14

82 8 0
                                    

W pierwszy weekend, od kiedy Kurt i Blaine się pocałowali wypadało wyjście do miasteczka Hogsmeade.

To nie było dziwne dla nikogo, że Kurt całą drogę do miasteczka spędził rozmawiając z Blaine'm. To było całkiem normalne, zważając na to, że byli wcześniej najlepszymi przyjaciółmi. Nie zachowywali się wcale inaczej, niż wcześniej, bo wcześniej też byli w sobie zauroczeni, ale nie byli świadomi tego, że drugi chłopak to odwzajemnia. Teraz jednak zauroczenie zmieniło się w zakochanie i oboje o tym dobrze wiedzieli.

- Wiesz Kurt nie ustaliliśmy tego wcześniej... - zaczął Blaine, więc Kurt na niego spojrzał

- O co chodzi Blaine?

- Czy to było by w porządku, gdybym… no wiesz… gdybyśmy się potrzymali za ręce? - szatyn się uśmiechnął, bo Blaine był lekko zarumieniony

- Nie musiałeś o to pytać, tylko po prostu mogłeś to zrobić - złapał go za rękę - Ale doceniam to i wydaje mi się, że to jest w porządku - oboje wymienili się krótkimi uśmiechami

- Co tam damulko? - przeszedł obok nich Karofsky, który mrugnął do szatyna, przez co Kurt puścił ręke Blaine'a i zaczął nerwowo masować swój nadgarstek. Chciał wyciągnąć różdżkę, ale Puchon złapał go za nadgarstek, zanim zdążył to zrobić.

- Kurt, wszystko w porządku? - zapytał delikatnie, więc Ślizgon na niego spojrzał. Blaine puścił jego nadgarstek.

- To po prostu wstrętny homofob. Mam go po prostu dość. Chodźmy do Hogsmeade.

- Kurt, jak on cię dręczy powinieneś komuś o tym powiedzie… - nie skończył, bo Kurt mu przerwał

- Możemy o tym nie rozmawiać? - powiedział dosyć głośno - Przepraszam Blaine. Wcale nie chciałem unosić głosu, ale są powody, dla których nie lubię o tym mówić. Możemy przełożyć tą rozmowę na kiedy indziej?

- Oczywiście Kurt. Powiesz mi o tym wtedy, kiedy będziesz czuł się komfortowo.

- Dziękuję Blaine. Chciałbyś może wpaść ze mną dzisiaj do herbaciarni u pani Puddifoot, jak skończymy włóczyć się po sklepach? - zapytał niepewnie

- Bardzo chętnie… Czy to nie jest to miejsce, do którego najczęściej chodzą pary? - zaśmiał się lekko, a Kurt pomasował się po karku

- Jak nie chcesz, to nie musisz się zgadzać, ale wydaje mi się, że to dobre miejsce, żeby porozmawiać o tym chłopaku, co mnie dręczy.

- Tak - odpowiedział szybko - Znaczy chcę tam pójść. - potrząsnął głową - Z tobą.

- Nawet jeśli powiem, że to randka? - zapytał ze śmiechem, który wyrwał mu się ze stresu

- Pocałowałem cię przecież, więc jak ci się wydaje? - odpowiedział Blaine z uśmiechem

- To ja pocałowałem ciebie, więc mam prawo usłyszeć od ciebie odpowiedź, czy zgodziłbyś się to nazwać randką. - Kurt się uśmiechnął i przygryzł wargę

- Pocałowaliśmy siebie nawzajem - powiedział cicho Blaine i przytaknął głową - Więc fair by było, gdybyśmy razem o tym zdecydowali. Skoro nie chcemy teraz tego nazywać, to możemy po rozmowie w herbaciarni zdecydować, czy to była randka, czy nie i czy teraz będziemy ze sobą randkować. To już jest następny poziom.

- Podoba mi się te wyjście. Brzmi dobrze, a teraz… - Kurt wystawił rękę, więc Blaine wsunął swoją w nią - Idealnie - skomentował cicho i znowu wymienili się uśmiechami.

Chodzili po miasteczku dość długo. Między innymi dlatego, że trudno było oderwać Blaine'a od miodowego królestwa. Ten chłopak zdecydowanie miał bzika na punkcie słodyczy, co według Kurta miało swój urok. Nie miał serca, żeby powiedzieć Blaine'owi, że jeśli chcą pójść jeszcze do herbaciarni, to powinni już wyjść.

- Jeszcze czekoladowa żaba, albo dwie - podszedł do kolejnej półki i włożył dwa pudełka do papierowej torby. Kurt poszedł za nim z założonymi na piersi rękami - Chcesz też? - odwrócił się do niego

- Nie, dziękuję Blainey - zaśmiał się. Blaine po raz pierwszy usłyszał, jak Kurt mówi sam od siebie do niego zdrobnieniem, więc jego uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył, co wydawało się prawie niemożliwe - Chyba musimy już wychodzić - spojrzał na zegarek

- Racja, nasze małe spotkanie. Zaraz zamkną herbaciarnię, jak nie wyjdziemy. Dzięki, że mi przypomniałeś, pójdę zapłacić tylko - chłopak podszedł do kasy.

„Nasz małe spotkanie” - Kurt się uśmiechnął, gdy powtórzył to w myślach. Ta nazwa była nie tyle, co trafna to bardzo przyjemnie brzmiała w ustach Blaine'a.

W końcu trafili do Herbaciarni u pani Puddifoot. Bardzo małego lokalu na uboczu miasteczka. Stanęli w drzwiach, a wszędzie dookoła były pary. Jednym słowem można było określić te miejsce, jako pomieszczenie do wymiany śliny. Nie każdemu, kto się tam znajdował wystarczały rozmowy z osobą, z którą przyszły.

- Na pewno czujesz się tu dobrze? - zapytał podejrzanie Blaine'a drugiego chłopaka, który miał obrzydzoną minę

- Chyba jednak lepiej będzie pójść na piwo kremowe. Co powiesz na pub pod trzema miotłami?

- Bardzo chętnie - opuścili kawiarnie.

To zdecydowanie nie było dla nich. Może byli kimś więcej, niż przyjaciółmi, ale na pewno nie potrzebowali siedzieć między dwoma całującymi się parami.

Pub pod trzema miotłami był o wiele lepszym rozwiązaniem. Mniejsza presja i o wiele przyjemniejsze towarzystwo, nawet jeśli byli to ludzie, do których się nie odzywali. Miejsce, w którym nikt się nie całował i mało kto randkował było mało romantyczne, jak na pierwszą randkę, ale idealne na „małe spotkanie”.

Kiedy usiedli w loży z piwem kremowym w rękach zaczęli ze sobą rozmawiać. Między innymi na temat Dave'a, ale kiedy Blaine się po raz pierwszy napił ze swojego kubka Kurt nie potrafił się powstrzymać od śmiechu.

- Wytrzyj się Berry - podał mu serwetkę - Ubrudziłeś się bitą śmietaną. - uśmiechnął się lekko

- Dzięki Kurtie - wziął od niego serwetkę i wytarł czubek swojego nosa - Więc kontynuujmy... - wrócili do rozmowy.

Po mniej więcej godzinie wyszli z pubu i poszli w stronę szkoły. Blaine znowu złapał drugiego chłopaka za rękę. Tym razem bez pytania.

- Więc… - zaczął brunet

- Więc…? - powtórzył szatyn

- My - spojrzał na Kurta - Jak chcemy to nazwać? „Największa klapa roku” to najmniej trafny wybór, bo to mi się podobało.

- My? - zaśmiał się lekko - Podoba mi się to „my” - powiedział szczerze - Możemy to nazwać randką.

- W takim wypadku MY ze sobą randkujemy - spuentował Blaine z uśmiechem, a Kurt złapał go wolną ręką za policzek i pocałował go w skroń, więc znowu kąciki ust bruneta powędrowały do góry

Dreaming on my pillow  || Klaine Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt