31

289 18 0
                                    

Całe dłonie miała we krwi. Niestarannie uciskała ranę, by ulatniało się jak najmniej cieczy. Wokół niej stała przerażona rodzina SeRi i personel. Dwudziestolatka z płaczem tamowała krew, jednak nie równało się tą z pomocą lekarzy.

— Niech ktoś zadzwoni po pogotowie! — krzyknęła zrozpaczona kobieta, która trzymała się z tyłu tłumu. Jimin miał przy sobie telefon, dlatego trzęsącymi się dłońmi zadzwonił po pomoc.

Joo cała drżała i nie mogła powstrzymać swojego płaczu. Coraz ciężej wdychała powietrze. Zrobiło jej się niedobrze, gdy na sukience pojawiła się jeszcze większa plama.

— Nie zamykaj oczu, błagam — zaszlochała młodsza, odgarniając włosy z oczu SeRi.

— Seongjoong — wyszeptała z wielkim trudem, naciskając dłonią na plamę krwi na swojej sukni. Podniosła swoją rękę i wystawiła ją w stronę swojego chłopaka, który leżał niedaleko niej.

— Leż. Nie możesz się ruszać. Zaraz przyjedzie pogotowie i was zabierze. Wszystko będzie dobrze — zajęczała, pozwalając na upływ łez. Głaskała ją po głowie i twarzy.

Yoongi musnął dłońmi ramię Joo. Próbował ją uspokoić, jednak najpierw musiał samemu dojść do celu i połączyć wszystko w jedno. Na samym początku urodzin już mu coś nie pasowało. Czuł na sobie potężny i niebezpieczny wzrok. Problemem była niewiedza.

— Kurwa — mruknął, patrząc na zranionego Seongjoong'a. Ukucnął obok niego i złapał za dłoń — Zabiję gnoja.

Przez otworzone okna na sali, było słychać dźwięk jadącej karetki na sygnale. Personel wyszedł z budynku i nakierował ratowników na salę, gdzie leżeli ranni. Wszyscy się odsunęli i dali działać znawcom.

— Joo, nie możesz wszystkiego zrobić. To są ludzie, którzy wiedzą co robią. Weź głęboki oddech i spójrz na mnie — poczuła uścisk na swojej dłoni. Obróciła się w bok i spojrzała ze łzami w oczy koszykarza — Nic im nie będzie. Wyjdą z tego.

Joo ułożyła dłoń na jego klatkę piersiową i zacisnęła materiał koszuli. Chłopak położył prawą dłoń na jej plecy i pociągnął w swoją stronę, by mogła się do niego przytulić.

— Obiecuję.

Szpitalne światło odbijało się w jej oczach. Dreptała z nogi na nogę, czując powoli działanie leków uspokajających, które dał jej lekarz dyżurujący. Na korytarzu nie było wiele ludzi, jedynie kręciło się kilka pielęgniarek i lekarzy uciekających do poszczególnych sal.

— Wiadomo coś? — spytał Jimin, przysiadając się do dziewczyny. Obok Joo również siedział Jeongguk i Seokjin. Młodszy z chłopaków pokiwał przecząco głową — Gdzie jest Yoongi?

— Nie odbiera od nas telefonu — odpowiedziała krótko Joo, rozpoznając buzującą się złość w jej ciele — Jestem pewna, że pojechał go szukać.

— Tak uważasz? Sam pojechałby na gotową śmierć? — Seokjin zmarszczył brwi. Nie układało mu się to wszystko w głowie.

— Kto powiedział, że pojechał sam? — uśmiechnęła się smutno. W głowie miała tak wiele pytań.

— Co masz na myś- — zainteresował się najstarszy. Przerwał mu skrzek otwieranych drzwi od sali operacyjnej — Doktorze, i jak? — dopadł do niego i ze zmartwieniem oczekiwał na jakąkolwiek odpowiedź.

— Nie ukrywam. Było kilka problemów, ale wyszliśmy z opresji i oboje są wykończeni. Żyją, spokojnie. Proszę niech ktoś pójdzie ze mną do gabinetu, muszę podać papiery. Proszę również o kontakt z rodziną — uśmiechnął się lekarz i wstąpił do swojego gabinetu. Z sali wyjechało najpierw jedno łóżko, na którym leżała SeRi, zaś chwilę potem Seongjoong.

SING SUNNYWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu