Rozdział 20

2K 144 180
                                    

Jack

Trzy tygodnie później

Siedziałem w gabinecie: dużym, przestronnym i należącym tylko do mnie. Rozmyślałem nad planami dotyczącymi drugiego odcinka czegoś, co do niedawna było dla mnie jedynie marzeniem. Mój bilet do raju bram. Stacja dała mi szansę na rozwinięcie kariery. Szykowałem się do prowadzenia programu i to nie byle jakiego. Jako całkiem dobry kucharz miałem jeździć po wybranych przez siebie restauracjach i oceniać ich kuchnię. Jeśli okazałaby się kiepska, moim zadaniem było pomóc podnieść jej jakość.

Pierwszy odcinek został już nagrany, jednak emisja ruszała dopiero początkiem września, tuż po tym, jak stacja przedstawi nową ramówkę na jesień. Wiedziałem, że ludzi zainteresuje mój los, co się ze mną działo. Liczyłem, że pojawią się pytania, dlaczego nagle zniknąłem z „Enjoy your morning", i co szykuję. A szykowałem sporo. Odchyliłem się na fotelu i wyjrzałem przez okno. Nadszedł wieczór, a ja nadal siedziałem w pracy. Musiałem dokończyć kilka spraw. Poza tym do czego miało mi się spieszyć?

Nie widziałem Natalie, od kiedy wyszedłem od niej tamtego pamiętnego wieczoru. Liczyłem, że zmądrzeje, zadzwoni albo chociaż napisze, ale nie. Milczała konsekwentnie, więc nie pozostawałem jej dłużny. Chciała zachowywać się jak urażona księżniczka, to niech się tak zachowuje. Nie zamierzałem prosić jej o uwagę. Nie znaczyło to, że na dobre opuściła moje myśli. Wręcz przeciwnie. Odnosiłem wrażenie, że w tym temacie umysł robił mi na złość. Przywoływał jej obraz w każdej wolnej chwili. Miało to miejsce głównie wtedy, gdy leżałem w łóżku.

Natalie śniła mi się po nocach, aż budziłem się zlany potem, nie mogąc później zasnąć. Przepełniała mnie frustracja i przez to jeszcze bardziej się uparłem, że nie będę za nią biegał. Przecież mogła zaczekać! Ale nie! Ubzdurała sobie coś i stwierdziła, że między nami wszystko zostało skończone. No więc, koniec!

Zacisnąłem szczękę, bo powinienem pracować, a nie kolejny raz wspominać dziewczynę, o której nie potrafiłem zapomnieć. Wiedziałem, że rozwijała swój biznes. Kilka razy zdarzyło mi się podjechać pod salon, jednak do środka nie wszedłem. Nie rozstaliśmy się w zgodzie, niemniej życzyłem jej sukcesu. Mała na niego zasłużyła. Parsknąłem, zorientowawszy się, że nawet w myślach ją tak nazywałem. Zbeształem się od idiotów – niestety nic to nie pomogło.

Po tym, jak w jednym dniu zostałem rzucony jednocześnie przez dwie kobiety, doszedłem do wniosku, że zostałem największym przegranym na świecie. Bez programu, bez szans na niego, za to wystawiony do wiatru przez Emmę Nelson. Na samą myśl o niej dostawałem furii. Nie widziałem jej od tamtego momentu i całe szczęście dla niej, inaczej siedziałbym za morderstwo w afekcie. To, że mnie zostawiła, zanim dostałem awans, okazało się bolesne dla mojej dumy. Ale to, że mnie zdradzała, a ja nie zauważyłem żadnych symptomów, zakrawało na czarną komedię.

Dałem się podejść Emmie jak dziecko. Uważałem, że panowałem nad całą sytuacją i nad nią. Okazało się, że przez cały czas żyłem tylko złudzeniami. Kochankiem Nelson okazał się przyjaciel, który pamiętnego wieczoru przyszedł do niej na kolację. Ta świadomość doprowadzała mnie do szału. Ja przynajmniej nie kazałem jej siedzieć w towarzystwie Natalie, i się do niej uśmiechać!

Zaczerpnąłem powietrza. Znowu traciłem nad sobą panowanie. Nie chciałem wpaść w szał w biurze, a później tłumaczyć się komukolwiek, dlaczego je zniszczyłem.

- Jack? – Drzwi się uchyliły, a ja na ten dźwięk podniosłem głowę. Przy wejściu stał zastępca Daniela, Steven.

- Cześć. Potrzebujesz czegoś? – Z mojej twarzy zniknął gniew, a zastąpił go sztuczny uśmiech.

Zła strona nieba (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now