Rozdział 23

1.7K 135 106
                                    

Jack

Przyglądałem się, jak Natalie i Daniel odchodzili w kierunku windy. To nie był miły widok. Nie dla mnie. Zacisnąłem dłonie, żeby nie zrobić niczego głupiego, nie pobiec za nią i nie wyrwać jej z rąk tego oszusta. Nie miałem pojęcia, kiedy Mała opuściła budynek, bo gdy skończyłem pracę, Hudson siedział w sali konferencyjnej ze Stevenem i nad czymś debatowali. Zobaczył mnie i posłał kpiący uśmiech. W jego wzroku wyczytałem jedno –wiedział, że miałem romans z Natalie. Wiedział o tym i celowo się z nią związał. Chciał mi utrzeć nosa; pokazać, że nic z tym nie zrobię. Czy aby na pewno? Czy zamierzałem pozwolić mu sprzątnąć sobie sprzed nosa kobietę, która kiedyś spoglądała na mnie z takim oddaniem? Która sprawiła, że po raz pierwszy zastanawiałem się nad tym, czy moja praca miała sens, kiedy jej nie było obok mnie?

Byłem pobudzony i musiałem wreszcie poczynić odpowiednie kroki. Pragnąłem Natalie tylko dla siebie, by czuć ją blisko, przytulać, całować, kochać się z nią i przyglądać się, jak przy mnie zasypiała.

Podjechałem pod jej dom. Już z daleka zauważyłem samochód Vanessy. Przekląłem pod nosem. Zaparkowałem spory kawałek dalej, żeby nie zauważyła mojego auta. Nie potrzebowałem teraz dodatkowych komplikacji. I tak czekała mnie najważniejsza rozmowa w życiu. Na szczęście panna Turner wyszła dość szybko, więc ledwo odjechała, wysiadłem i podążyłem spokojnym krokiem w stronę domu Nat. Nie oszukujmy się – mój spokój był jedynie pozorowany. Tak naprawdę nigdy wcześniej tak bardzo się nie denerwowałem.

Nat musiała być przekonana, że albo Vanessa wróciła, albo jej cudowny mężczyzna się pojawił, bo otworzyła mi uśmiechnięta od ucha do ucha. Uśmiech natychmiast zniknął, gdy spostrzegła, kto był jej gościem.

- Co tu robisz? – spytała ostro. Mojej uwadze nie umknął fakt, że nie uchyliła drzwi, żebym wszedł do środka. – Sądziłam, że dzisiaj dałam ci jasno do zrozumienia, że nie zamierzam prowadzić z tobą żadnych konwersacji.

- Pięć minut – poprosiłem. Tak, poprosiłem. Nie żądałem, nie zgłosiłem pretensji, a przemówiłem nad wyraz spokojnym i opanowanym głosem. Natalie rozdziawiła usta.

- Nie, Jack. Czasy naszych rozmów dawno minęły. Nie rozumiem, dlaczego burzysz mój spokój...

- Pięć minut i wyjdę. A kiedy wyjdę, to więcej nie wrócę. Słowo honoru. Przecież mnie znasz i zdajesz sobie sprawę, że nie kłamię.

- Doprawdy? – Jej się brwi uniosły. Wolałbym nie naciskać za wszelką cenę. – Pięć minut i ani sekundy dłużej. W ogóle nie powinnam ci na to pozwolić – dodała o wiele ciszej, ale i tak usłyszałem.

- Dziękuję. – Wszedłem do środka. Od razu zalały mnie wspomnienia związane ze wszystkim, co wydarzyło się pomiędzy nami w jej domu. Musiałem odsunąć je na bok, bo od tej rozmowy bardzo wiele zależało. Moje być albo nie być z ukochaną.

- Słucham. – Nat odsunęła się na bezpieczną odległość, co trochę zabolało, lecz była w tym wyłącznie moja wina.

- Wiem, że o wszystko mnie obwiniasz ... – odezwałem się, a ona od razu parsknęła.

- Nieźle zaczynasz. Długo dochodziłeś do właściwych wniosków. – Jej sarkastyczny ton nie pozostawał złudzeń. Mała nie chciała mi niczego ułatwić.

- Nie popisałem się. Nie rozpocząłem naszej znajomości tak, jak powinienem. – Kurwa, ja naprawdę byłem szczery. Niewiele zostało z butnego Jacka Fostera, który brylował w świecie przed pojawieniem się Nat w jego życiu.

Zła strona nieba (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now