Rozdział 11

2.2K 155 29
                                    

Natalie

- Natalie, jak zwykle wyglądasz olśniewająco. – Podążałam w kierunku stołów, aby się czegoś napić i uspokoić po tańcu z Jackiem, gdy usłyszałam kierowane do mnie słowa. Z miejsca rozpoznałam ten głos, zatrzymując się jak wryta. Dołączył do mnie kuzyn Adama, który także został zaproszony na przyjęcie. Normalnie wiałabym, gdzie pieprz rośnie, ale było za późno.

- Cześć. Nie widziałam cię wcześniej.

- Dopiero przyszedłem. Mam nadzieję, że zgodzisz się ze mną zatańczyć? – spytał. Spojrzałam na niego i westchnęłam w myślach. To nie był zły chłopak, jednak nie nadawaliśmy na tych samych falach. Rozmowy z nim mnie męczyły i nie byłam
w stanie wytrzymać w jego towarzystwie dłużej niż pół godziny. A Vanessa usiłowała umówić nas na randkę.

- Właściwie chciałam się czegoś napić. – Liczyłam, że uda mi się zdezerterować, zanim Andrew na dobre się rozkręci.

- Chętnie dotrzymam ci towarzystwa. – Andrew podał mi ramię, więc nie chcąc być niemiła, przyjęłam je i razem udaliśmy się w kierunku stołów. – Dawno się nie widzieliśmy.

- To prawda. – Mimo że starałam się być oszczędna w słowach, zdawałam sobie sprawę, że to nie spłoszy chłopaka. Był uparty. Ciągnął temat, zupełnie się nie przejmując,
że jego słuchacze nie wyglądali na pochłoniętych konwersacją.

- Dlatego tym bardziej się cieszę, że przyjechałem. Domyśliłem się, że przyjdziesz. – Zajęliśmy miejsce przy barze.

- Kieliszek czerwonego wina – zwróciłam się do barmana. Delikatnie odwróciłam się
w kierunku parkietu. Interesowało mnie, gdzie był Jack, co robił. Niestety nigdzie
go nie wypatrzyłam. Przypuszczałam, że porwał kolejną kobietę do tańca. Nieoczekiwanie poczułam ukłucie zazdrości.

- Co robisz w najbliższy weekend? – Andrew poprosił o whisky z lodem. Usiedliśmy
na hokerach przy ladzie.

- Jadę do rodziny – skłamałam.

Gdybym tylko powiedziała, że mam chociaż dziesięć minut wolnego czasu, zaraz dostałabym propozycję spotkania. Nie miałam sił, żeby wymyślać kolejne wymówki. Kuzyn Adama nie pojmował subtelnych aluzji, inaczej już dawno zrozumiałby, że nie chciałam wybrać się z nim na randkę. Za każdym razem, kiedy jakimś cudem trafiliśmy na siebie, Andrew mnie dokądś zapraszał. Powinnam mu wreszcie kategorycznie oznajmić, na czym sprawa stoi, ale z drugiej strony było mi go żal. Nikt nie zasługiwał na tak obcesową odmowę.

- Szkoda. Sądziłem, że gdzieś razem wyskoczymy – kontynuował. Nie spuszczał ze mnie spojrzenia, a ja dyskretnie próbowałam zlokalizować Jacka. Podobał mi się nasz taniec i byłam pewna, że jemu również. Kusiłam go, a on wodził za mną wzrokiem. Dlatego specjalnie mu umknęłam, obawiając się, że Foster zdołałby mnie przekonać, żebyśmy razem opuścili przyjęcie.

- Przykro mi. – Zamoczyłam usta w winie. Smakowało wybornie. Wyobraziłam sobie, jak by to było, gdyby Jack mnie teraz pocałował. Pragnął mnie, a ja jego. – Co u ciebie słychać? – spytałam Andrew, zanim w porę ugryzłam się w język. Miałam go nie zachęcać do dalszej konwersacji.

- Cały czas praca. Niedawno kupiłem nowe mieszkanie. Planuję urządzić parapetówkę, więc może wtedy...

- Och, wybacz mi! – Odstawiłam kieliszek na ladę. – Zobaczyłam znajomą, a muszę
ją o coś zapytać. Niebawem wrócę. – Uśmiechnęłam się przepraszająco, po czym zsunęłam z hokera. Wróciłam na salę, gdzie na parkiecie bawili się ludzie. Rozejrzałam się powoli. Vanessa tańczyła wtulona w Adama, więc nawet nie było cienia szansy, żeby zamienić z nią kilka słów. Za to zlokalizowałam jednego z trenerów, którzy pracowali u Wilsona. Był gejem, dlatego wiedziałam, że nic mi przy nim nie groziło,
a przy okazji Andrew nie podszedłby do mnie. Znał preferencje Toma, więc się do niego nie zbliżał. – Cześć, przystojniaku!

Zła strona nieba (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz