Chapter Fourteenth

572 48 8
                                    

Chodzili za mną wszędzie, dosłownie wszędzie. David zatrudnił się jako nasz nowy barman, kazał mu tak Riley żeby miał mnie na oku. No dajcie spokój, brat traktuje mnie jak małe dziecko. Nie obchodzi mnie, że Rebeccka wie gdzie mieszkam, chcę tylko żyć i mieć święty spokój.
Odnosiłam tacę Mery, kiedy wskazała mi palcem na pewnego mężczyznę.
- Siedzi tutaj od dwóch godzin i cały czas wodzi za tobą wzrokiem. - odparła. Przyjrzałam się mu dokładnie i rozpoznałam jedną osobę, którą znam bardzo dobrze.
- Poczekaj tutaj chwilkę. - powiedziałam. Wyminęłam zgrabnie stoliki i doszłam to tego jednego. - Co ty tutaj robisz, Andy? - zapytałam go.
- Siedzę i cię pilnuje. - odparł.
- Jest tutaj ze mną David, więcej niańki mi nie potrzeba. - powiedziałam. - Wyjdź i idź do domu, daj mi spokój chociaż w pracy.
- Zostaję, chce mieć wszystko na oku. - powiedział.
- Pieprz się. - syknęłam do niego. Odwróciłam się i wróciłam do baru, Meredith kiwnęłam głową i zeszła z mi z drogi, weszłam na zaplecze i zaczęłam klnąć po nosem. - Myśli, że jest wielkim panem i wszystko mu wolno? Oj grubo się mylisz, ja ci dam popalić. - powiedziałam pod nosem. Zdjęłam z siebie fartuszek i zawiesiłam na haczyku, chwyciłam w rękę swoją ramonezkę i torebkę i wyszłam tylnymi drzwiami. Starałam się aby nie było nic słychać jak się wymykać, ubrałam się i wyszłam za kamienicy kawiarni. Podeszłam do odpowiedniego okna i zastukałam w nie, Andy się odwrócił i wypluł kawę. Puściłam mu całusa i pędem ruszyłam do metra, chodź miałam z buta prawie do swojego domu to czasami jechałam sobie dalej. Ostrożnie zbiegałam i przeskoczyłam bramki, nie oglądałam się za siebie bo wiedziałam, że Andy za pewne mnie goni. Na stacji było mnóstwo ludzi ale ani żadnego metra, schowałam się za kolumną i starałam się nie wychylać. Zobaczyłam jak Andy zbiegł i też zaczął się rozglądać, modliłam się w duchu aby mnie nie zauważył. W tym samym momencie zaczął wjeżdżać pociąg na stacje i mój telefon dzwonić, aż podskoczyłam. Spojrzeliśmy się na siebie równocześnie. Pociąg zaczął wydawać ostatnie dźwięki do odjazdy.
- Bryana! - usłyszałam jak krzyknął moje imię. Adrenalina we mnie wzrosła i wbiegłam w ostatniej chwili do środka po zamknięciu. Andy próbował wszystkiego, odjechałam i tyle go widziałam. Usiadłam na miejscu i odetchnęłam, nadal słyszałam jak dzwonił mi telefon. Wyłączyłam go i wrzuciłam do torebki, wreszcie mogłam nacieszyć się wolnością i bez żadnej opieki.

Chodziłam po okolicznym parku już z dwie godziny, było mi fantastycznie. Zero pilnowania od rana do wieczora, w domu czy w pracy. Przysiadłam na ławeczce i odetchnęłam powietrzem, postanowiłam już wracać by biedacy nie dostali zawału.
- No proszę, kogo my tutaj mamy. - odezwał mi się znany głos. Poderwałam się z ławki w ekspresowym tępię. Rebeccka stała przede mną w całej okazałości, zmieniła się przez te dwa lata. Cały czas miała blond włosy, ale tym razem dłuższe. - Głos ci odebrało przyjaciółko?
- Nie jesteśmy przyjaciółkami. - odparłam. Nie wiedziałam, że to możliwe że ją spotkam, po to właśnie uciekałam z rodzinnego Baltimore. Chciałam żyć i mieć za sobą te wspomnienia, wspomnienia po Petersie. - Przepraszam, ale brat na mnie czeka.
- Twój brat, wczoraj wrócił do Baltimore. Do Grace i synka. - odparła. - A ty zostałaś sama, nawet Andy i Zack nie potrafią cię upilnować.
- Odpieprz się od mojej rodziny. - wysyczałam przez zęby. - Po to wyjechałam by nigdy więcej nie spotkać twojej parszywej twarzy. - odparłam. - Jesteś pieprzoną suką, przez ciebie Peters zniszczył mi życie.
- Oj biedna Bryana, nie ładnie przyjaciółko.
- Przyjaciółką to ty nigdy nie byłaś. - odparłam. - Zostaw mnie w spokoju. - wyminęłam ją i zaczęłam iść do metra.
- Niedługo się spotkamy. - krzyczała z oddali. Zaczęłam iść szybciej, nie wiedziałam że w tym momencie spotkam Rebeccke. Kiedy stała na wprost mnie powoli przywracały mi się najgorsze wspomnienia, każde je słowo coraz bardziej to zaczynało. W mojej głowie chodziło jedno pytanie: Czy ja dobrze zrobiłam, uciekając i nie słuchając się ostrzeżeń wszystkich?

Trzasnęłam drzwiami wejściowymi, dając o sobie znać że wróciłam. Od razu przy mnie pojawił się Andy. Wiedziałam czego mogę się spodziewać.
- Czy ty normalna jesteś? - wydarł się na mnie. Zdjęłam buty i zawiesiłam kurtkę, wyminęłam go kierując się do pokoju. Trzasnęłam mu drzwiami przed nosem a i on tak wszedł. - Bryana, wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Riley próbował do ciebie dzwonić ale miałaś wyłączony telefon. Chciał już lecieć znowu do nas, a Zack już go powstrzymał. Czy ty rozumiesz że Rebeccka cię..
- Widziałam się z nią. - odparłam mu w prost . Andy zrobił zdziwioną minę, widziałam że miał dłonie zaciśnięte pięści. Zaraz miał wyjść z siebie.
- Czy ciebie pojebało? - wywrzeszczał. - Wiesz do czego jest zdolna? Pamiętasz co się działo...
- Andy pamiętam to wszystko dokładnie! - krzyknęłam. - Pamiętam jak mnie bił, jak zdzierał ze mnie ubrania, jego obrzydliwy dotyk i.. i... - łzy zaczęły mi płynąć do oczu a oddech stawał się coraz cięższy. - ... i jak wstrzykiwał te wszystkie substancje żeby potem mnie zgwałcić. Dlatego wyjechałam z Baltimore by zacząć od nowa, sama.
- Bryana....
- Proszę zostaw mnie samą. - powiedziałam. Andy pokiwał głową i wyszedł, podeszłam i zamknęłam pokój na kluczyk. Oparłam się o drzwi i zjechałam na dół, łzy cały czas mi leciały. Chciałam aby ktoś mnie przytulił i pocieszył, tylko czemu nie brałam jego pod uwagę?

No rozdział jest ;)
Co chcielibyście w następnym?

Pozdrawiam,
LaGataOffiial

Gangster's Sister 2 || Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz