Chapter Twenty First

358 32 1
                                    

Poprosiłam przyjaciółkę o kupno nowego telefonu i karty do niej, niezwłocznie po uruchomieniu wybrałam numer do Grace. Odebrała natychmiast.

- Jeżeli o ty Bry...

- Dzwonił już do ciebie? - odparłam. Mogłam się tego spodziewać, bo bracie, kiedy poprosiłam go wtedy o telefon do niej. - Co on mówił ?

- Martwi się o ciebie. Miałam mu dać znać, jak zadzwonisz, bym Ci powiedziała, abyś wróciła. - powiedziała. - Andy tak samo, odchodzi od zmysłów. Nigdy nie widziałam, aby mu tak na kimś zależało. - odparła. Kiedy to mówiła, zrobiło mi się ciepło na sercu i głupio, że tak postępuje teraz do nich.

- Grace, gdzie cię umieścił Riley? - zapytałam się szwagierki.

- Nie mogę Bryana.

- To ważne, tobie i małemu grozi niebezpieczeństwo. - wypowiedziałam to. Kiedy Rebeccka groziła mi przez telefon, bałam się cholernie, że to zrobi. - Grace? Błagam.

- Dobrze, zaraz wyślę Ci adres. - odparła.

- Dziękuję. - odparłam i uśmiechnęłam się do siebie. Cieszyłam się, że zobaczę dziewczynę i mojego kochanego bratanka. Po kilkunastu minutach dostałam SMS-a od niej z adresem, postanowiłam się tam udać.

Byłam na obrzeżach naszego miasta, Riley postanowił ukryć ich w takim miejscu, że nikt ich w życiu by nie znalazł. Po chwili zjawiłam się pod drzwiami wskazanego adresu, zapukałam i czekałam. Odtworzyła.

- Wchodź szybko. - odpowiedziała i wciągnęła mnie do środka. Mogłam zauważyć, że dziewczyna jest lekko przestraszona i wyraz jej twarzy o tym świadczy. Kiedy weszliśmy do pokoju, zobaczyłam mojego kochanego bratanka, rósł jak na drożdżach.

- Miło cię widzieć szwagierko. - odparłam i uściskałam ją, odwzajemniła również. - Młody staje się podobny do Rileya.

- Masz rację, w każdym milimetrze jego ciałka widzę Rileya. - podeszła do chłopca i wzięła go na ręce, po chwili oddała mi go w objęcia. Widziałam, że się przytulił i zasnął. - Pasuje ci dziecko Bry, Andy musi się postarać.

- Proszę, Grace. - odpowiedziałam. - Teraz musimy pomyśleć jak znaleźć wam lepszą kryjówkę, gdy Rebeccka tą zna.

- Zastanawiałam się własnie, kiedy Riley zadzwonił i pytał się w twoim imieniu. - opowiadała. - Teraz już wiem, że ona za tym wszystkim stoi. Tylko jak to zrobimy? Trzeba się skonsultować z Rileyem.

- Musimy to same zaplanować, Grace. - spojrzałam się na bratanka. - Najważniejsze jest jego bezpieczeństwo, nikt poza nim się nie liczy.

- Masz rację szwagierko, bezpieczeństwo mojego synka jest najważniejsze na świecie. - przytuliła mnie i chłopca. Teraz to do mnie należało, aby musiała ich ochronić, bo to wszystko, co się działo i dzieje jest tylko przeze mnie. Kiedy Rebeccka zagraża teraz Grace i mojemu bratankowi, za wszelką cenę nie mogę jej dopuścić do dziecka.

Pomogłam spakować do walizek najpotrzebniejsze ubrania i rzeczy, wiedziałam już gdzie, mieliśmy się w trójkę schować. Grace ubierała małego na górze piętra, ja zaś na dole miałam już wystawiać walizki. Wtedy zadzwonił dzwonek od drzwi.

- Otworzę, nie schodź, dopóki nie powiem. - krzyknęłam. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi, niedane mi było nic, kiedy zostałam popchnięta i przystawiona do ściany z pistoletem do głowy. Mężczyzna był wysokiej i dobrze zbudowanej postury, kolejny rozejrzał się po mieszkaniu, po czym wyszedł i wrócił, nie sam.

- No nareszcie cię widzę kochana. - odparła Rebeccka. - Długo trzeba było cię szukać.

- Zamknij się. - krzyknęłam. Mężczyzna chwycił mnie za gardło i mocno je ścisnął, łapczywie zaczęłam łapać powietrze. Kopałam i wierzgałam rękoma, by odciągnąć go od siebie, powoli mój mózg wysyłał sygnały, że chce się wyłączyć. Strzępki dźwięków dochodziły do moich uszu, po chwili poczułam rozluźnienie na szyi. Zostałam pociągnięta w stronę wyjścia, adrenalina wzrosła w moich żyłach, zaczęłam się wyrywać.

- Przestań się szamotać dziwko. - wrzasnął. Mężczyzna spoliczkował mnie z jednej strony, uderzenie było na tyle mocne, że zatoczyłam się do tyłu i upadłam na podłogę.

- Pokażcie jej, jak się nie ucieka przede mną. Resztę zróbcie, jak kazałam. - odparła i wyszła z domu. To było, ostatnie co widziałam nim, poczułam kolejne uderzenie w policzek.

Perspektywa Andy

Jechaliśmy do miejsca, gdzie Grace mieszkała, Riley przez całą drogę próbował się do niej dodzwonić.

- Możesz jechać szybciej? - krzyknął Riley. - Nie wiadomo co tam się stało.

- Jeszcze, żebym was pozabijał? - spojrzałem się na przyjaciela. - Chcesz ją zobaczyć i syna.

- Chcę.

- Więc siedź i się nie odzywaj. - rozkazałem. Powiedziałem mu również, żeby cały czas próbował dzwonić do Grace. Gdybym ja był na jego miejscu, to tak samo bym się zachowywał, jak on, ale tego nie ma, docisnąłem mocniej gaz i przyśpieszyłem. Skręcając w uliczkę, mogliśmy zobaczyć światełka radiowozów i karetki, Riley całkowicie się spiął. Kiedy się zatrzymałem, on w mgnieniu oka wybiegł z samochodu.

- Riley!- krzyknąłem za nim. My również wysieliśmy i popędziliśmy za nim, ludzie z pobliskich domów stali i się gapili. Chcieliśmy przejść linę zabezpieczającą przez policję, ale nas powstrzymali.

- Oni są ze mną, proszę ich wpuścić. - podszedł do nas Riley. Policjant kiwnął głową i nas przepuścił, zauważaliśmy w oddali siedzącą Grace i małego w karetce. - Są cali i zdrowi, to jest najważniejsze.

- Riley, a Bryana? - odparła dziewczyna. Spojrzałem się na nią potem na niego, Riley nie odzywał się ani słowem. - Jest w drugiej karetce za tą, Andy. - wskazała palcem. Wyminąłem karetkę i zobaczyłem jak na noszach wkadjąc ją do karteki.

- Bryana. - zawołałem i podbiegłem do niej. - Co z nią?

- Dziewczyna jest nieprzytomna, możemy podejrzewać, że ma uraz głowy. - odpowiedział ratownik. - Bardzo pana przepraszam, musimy jechać do szpitala.

- Pojadę z wami.

- Nie może pan, przepisy nas obowiązują. - odparł. - Proszę jechać za nami.

- Dobrze. - odsunąłem się. Zamknęli drzwi i odjechali, chociaż uciekła i nakłamała nam to i tak zależało mi na niej cholernie. Kochałem tę dziewczynę, kochałem Bryanę.


I kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam, LaGataOffical


Gangster's Sister 2 || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz