[yandere!]Cartman × Reader

550 27 5
                                    

- Za bardzo mnie ściskasz Eric...- zaczęłaś próbując wypowiedzieć to bez zabierania znacznej ilości powietrza.
- Jeszcze tylko chwila.
Chłopak przyciągnął cię do siebie jeszcze bardziej, przez co praktycznie straciłaś tlen dookoła. Wystawiłaś głowę z jego uścisku i zderzyłaś swój policzek z tym należącym do Cartman'a. Spojrzałaś kątem oka na bruneta i jego twarz. Wydawał się tak wniebowzięty z powodu tego, że zwyczajnie cię przytulał. Cóż, za każdym razem, każdego dnia od kiedy przebywał blisko ciebie na takiego wyglądał.

Szczęśliwy i wniebowzięty jakby wygrał właśnie milion dolarów.

Aż za szczęśliwy...

Wszystko co Cartman z tobą robił sprawiało mu niemałą radość. Wracanie z tobą do domu, jedzenie razem lunchu, rozmowa, przytulanie... Wydawał się szczęśliwy nawet, gdy stał obok ciebie, czy miał okazję na ciebie spojrzeć. Za każdym razem uśmiechał się szeroko na twój widok, jakby ciągle pierwszy raz widział cię na oczy. Na początku uważałaś to za słodkie, że wszystkie - nawet małe czynności chłopak tak bardzo chciał z tobą robić razem, a na samo twoje spojrzenie uśmiechał się. Jednak z czasem stało się to dla ciebie nieco... przerażające.

Spotykałaś się z tym chłopakiem dopiero od sześciu miesięcy. Jednak przed tym dziewczyny z twojej klasy ostrzegały cię przed nim. Że niby Cartman nie jest godny zaufania, że jest wredny, kłamliwy i ogólnie to skurwiel jakich mało. Najdziwniejsze jednak powiedziała ci jedna z twoich bliższych przyjaciółek - że Eric od dawna miał cię "na swoim celowniku", że ma dziwną obsesję na tobie i powinnaś na niego uważać, a najlepiej omijać go szerokim łukiem.

Nie posłuchałaś się jednak Wendy twierdząc wprost, że jest zazdrosną suką i chce dla ciebie jak najgorzej. Nie minęło kilka dni, a zaczęłaś chodzić z twoim niby "stalkerem" i "obsesyjnym maniakiem". Zakładałaś, że wszystkie te rzeczy, które gadały dziewczyny to były tylko bzdury. W końcu Cartman zachowywał się przy tobie normalnie. Fakt, bywał sukinsynem i kretynem praktycznie cały czas, jednakże nie przeszkadzało ci to zbytnio, bo wiedziałaś na co się piszesz wchodząc w ten związek i fakt, że od zawsze taki był. Jednak z czasem Eric zaczynał nieco niwelować przy tobie niektóre swoje nawyki i zachowania krok po kroku udając wokół ciebie anioła. To też właśnie wtedy zauważyłaś jego pierwszy problem.

Mianowicie Cartman był aż nadmiernie... opiekuńczy wobec ciebie.

Ktoś by pomyślał, że to dobrze - w końcu dużo dziewczyn chciałoby w pewien sposób takiej opieki od swojej drugiej połówki. Z tym, że bez Cartman'a obok ciebie po dwóch miesiącach nie mogłaś postawić nawet kroku na korytarzu szkolnym. Chodził wokół ciebie wszędzie: pod szafki, za szkołę, do klasy, na stołówkę, o wracaniu do domu nie ma nawet co wspominać. Przyznałaś to sama do siebie, czułaś się osaczona i nie było ci z tym zbyt komfortowo. Ponadto z Cartman'em miałaś jeszcze jeden bardzo ważny problem, który momentami cię wręcz przerażał.

Z czasem zaczął być wręcz chorobliwie i obsesyjnie zazdrosny o każdą osobę, która choćby mogłaby przejść obok ciebie, czy powiedzieć ci cześć...

To był gwóźdź do twojej niezbyt ładnej trumny. Po czterech miesiącach wszystko ci się ułożyło w nie za ciekawy obrazek - robienie z siebie anioła wokół ciebie, stanowczo za duża opiekuńczość i w końcu ta maniakalna zazdrość o byle kogo. Nie wyglądało to za ładnie, zwłaszcza, że nic nie mogłaś z tym zrobić. Nie miałaś serca i odwagi posunąć się do zerwania z Cartman'em. To by go najpewniej zabiło.

Przygryzając dolną wargę zamyśliłaś się na moment. Eric nadal trzymał cię w swoich ramionach i sądząc po tym, że tulił cię dopiero sześć minut stwierdziłaś, że nie prędko by cię puścił. Spuszczając wzrok w dół, prosto na kawałek jego czerwonej bluzy zakłopotana nie wiedząc jak zacząć rozmowę wymamrotałaś:
- Um... Cartman...?
Brunet puścił twoje ciało i przez krótką chwilę się nie ruszał. Za kilka sekund jednak chwycił cię za ramiona i skierował swoje niebieskie oczy w twoje [K.O].
- Coś się stało? Twój głos brzmi na zdołowany.
Cholera, skąd mógł to wiedzieć?
- T-Tak wszystko gra.- uśmiechnęłaś się fałszywie chcąc nie wzbudzać podejrzeń.- Po prostu... chciałam się ciebie o coś zapytać.
Wyższy uśmiechnął się skinając głową gotów, by usłyszeć pytanie. Zawiesiłaś swój głos na pięć sekund i wzdychając do siebie lekko przyciągnęłaś swój wzrok na klatkę piersiową chłopaka.
- Czy musiałeś aż tak bardzo zranić wtedy Craig'a?

South Park × Reader IIWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu