2

631 36 4
                                    

Dziewczyna przeleciała wzrokiem po wysokiej i delikatnie zbudowanej sylwetce. Podniosła uniosła swój wzrok, gdy mężczyzna również na nią spojrzał. Natychmiast wywołał u Joo delikatne motylki w brzuchu. Miała tak zazwyczaj, gdy ktoś na nią patrzył. Okropnie się wstydziła. Szybko minęła chłopaka, tak jak i jego kolegę, którego kojarzyła z klubu Park Jimin'a.

Znalazła się przy kasie i wyjęła z kieszeni portfel, czekając na swoją kolej. Osoba przed nią okropnie przedłużała. W końcu zapłaciła za rzeczy i w spokoju mogła wyjść ze sklepu. Na parkingu rzucił jej się w oczy chłopak w czarnych włosach. Tak, znowu on. Pomyślała.

— JooRi! — usłyszała swoje imię. Automatycznie odwróciła się w stronę głosu. Znajomego głosu. Podniosła głowę i ujrzała przed sobą Kim Seokjin'a.

— Jin? — poprawiła się chcąc wyjść na ułożoną. Nie wierzyła samej sobie, że przed oczami widziała Kim Seokjin'a. Przyjaciela z dzieciństwa, jak i dawny obiekt westchnień. Joo miała w głowie tyle pytań, lecz przełamała się i podeszła do chłopaka. Kompletnie zignorowała jego towarzysza, który stał obok.

— Cholera, mała. Aleś ty wyrosła, nie widziałem cię z dobre dwa lata — powiedział uśmiechnięty Jin, obejmując szerokimi ramionami, młodszą o pięć lat brunetkę.

— Jin, gdzie ty się podziewałeś przez ten cały czas, co? — zapytała z pretensjami, oczywiście obróciła to w żart.

— Praca wzywała — odpowiedział jej, kładąc rękę na jej plecach, co kompletnie nie jej nie przeszkadzało. Spojrzała na czarnowłosego, który przyglądał się dwójce — No tak, zapomniałem. Znasz go? — zapytał, przypominając sobie o obecności przyjaciela. Wskazał na niego palcem, a JooRi była pod zdziwieniem jego kumpla. 

— Niezbyt. Czy to źle? Powinnam go znać? — skomentowała, nieco prześmiewczo patrząc na czarnowłosego, który zmierzył ją obojętnym spojrzeniem. Zauważyła z bliska delikatne rany, które wyglądało jeszcze gorzej, niż w sklepie. Do myśli przyszło jej, że tamte rany były one po walce. Dziewczynę zaciekawiły również liczne tatuaże. Między innymi pod uchem, gdzie była wytatuowana niewielka róża z kolcami. Zaś na prawej dłoni, na palcu wskazującym miał wytatuowane greckie słońce. Nie pominęła spojrzeniem wielu pierścionków i bransoletek.

Seokjin westchnął, szturchając go w ramię. Czarnowłosy zmienił wyraz twarzy, jednak wciąż wyglądał na groźnego.

— Ona mnie irytuje, muszę to robić? — powiedział niechętnie czarnowłosy — Yoongi — dodał, widząc zmęczony zachowaniem, wzrok Seokjin'a.

— Ta, wzajemnie, gburze. — powiedziała Joo z jadem — Muszę już iść, do zobaczenia — pożegnała się z najstarszym, oczywiście przytulając się z nim — Pa, gburze — usta wykrzywiła w wąski uśmieszek.

— Idź już, idź. Smarkulo — zaśmiał się prawie, że niesłyszalnie. Seokjin przewrócił oczami. Już wiedział, że tamta dwójka się nie polubiła. 

Uderzał w worek. W każdy nowy cios, wkładał coraz to więcej siły w skutek czego szybciej się męczył. Yoongi ciężko ćwiczył, wiele dla niego znaczyła wygrana. Pot ciekł mu po czole, nieprzyjemnie sklejając końcówki włosów. Niedaleko miejsca treningu, leżała butelka wody i dwie pary rękawic.

— Przywal raz, a porządnie! Skup się, a nie myślisz o niebieskich migdałach — krzyknął Jimin, biorąc łyka swojej kawy, wziętej na wynos w swojej ulubionej kawiarni.

— Kurwa, staram się! Myślisz, że to tak łatwo przychodzi? — ryknął zdenerwowany i chętny do dalszych ćwiczeń, Yoongi. Kierowała nim chęć wygranej.

W pomieszczeniu, oprócz dwójki przyjaciół, znajdowała się również pewna kobieta, z którą Yoongi miał do czynienia w nocy, tuż po wygranej walce.

— Jestem pewna, że i tak wygrasz. Niepotrzebnie się aż tak męczysz. Nie lepiej by było, gdybyś spędził ze mną miło czas? — powiedziała zalotnie, uwieszając się na jego ramieniu. Yoongi zignorował jej zachowanie, przyzwyczaił się do tak klejących kobiet. Prawdą było też, że nie przywiązywał się do nich, przyjmował je, a później się ich pozbywał, nie patrząc czy chcą to zrobić, czy też nie — Nie rozumiem po co on tutaj siedzi. Tylko nam przeszkadza — burknęła kobieta w stronę Jimin'a.

— Stul pysk — syknął cicho Jimin, nie chcąc wszczynać się w kłótnie. Najchętniej chciałby stamtąd wyjść, jednak był lojalny wobec przyjaciela. Obiecał na mały palec dokładnie go pilnować i męczyć w treningach.

Ciszę przerywały wznowione odbicia się rękawic od worka, oraz ciche sapnięcia czarnowłosego.

— W ogóle to nie mówiłem ci, ale Jeongguk zarezerwował sobie u nas urodziny. Trzeba będzie załatwić sporo alkoholu — rzekł Jimin, widząc jak blondynka nieprzyjemnie na niego patrzy. Kusiło go, by pokazać jej środkowy palec.

— Mam jakieś whisky w szafie. Coś się ogarnie — odpowiedział Yoongi, wciąż uderzając w worek treningowy. Nie przestawał, bo według swoich wymogów musiał być najlepszy.

— Przedzwonię do niego i zapytam się o gości — oznajmił Park, wstając z miejsca. Nie chciał przeszkadzać przyjacielowi w treningu, dlatego wyszedł z pomieszczenia.

Jimin był odpowiedzialny za wygląd sali klubowej, gości, alkoholu, napojów, ochrony i wszystkim, co było związane z imprezami. Posiadanie własnego klubu nie było dla niego niczym łatwym. Pod niewiedzą rodziców, którzy przebywali w Busan, otworzył własny, ekskluzywny i w cholerę drogi klub nocny. 

SING SUNNYWhere stories live. Discover now