Kenny × [abused!]Reader

1.3K 42 31
                                    

➛ w rozdziale występuje przemoc fizyczna, także jeśli w jakikolwiek sposób to sprawia, że nie jesteś w stanie tego przeczytać to zalecam opuścić rozdział
➛ ostrzegam ogólnie przed: przemocą fizyczną, nadużywaniem przemocy, problemami w domu i rodzinie
___

Kilkakrotnie zapukałaś do brązowych drzwi czekając na znajomy odgłos nadchodzących kroków. Gdy za kilka sekund usłyszałaś bieg ze schodów stojących niedaleko wejścia nie mogłaś powstrzymać uśmiechu. Kolejnych kilka sekund minęło, a klamka poruszyła się otwierając tym samym drzwi od środka.
- Cześć Kenny.- stanęłaś na palcach, by delikatnie musnąć ustami policzek blondyna.
Chłopak po tym spodziewanym powitaniu z twojej strony odwzajemnił za moment gest i przepuścił cię, byś wkroczyła do środka. Zamykając za sobą drzwi zdjęłaś z ramion kurtkę, aby zawiesić ją na wieszaku koło wejścia. Podreptałaś za Kenny'm do kuchni po chwili opierając się o blat.
- Kawa, czy herbata?- zapytał otwierając zawieszoną wysoko szafkę.
- Kto pije kawę o takiej godzinie?- uniosłaś brew z uśmiechem.
- Jeśli mnie poprosisz, możesz to być ty.- wyciągając kubek, Kenny podszedł do półki stojącej koło ciebie.
- Herbata jest w porządku...- ziewnęłaś lekko, zakrywając dłonią usta.
- Zmęczona?- McCormick parsknął cichym śmiechem na własne pytanie.- Nie minęła nawet 20...
- Ciężki dzień...- mruknęłaś pod nosem wiedząc, że na taką odpowiedź chłopak nie powinien drążyć więcej tematu twojego zmęczenia.
Kenny skinął powoli głową przytulając cię do siebie od boku.

Była to mniej więcej jego forma przeprosin za nieświadome zmuszanie cię do rozmawiania na ten temat. Jednak i tak momentami nalegał byś z nim o tym chociaż krótki moment porozmawiała. Wiadomo, że usprawiedliwianie przemocy domowej problemami finansowymi to nie było dobre wytłumaczenie, dlatego też odpuszczałaś mówienie i tłumaczenie innym pojawianie się siniaków i bandaży na twoim ciele za każdym razem, gdy cię o to zapytali. Jednak przez Kenny'm nie ukrywałaś niczego, a za każdym razem, gdy miałaś jakiekolwiek zmartwienie chłopak był na zawołanie, żeby cię wysłuchać, czy pocieszyć. Poza tym był w niemal tej samej sytuacji co ty. Różnicą było jednak rodzeństwo Kenny'ego. Nie był z nich tym najstarszym, toteż na nim rzeczy takie jak wyładowywanie złości zdarzały się rzadziej, a jeśli już to dochodziło do nich tylko wtedy, gdy sam chłopak miał jeszcze siłę, by się dalej awanturować.

- Znaczy wiesz... Dzisiaj poleciały tylko wyzwiska, więc aż tak bardzo nie musisz się przejmować.- próbowałaś jakoś sama rozweselić chłopaka.
- To nie zmienia faktu, że się martwię...- westchnął ściągając brwi w dół.
Nie zdążyłaś mu odpowiedzieć, bo dźwięk świszczącego czajnika zagłuszał ci nawet własne myśli. Kenny niechętnie wydostał dłoń owiniętą wokół ciebie i poszedł po kubek położony na sąsiednim stole, zalewając go po chwili wrzątkiem.
- Idziemy?- wskazał głową na górę.
Uśmiechając się do niego przytaknęłaś, udając się za nim po schodach.

W przeciągu kilkunastu sekund znalazłaś już wygodne miejsce na łóżku Kenny'ego siadając pod ścianą. Blondyn odłożył twój kubek na podłogę przy rogu łóżka, a za chwilę usadowił się koło ciebie kładąc się na plecach z rozłożonymi ramionami. Mimo, że minęło już ładne półtora roku od waszego związku to i tak widząc, że chłopak nadal robi takie gesty, serce samo mocno ci waliło, jakby chciało wyjść z piersi i powędrować do niebieskookiego. Powstrzymując oczywisty zadowolony wyraz twarzy, wspięłaś się na blondyna, otulając go mocno ramionami w okolicach torsu. Poczułaś jak ręce niebieskookiego ochronnie cię przytulają, przy okazji kreśląc małe kółka i fale na twoich plecach zakrytych luźnym beżowym swetrem.
- O której wracasz?- mruknął Kenny.
- Nie wiem... Nie chcę ci robić kłopotu siedząc za długo, więc...
- Nie o to chodzi [T.I].
- Nie?- uniosłaś głowę, by napotkać spojrzenie chłopaka wbite w sufit.- To o co?
- Przecież wiesz...- westchnął.- Jak twoi rodzice się dowiedzą, że u mnie byłaś taką późną porą...
- Spokojnie Kenny, wiesz dobrze, że Heidi w takich przypadkach mnie kryje.- zaśmiałaś się.- Nie widzę podstaw, by się o to martwić.
- Twoja przyjaciółka wiecznie nie może cię kryć.- uśmiechnął się słabo Kenny spoglądając na ciebie.
- Tak samo jak Cartman nie może wiecznie ci pisać tych podrobionych zwolnień z WF-u i załatwiać lewych legitymacji.- wyszczerzyłaś usta w zwycięskim uśmiechu czekając na reakcję chłopaka.
- Widzę, że wygrałaś.- przymknął na chwilę oczy Kenny.- Ale tylko połowicznie.

South Park × Reader IIМесто, где живут истории. Откройте их для себя