8

79 8 0
                                    

Właśnie w szkole odbywało się wyjście do Hogsmeade. Z początku Kurt chodził po miasteczku razem z Rachel i Santaną, ale były walentynki i, jak się okazało obie miały randki, więc został sam. Rachel umówiła się z Gryfonem - nijakim Finnem Hudsonem, który był szukającym i kapitanem swojej drużyny. Santana nie chciała powiedzieć, z kim się umówiła, ale przez okno herbaciarni Kurt zauważył, że dziewczyna spotkała się z przyjaciółką Blaine'a - Brittany Pierce.

Blaine większość dni przesiedział w Miodowym Królestwie, wybierając idealne zestawy słodyczy dla swoich przyjaciół, jako prezenty walentynkowe. Większość z nich miała swoje walentynki, ale stwierdził, że też coś im da, skoro ich kocha. Nawet, jeśli było to po prostu platoniczne uczucie.

Miał już zestaw dla Brittany i Sam'a. Został tylko dla Kurta. Dla niego było mu najtrudniej wybrać prezent. Nie wiedział czy to dlatego, że znał Kurta krócej, niż innych, czy to dlatego, że starał się bardziej, niż w dwóch poprzednich przypadkach, żeby ten prezent był idealny.

Po skomponowaniu idealnego zestawu Blaine za wszystko zapłacił, schował do torby, po czym wyszedł z Miodowego Królestwa. W drodze do wyjścia z miasteczka zauważył znajomego Ślizgona, który wyglądał, jakby chciał od czegoś uciec, więc schylił się i wziął kawałek śniegu, żeby uformować go w kulę i rzucił nią w przyjaciela, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Trafił w jego plecy, więc ten się odwrócił.

- Blaine! - krzyknął zirytowany, a brunet tylko do niego podbiegł ze śmiechem

- Chciałem, żebyś na mnie poczekał i zadziałało - wzruszył ramionami - O wiele przyjemniej mija czas, gdy ma się towarzystwo - uśmiechnął się do niego

- Niech ci będzie. Tylko mnie nie opóźniaj. - wywrócił oczami

- Coś się stało Kurt? - zapytał z troski

- Przyjaciółki wystawiły mnie dla swoich dzisiejszych walentynek i zostałem sam - Blaine lekko odchylił łokieć Kurta, który trzymał dłonie w kieszeniach i przełożył przez dziurę swoją rękę.

- Nie jesteś sam. Masz mnie - przytulił się do jego ramienia, co sprawiło, że bicie serca Ślizgona się spowolniło - Mogę być twoją walentynką do końca dnia - Kurt się uśmiechnął pod nosem i zwolnił krok - Wiesz, jesteś moim przyjacielem i cię kocham - serce szatyna na chwilę gwałtownie się zatrzymało, a policzki zrobiły się czerwone, co było bardzo widoczne na jego bladej skórze - Jak przyjaciela. Walentynki powinno się spędzać z kim, kto cię kocha, więc możemy je spędzić razem. Co ty na to? - puścił go i spojrzał na niego. Zauważył rumieńce na twarzy przyjaciela, ale stwierdził, że to pewnie z zimna

- Bardzo chętnie Blaine - uśmiechnął się do niego

- To dobrze, że się zgodziłeś, bo mam coś dla ciebie, ale dam ci to już w szkole - znowu splątał ich ręce razem, ale tym razem włożył rękę do kieszeni przyjaciela, żeby złapać go za dłoń. Kurt na początku się wzdrygnął, gdy poczuł dłoń Blaine'a, ale po ułamku sekundy splątał ich palce razem. To było w porządku, prawda? W końcu byli przyjaciółmi. Dokładnie tak samo by zrobił, gdyby ta ręka należała do Rachel czy Santany.

- Nie musisz mi nic dawać. - ścisnął jego dłoń i na niego spojrzał

- To nic takiego. Mam to dla wszystkich moich przyjaciół - wzruszył ramionami - Chociaż mnie też dzisiaj wystawili - zażartował

- Na prawdę? - spojrzał na niego

- Tak. Sam jest na randce z Quinn z Ravenclaw, a Brittany nie chciała mi powiedzieć, ale z tego, co powiedziała to poszła z którąś ze Ślizgonek.

- Nie miałem pojęcia, że Brittany jest lesbijką.

- Właściwie jest bi - poprawił Kurta

- Ou. Wybacz, nie wiedziałem - wolną rękę podrapał się po karku

- Nic się nie stało - zaśmiał się - Teraz już wiesz.

Gdy już dotarli do szkoły oboje poszli do pokoju wspólnego Hufflepuffu. Blaine stwierdził, że to będzie najlepsze wyjście, bo według niego w pokoju wspólnym Slytherin'u na pewno nie było tak przyjemnie i ciepło, chociaż tak na prawdę nigdy tam nie był.

Blaine zadbał o swojego „gościa”. Poszedł do kuchni po różnego rodzaju przekąski i gorącą czekoladę dla niego, a później wściskał mu koc na siłę, chociaż Kurt'owi wcale nie było zimno. Hummel ciągle przyglądał się pomieszczeniu w którym teraz siedział. Był już tam raz, ale nie zdążył się mu przyjrzeć, bo wtedy po prostu przebiegł przez nie, żeby zobaczyć, czy u Blaine'a wszystko w porządku.

Nie mógł uwierzyć, jak bardzo ten pokój różnił się od pokoju Slytherin'u. W Slytherin'ie wszystko było w chłodnych kolorach, co sprawiało wrażenie, że w lochach szkoły było jeszcze zimniej. W pokoju Hufflepuff'u mimo, że też znajdował się pod ziemią było kompletnie inaczej. Kolory były żywe i ciepłe, a kominek ciągle się palił. Dookoła znajdowało się mnóstwo roślin, co sprawiało, że było o wiele przytulniej i wydawało się przytulniej. Blaine miał rację. W pokoju wspólnym Hufflepuffu było o wiele przyjemniej. Mógłby się z niego nie ruszać. Szczególnie, że tutaj Kurt miał o wiele lepsze towarzystwo według niego.

Kiedy Blaine dał Kurt'owi prezent ten się uciszył. Nic dziwnego, skoro chłopak idealnie trafił ze słodyczami. Ślizgon od razu zaproponował Blaine'owi, że się z nim podzieli, na co ten nie chciał się zgodzić, ale kiedy Kurt powiedział, że inaczej tego nie przyjmie, to się zgodził. Jedli fasolki na zmianę i czekali, kto pierwszy pęknie. Byli bardzo dzielni, ale w końcu Kurt nie wytrzymał, gdy dostał fasolkę o smaku wymiocin. Od razu pobiegł do toalety i włączył mu się odruch wymiotny. Blaine od razu pobiegł za nim i zaczął głaskać go po plecach, gdy ten kaszlał nad zlewem.

- Wszystko dobrze? - zapytał, gdy Kurt przepłukiwał sobie usta wodą

- Mhm - wypluł wodę do zlewu i zakręcił kran - Już tak. To było paskudne - skrzywił się lekko, po czym się wyprostował. Grymaz na twarzy Hummela rozbawił Blaine'a

- Chodź, dam ci coś do picia - powiedział ze śmiechem i wrócili na kanapę.

Dreaming on my pillow  || Klaine Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum