszkałam tutaj z rodzicami, w ogóle cały dom był inny. - Jesteś może głodna? Potrzebujesz coś?

- Tylko snu potrzebuje. - odparłam. - No i przebrać. Mam tylko to na sobie a reszta rzeczy jest u Alison.

- Twoje rzeczy są tutaj. - powiedział. Chciałam się już zapytać jak ale w tym momencie weszła Grace, na rękach trzymała mojego siostrzeńca. Maluch troszkę się wiercił i popiskiwał. Ry wstał i podszedł do nich. - Bry to jest George, mój syn.

- Tak jak tata. - odparła. Wstałam z kanapy i ostrożnie podeszłam do szwagierki z dzieckiem. Kiedy na niego spojrzałam, to od razu przypomniała mi się twarz taty, podobny jak dwie krople wody. Oczy, nosek i usteczka były takie same, a nóżki i stópki takie malutkie. Zachwycałam się nim całym, nie mogłam się napatrzyć.

- Bry. - odezwał się brat. Potrząsnęłam głową i spojrzałam się na niego. - Chcesz małego potrzymać?

- Co? Nie. - odpowiedziałam. - Jest malutki i kruchy, mogę go opuścić bądź zrobię mu krzywdę.

- Nic mu nie zrobisz. - odezwała się moja szwagierka. - Ułóż ręce w łódkę, trzymaj mu tylko ostrożnie główkę. - powiedziała. Stałam sztywno, kiedy zaczęła mi podawać chłopca, wtedy ułożyłam ręce i dłonie, jak kazała. Trzymałam Jack'a blisko siebie, aby go nie upuścić bądź nie zrobić mu krzywdy, Riley pomógł mi usiąść na kanapie. Wpatrywałam się cały czas w jego twarzyczkę, rysy przypominały mi o tacie. Za to nosek i oczy miał po Grace.

- Jest cudnym chłopcem. - odparłam. - Szkoda, że tata z mamą nie mogą go zobaczyć. Na pewno ucieszy... - nie dokończyłam zdania, łzy zaczęły lecieć mi po policzkach. Mały Jack zaczął popiskiwać, a po chwili się rozpłakał, więc Grace zabrała go na górę do pokoiku. Zostałam sama z bratem, przysiadł się obok mnie.

- Bry, powiedz mi... - odparł. - Co się działo z tobą przez te dwa lata?

- Od czego mam zacząć? - odparłam i usiadłam po turecku na kanapie.

- Od początku. - odparł.

Nazajutrz rano czułam się troszkę lepiej po nocnej rozmowie z Rileyem. Powiedziałam mu wszystko, jak to zaplanowałam, kto mi pomógł i jak żyję. Dopytywał się czemu, przepisałam dom na niego, gdy rodzicie, wcześniej zapisali mi ten dom w spadku po ich śmierci. Tłumaczyłam mu cały czas, ale on mówi, że go odda. Teraz na pewno mu będzie potrzebny, on ma rodzinę, a ja?

Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie przygotowane przez Grace, jajka i bekon.

- Boże jakie to pyszne. - odparłam i wzięłam kolejny kawałek bekonu do ust. - Nigfdy tak doblego snadania nie jadwam. - mówiłam z pełną buzią.

- Najpierw przełknij i popij, bo inaczej udusisz mi się tutaj. - odparła z uśmiechem. Uśmiechnęłam się i popiłam, wtedy do kuchni wszedł Riley, najpierw przywitał się z Grace, a potem ze mną.

- Chłopaki chcą się z tobą spotkać Bry. - odparł brat. O mało się nie zadławiłam, kiedy to usłyszałam, jedynym wyjątkiem był Zack, gdzie widział mnie w szpitalu. - Bry, dobrze się czujesz?

- Tak, tak. - odparłam i połknęłam resztki śniadania i popiłam. - Czemu się chcą spotkać?

- Dawno ciebie nie widzieli, ostatnim razem widzieli cię kiedy....

- Kiedy uciekłam z Baltimore. - dokończyłam za brata. Przeczesałam włosy palcami i spojrzałam się na brata i Grace. - Kiedy i gdzie chcą się widzieć?

- Jeżeli chcesz, możemy dzisiaj.- odparł. - A jak nie to możesz kiedy indziej.

- Dzisiaj nie, jutro niech będzie. - powiedziałam. Zeszłam z krzesła i odstawiłam talerz do zmywarki. - Daj mi tylko znać gdzie i o której godzinie. - odparłam I poszłam na górę. Zamknęłam pokój na kluczyk i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam myśleć jak to spotkanie, będzie wyglądać, czy mnie poznają, czy będą się pytać, gdzie uciekłam. Troszkę się obawiałam jutrzejszego dnia, ale miałam nadzieję, że oni mi wybaczą tę ucieczkę.

                                                                                         ~*~

Jestem z powrotem ;) może na długo XD
No cóż, rozdział jest i mam nadzieje, że ruszę swoje cztery do komputera i będę pisać ;)
Dajcie znać o błędach, bo zapominam ostatnio XD
Buziaki, LaGataOfficial

Gangster's Sister 2 || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz