Cartman × Reader

622 25 11
                                    

- Pospiesz się grubasie, jeszcze nam zajmą miejsca!
- Nie popychaj mnie na schody idioto!- warknąłem stąpając z ostrożnością na stopnie pode mną.
- Gdybym chciał cię popchnąć dawno bym to zrobił.- rozległo się za mną warknięcie od strony Kyle'a.- Ale razem z tobą na podłodze wylądowało by całe nasze jedzenie.
- Nasze? Ha! Kto powiedział, że się z wami podzielę?!- parskąłem śmiechem skręcając w lewo i kierując się na miejsca.
- Przecież nie zjesz tego wszystkiego sam!- żyd próbował się ze mną nadal kłócić.
- Zostaw go już Kyle...- wtrącił się Stan kładąc dłoń na jego ramieniu zatrzymując go przy tym.- Kłótnia z nim nic nie da.

Stan to taki dupek, zawsze musi mi się wpierdzielić w sam środek kłótni z kimkolwiek. Prychając pod nosem usiadłem na jednym z siedzeń i położyłem na swoich kolanach cały mój arsenał jedzenia. Otwierając jedną paczkę chipsów sięgnąłem z uśmiechem po ich garść, ale zatrzymałem się w połowie drogi kiedy zorientowałem się, że siedzę sam bez nikogo po mojej prawej stronie.
- Kyle, no co jest rusz się.- ponaglił go Stan.
- Nie usiądę koło Cartman'a.- skrzyżował ręce na klatce piersiowej oznajmiając twardo.- Nie ma takiej opcji.
- Poważnie?- chłopak chwycił między palce grzbiet nosa w irytacji.
- Nie ma takiej siły co by mnie zmusiła do zrobienia tego.- powiedział nie robiąc kroku w żadną stronę.
- Rany Kyle, robisz problem z niczego.- fuknęła [T.I] stojąca za Stan'em.- Ja usiądę koło Eric'a.
Dziewczyna przecisnęła się zwinnie przed rudego i opadła na miejsce obok mnie jak gdyby nigdy nic. Spojrzała z promiennym uśmiechem na tego idiotę i powiedziała:
- Widzisz? Cartman nie jest taki straszny.
Po tym zdaniu przycisnęła plecy do oparcia siedzenia i odprężyła się patrząc na wchodzących na stadion ludzi.

Skupiłem całą moją uwagę na jedzeniu na moich kolanach, by jakkolwiek odciągnąć myśli o tym kto siedzi obok mnie. I to nie tak, że wolałbym towarzystwo Kyle'a od [T.I], właściwie to całkiem dobrze, że to ona zajęła miejsce koło mnie. Po części całkiem dobrze. Bo przez to kolejne dnie i tygodnie nie będzie mogła mi dać spokoju i wyjść mi z głowy. Nie wiem czy ona to robi specjalnie, czy też nieświadomie, ale kiedyś na tyle się zdenerwuję, że powiem jej prosto w twarz, żeby przestała mnie nękać o każdej porze dnia i nocy, a nawet, żeby dała mi spokój gdy śpię.

Przez ostatnie dwa miesiące robiła to coraz częściej, posunąłem się nawet do tego, żeby poradzić się do Kenny'ego co mi jest. Myślałem, że usłyszę jakąś satysfakcjonującą diagnozę, ale jedyne co zrobił Kenny to zaśmiał mi się w twarz i stwierdził, że się zakochałem. W [T.I] dodatkowo! Ha! Jego niedoczekanie, nie było w ogóle takiej opcji. To, że była zabawna, nie przezywała mnie jak reszta, miała podobne poczucie humoru do mnie i była jedyną normalną dziewczyną w mieście to jeszcze nie znaczyło, że ją lubię, albo, że w ogóle zasłużyła na mój szacunek. Kenny pewnie tylko chciał mnie wkurzyć.

Kątem oka spojrzałem w prawo, prosto na [K.O] oką dziewczynę. Mimo, że mecz zaczął się kilka minut temu zdawała się nim nie interesować. Pisała za to do kogoś, bodajże do Wendy ze względu, że była jej najbliższą przyjaciółką. Na jej ustach widziałem mały uśmiech, ciekawe o czym w ogóle z nią rozmawiała...
- Nie gap mi się w telefon.- powiedziała nagle nie odrywając od ekranu wzroku.
- Wcale się nie gapię.- fuknąłem zły na siebie, że mnie na tym jednak przyłapała.
- Prawie mi się oparłeś o ramię, jeszcze chwila i byś mnie przytulał.- [T.I] schowała komórkę do tylnej kieszeni spodni i skierowała swoją głowę w moją stronę.
- Zostaw swoje mokre sny dla siebie.- zmarszczyłem brwi i zagryzłem garstkę chipsów.
- Mokre sny? Myślisz, że przytulanie się do kogoś to coś zboczonego?- parsknęła chichotem [T.I].
- Z twoich ust wszystko tak brzmi. Mogłabyś się zbratać z Kenny'm, tworzyli byście zgraną parę grzmocących się królików.- uśmiechnąłem się złośliwie chcąc jej dokuczyć.
- Nie lubię blondynów.- odparła spokojnie opierając łokcie o kolana i pochylając się tym samym w przód.

South Park × Reader IIWhere stories live. Discover now