Chapter Twenty Four

246 25 0
                                    

NOTATKA

Ktoś z mojego otoczenia kiedyś powiedział: "Jeżeli kochasz pisać to pisz, nawet jeżeli nic za to nie dostaniesz". Poniekąd ma rację ale ja się z tym nie zgodzę, bo dostaję coś za to: wasze gwiazdki. Kiedy widzę, jak zagłosujecie i dostaje komunikat na telefonie o tym, mega się cieszę, że wam się podobało. Dlatego, odwieszam opowiadanie i będę je pisać w miarę możliwości na ile mnie stać. Buziaki :*


„Jest takie słowo, które nie ma angielskiego odpowiednika. Pochodzi z języka portugalskiego-Saudade. Wiesz, co oznacza? To jakby... to słowo nie ma dokładnej definicji. Opisuje raczej uczucie... obezwładniającego smutku. Uczucie, które pojawia się, kiedy człowiek zda sobie sprawę z tego, że utracił coś na zawsze i że nigdy już tego nie odzyska." - Alexandra Bracken „Mroczne umysły"

Próbowałam coś wydusić z Zack'a przed wyjściem, jedynie mówił, że dzwonił do nich ale nie chcieli nic powiedzieć i wysłali mu sms-a z nazwą szpitala. Kazali jedynie żebym to ja tylko się pytała w recepcji. Bałam się co mogło się z nimi stać, wszystko przez moją głowę przechodziło od otarć, małych ran do zszyć, operacji czy zgonów.
Do recepcji wparowałam jak burza, pacjenci i lekarze patrzyli na mnie jak na debilkę.
- Riley Tucker, gdzie się znajduje? - zapytałam pielęgniarki.
- Pani kim jest dla pacjenta?
- Siostrą, gdzie on jest? - ponownie się zapytałam pielęgniarki. Pokręcił głową, wykonała telefon, po chwili wskazała mi oddział i kazała tam się udać. Modliłam się w duchu, żeby było wszystko w porządku, chciałam ich uściskać. Dochodząc pod wskazany oddział zobaczyłam w oddali brata, rzuciłam się biegiem.
- Riley! - krzyknęłam kiedy objęłam go za szyję. Słyszałam jak brat syknął, szybko się go puściłam. Zauważyłam, że ma zabandażowaną dłoń, trzyma się za jeden bark i ma zadrapania na twarzy. - Co się stało?
- Mieliśmy wypadek, zderzenie. - odpowiedział mi brat. Dla mnie wydało się to dziwne, że po zderzeniu może mieć takie rany. Chłopcy byli tak samo poobijani, jak by dachowali samochodem. Gromiłam każdego po kolei wzrokiem, za żadne skarby nikt nie próbował powiedzieć ani słowa. Chcąc już każdego udusić po kolei, przypomniałam sobie o jednej najważniejszej osobie.
- Andy? Gdzie on jest? - zapytałam się ich. Brat wskazał mi drzwi za sobą, przed którymi wszyscy staliśmy. Chciałam tam wejść ale brat mnie powstrzymał, kazał mi tutaj zostać i się nie ruszać. Próbowałam wypytywać go o ten wypadek, nic nie mówił a jedyna jego odpowiedź to "porozmawiamy w domu". Riley rozmawiał z funkcjonariuszami, znikał z nimi i po chwili wracał. Wchodził również do pokoju gdzie znajdował się Andy, kazał chłopakom mnie pilnować i nie wpuszczać do środka. Miałam serdecznie dosyć czekania, postanowiłam wyjść przed szpital i zaczerpnąć powietrza. Ciemna i spokojna noc była na tyle cicha oraz spokojna co dla mnie było dziwne. Przez główne wyjście wyszła cała banda chłopaków, w tym Andy. Kiedy podszedł do mnie bliżej mogłam zobaczyć zabandażowaną rękę i zszyty lewy łuk brwiowy. Poprosiłam brata aby zostawił nas samych, kazał nam wracać jak najszybciej.
- Powiesz mi co się stało? - zapytałam się go. Dotknęłam jego policzka i spojrzałam się na ten łuk brwiowy.
- Mieliśmy zderzenie, samochód wymusił pierwszeństwo. - odparł. Objął mnie i przytulił do swojego torsu, moje ręce od razu zacisnęły się w objęciu. - Wszystko jest w porządku.
- Na pewno? - odparłam. Ściskałam mocniej chłopaka, jakby miał zaraz mi uciec. - Andy, możecie mówić jak chcecie a ja wiem co mogło się zdarzyć.
- Nie zaprzątaj sobie myśli bzdurami, słońce. - odparł. Czułam jak gładzi mnie po plecach, chwile postaliśmy w objęciu nim zrobiło się chłodno i wróciliśmy do domu. Możliwe że był to tylko wypadek, a jak wysuwałam pochopne wnioski. Muszę zaufać i uwierzyć że był to tylko wypadek.

Głośne pukanie przerwało nas wspólny sen, wtuliła się mocniej w tors chłopska i nie chciałam wyjść spod kołdry.
- Zobacz kto to. - odparłam. Andy pocałował mnie w usta i wstał, mogłam zobaczyć jego gole cztery litery. Zarzuciłam na głowę kołdrę i przymknęłam oczy, czułam się fantastycznie a moje ciało było rozluźnione. Po chwili ktoś ściągnął ze mnie kołdrę, odruchowo zakryłam się prześcieradłem swoje ciało.
- Andy! Co ty robisz? - zapytałam się chłopaka. Widziałam jak zakłada bokserki i spodnie, gdzie mu tak było spieszno.
- Ubierz się i zejdź na dół, szybko. - rzucił we mnie ciuchami i wyszedł z pokoju. Ubrałam się najszybciej jak mogłam i powędrowałam na dół, co on mógł ode mnie chcieć. W salonie wszyscy czekali już przy stole, Zack siedział przy laptopie i coś tam robił, brat chodził z telefonem ale kiedy mnie zobaczył rozłączył się i podszedł do mnie.
- Ten wypadek nie był przypadkowy. Zanim powiesz, a nie mówiłam to zobacz te zdjęcie. - odparł Riley. Do moich rąk wsadził zdjęcie, moje i Andyego sprzed szpitala, odruchowo odwróciłam zdjęcie ale tam nie było nic napisane. Dał mi jeszcze kilka innych zdjęć z wypadku który mieli, po fotografie każdego z ni i rozpalonego samochodu.
- Skąd to macie? - zapytała się ich. Andy podał mi kopertę, zaadresowaną na moje imię i nazwisko, bez żadnego znaczka. Tak jak by była włożona przez kogoś. - Widzieliście kto to?
- Kamera jest nakierowana na skrzynkę. - oparł Zack. - Ktoś miał na sobie kominiarkę, szybko wrzucili kopertę, nim wybiegliśmy ich już nie było.
- Trzeba ją zabić. - oparłam.
- Bryana! - upomniał mnie brat. - Chcesz iść do więzienia? Chcesz aby stracił siostrę po raz kolejny?
- A mamy inne wyjście? - spojrzałam się na brata. - Musimy coś zacząć robić.
- Zaczniemy, wspólnie. - odparł Riley. Podeszłam do niego i mocno go objęłam, był moja jedyną najbliższą rodziną i nie chciałam bym go stracić idąc do więzienia za zabicie. Rebecca zasłużyła sobie na gorsze, zagwarantuje jej to wszystko.

Pozdrawiam, LaGataOfficial

Gangster's Sister 2 || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz