X

634 57 24
                                    

Ledwo co widziałam.. raziło mnie światło w oczy. Było nade mną wiele lekarzy.. jeden zaczął krzyczeć po czym usłyszałam strzał pochodzący z pistoletu.

- RATUNKU! - krzyczał przerażony mężczyzna

- CO TAM SIĘ DZIEJE?!- krzyknął kolejny wybiegając z sali operacyjnej

- J-Jeff..?- zapytałam ledwo przytomna widząc czarnowłosego chłopaka z charakterystycznym uśmiechem

- Śpij księżniczko. - powiedział lekkim głosem trzymając w dłoni strzykawkę

- C-co ty robisz?- zapytałam próbując chwycić go za rękę

- Toby pomóż mi ją nieść. - rzekł

Po raz kolejny pojawiła się przede mną całkowita ciemność, słyszałam tylko niewyraźne głosy, które tworzyły mi echo w głowie.

Znów się obudziłam, ale tym razem gdzie indziej. Próbowałam wstać, ale tak mnie wszystko bolało, że nie byłam w stanie nawet kiwnąć palcem.

- Nie wstawaj. - powiedział mężczyzna przykrywając mnie miękkim kocem

- Gdzie ja jestem?- zapytałam

- W domu. - rzekł wychodząc z pokoju i przy tym zamykając drzwi

Stwierdziłam, że wreszcie spróbuję zasnąć.. może to by mi chociaż trochę pomogło. Moje ciało było wręcz sparaliżowane, nie mogłam niczym ruszać, po prostu nic nie czułam.

Minęła już ponad godzina, a nadal bez jakichkolwiek zmian.. Jeff wtedy musiał mi naprawdę coś mocnego podać. Do pokoju znowu ktoś wszedł, nie byłam pewna kto.

- Chcesz coś zjeść?- zapytał chłopak

- z kim teraz rozmawiam?- Zapytałam nieświadomie

- Z Tobym. - powiedział przysiadając się na róg łóżka

- Ten z toporkiem, prawda?- zapytałam próbując sobie coś przypomnieć

- dokładnie. - oznajmił

- wiesz co mi podał Jeff? - zapytałam zaciekawiona

- On sam nie wie szczerze mówiąc. -lekko się zaśmiał

- idealny lekarz haha. - lekko się zaśmiałam

- Pewnie za parę godzin już będziesz mogła normalnie funkcjonować, a jak nie to się wykradnie jakąś odtrutkę. - powiedział próbując mnie pocieszyć

- A czy.. w tym szpitalu była moja matka.?- zapytałam

- nie wiem.. może jakbyś poprosiła Slendermana pozwolił by ci ją odwiedzić. - dopowiedział

- Myślisz?- zapytałam

- Tylko byś musiała iść z kimś. - dodał

- Ale może najpierw bym doszła do normalnego stanu haha- wybuchłam śmiechem

Kolejnego dnia zdawało mi się, że było już całkiem dobrze.. oprócz nogi z nią było tak samo jak wczoraj, ale mogłam się chociaż czymś podeprzeć.

- Już dobrze?- zapytał Jeff nie poznając po sobie emocji

- chyba tak. - odparłam

-O czym gadałaś wczoraj z Tobym?- zapytał

- O niczym, tylko powiedział mi o tym, że mogłabym odwiedzić moją mamę, ale tylko wyłącznie z kimś. - odpowiedziałam

- Jak chcesz ja bym mógł z tobą pójść.- powiedział opierając się o stół

-o dziękuję, ale jeszcze nie teraz, chce się przygotować psychicznie na te spotkanie.- Powiedziałam trzymając się u kuli

- a jak z nogą?- zapytał

- Nadal tak samo.- odparłam głęboko wzdychając

- kwestia czasu.- powiedział idąc w stronę łazienki

- pobawisz się ze mną?- zapytała dziewczynka podbiegając do mnie

- Jasne.- uśmiechnęłam się

- Więc to jest mój miś!- powiedziała machając mi pluszakiem przed nosem

- O jak widać poznałaś już Sally. - odparła clockwork jedząca gofra

- no tak haha macie tutaj jeszcze jakieś dzieci w rezydencji?- zapytałam

- Jest jeszcze Lazari. - odparła

- K*RWA MASKY DEBILU! - krzyknął głos dochodzący z kuchni

- japierdziele co się znowu stało?!- zapytał zirytowany chłopak w kapturze

- BO TEN IDIOTA POSTAWIŁ SWÓJ GŁUPI SERNIK I TERAZ NIE MA MIEJSCA BY POŁOŻYĆ MOJE GOFRY! - Krzyknął Tobiasz

- Nie moja wina, że nerki Jacka zajmują całą waloną półkę! - wybronił się Masky

- z czegoś trzeba żyć. - zaśmiał się Jack

- Ale zaraz Masky pozna co to jest śmierć?! - powiedział Toby zabierając nóż Jeffa z szuflady

- K*rwa zostaw mój nóż ty tępy idioto! - powiedział Jeff wychodzący z toalety

- Ile ty w tej toalecie siedziałeś?- zaśmiał się Jack

- Tyle ile było potrzeba. - odpowiedział

- jak jeszcze raz jeden z was tknie mój nóż to pożałuje. - powiedział

- psst- ktoś szepnął waląc cichutko w okno

- Jane?!- Krzyknęłam

- Gdzie co-?- zapytał Jeff

-ciszej. - powiedziała

- Znaczy nic. - szybko powiedziałam szukając wymówki

- emm okej?- Powiedział zaniepokojony

- wybacz Clockwork pójdę się przewietrzyć. - powiedziałam

- Spoko, tylko uważaj na nogę. - odprowadziła mnie wzrokiem do drzwi

- Jane co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona

- Nie ma czasu! Musisz uciekać. - powiedziała wściekła

- Ona nigdzie się nie wybiera. - powiedział stojący za mną Jeff

- wyrządziłeś już za wiele krzywd!. - powiedziała

- nic jej nie zrobiłem. - odparł

- No, a z nogą to co ma?!- zapytała

- To był czysty przypadek. - rzekł

- taki przypadek jak ze mną, prawda?!
- zapytała wkurzona

- kiedy zrozumiesz, że tego nie chciałem?- zapytał

- Trzeba było wtedy pomyśleć. - powiedziała odchodząc w głąb lasu

Od tamtego niespodziewanego spotkania z Jane minął już ponad tydzień, z moją nogą było nadal bez zmian. Wszystko wskazywało, że ma być już tak na zawsze.. Jeff wraz z proxy nawet włamali się do tutejszego szpitala po lek, ale żaden nie był w stanie mi pomóc.

Dzisiaj byłam wreszcie gotowa na spotkanie z własną matką.

Ciąg dalszy nastąpi~

W blasku cienia//Jeff The KillerWhere stories live. Discover now