23

36 4 0
                                    

W drodze powrotnej Jackson i Mark wrócili na miejsce tylko aby zabrać swoje kilka walizek. Nie mówiąc gdzie pójdą aby nie ryzykować, pieszo udali się do lokalu zapewnionego przez Sungjina. Obiecali skontaktować się za tydzień jeśli wcześniej nic się nie wydarzy, a do tego czasu mieli przygotować się na wojnę z cieniem - samotnie, bez znajomości przeciwnika.

Sungjin nie mógł przenocować ich w swoim klubie ani żadnym budynku, w którego był posiadaniu, ponieważ byłoby to zbyt oczywiste, a zatem ryzykowne. Zamiast tego podał im adres opuszczonej szkoły, gdzie jak bezdomni mieli się schronić przez jakiś czas. Było to najbezpieczniejsze wyjście, zwłaszcza, że część budynku się zawaliła, dlatego nie mogli tam nikogo spotkać.

Miejsce mieszkalne przeznaczone dla nauczycieli znajdowało się na samej górze i tam właśnie mieli się schronić. Odkąd szkoła została opuszczona, widocznie nikogo tam nie było. Po parterze i piwnicy czasem błądziły koreańskie nastolatki spragnione zabawy, ale na najwyższe piętro nie było możliwości aby wszedł ktokolwiek bez wampirzych umiejętności. Wydawało się to idealnym schronieniem dopóki nie będzie po wszystkim.

- Domyślasz się czego twój szef oczekuje? - zagadnął Jackson. Nawet nie rozpakował swoich rzeczy, tylko rozłożył sobie śpiwór i opadł na niego bez sił. - Czego mamy się po nim spodziewać?

Mark również rozłożył sobie posłanie i usiadł na nim, obejmując kolana rękoma. Wzrok wbił martwo w podłogę.

- Zostało nam niedużo czasu do konfrontacji - rzucił, nadal nie patrząc na Jacksona. - Kiedy dowie się, że nie przeszedłem Oczyszczenia, nie będzie się hamował. Obawiam się, że to będzie walka na śmierć i życie.

- Więc w czym problem? - odparł naiwnie. - To walka między wami, nie będzie się spodziewał pomocy. Zagramy nieczysto. Poprosimy kogoś od Sungjina. Nie da sobie rady z taką przewagą.

- Myślisz, że on nie zrobi tego samego? - zapytał pesymistycznie. - Nie byłem jego jedynym łowcą. Na pewno wziął najlepszych ze sobą. Nie przyleciałby od tak do Korei, samotnie.

- Więc zrobimy wszystko aby pokonać jego łowców. Wierz mi, Mark, jest więcej sposobów na zabicie człowieka niż na zabicie wampira.

Mark niepewnie podniósł głowę aby zorientować się, że Jackson przez cały czas obserwował jego kamienną twarz. Speszony odwrócił wzrok, chociaż wiedział dobrze, że przy Jacksonie nie ucieknie przed niczym. Widział zdecydowanie więcej niż Mark pokazywał.

- Kiedy składałeś przysięgę - zaczął Jackson powoli, na co Mark znowu skierował na niego wzrok - miałeś pracować dla JB, tak? Ale teraz ją złamałeś. Dlaczego jeszcze żyjesz?

- Ta przysięga nie wygląda jak twoja i Sungjina - wyjaśnił. - To znaczy, powinna tak wyglądać, ale mój szef traktował to jak biznes, więc była tylko elementem umowy. A ja nie jestem nawet wierzący. Jeśli złamałem zasady, powinienem był się stawić przed sądem i tam zostać stracony, ale uciekłem od tego. Dlatego Jaebeom chce mnie teraz zabić własnymi rękami.

Dłużej nie ciągnęli tego tematu gdy w końcu Jackson podniósł się i wyjął z torby butelkę wody. Całe następne działania były jedną wielką niewiadomą; nie mieli pojęcia ile czasu tam spędzą ani jak przygotować się do spotkania z Jaebeomem.

Gdy zaczynali przyzwyczajać się do obskurnego mieszkanka, Mark zaczął spacerować po piętrze aby nic nie mogło go zaskoczyć nawet tutaj.

- Sungjin pokazał mi to miejsce - wspomniał Jackson. - Byłem tu z nim za którymś razem. Tylko on wie, że jesteśmy tutaj. Gdyby policja nas znalazła, pewnie zainteresowaliby się, ale wtedy to on by z nimi porozmawiał. - Jackson zawahał się na chwilę, po czym uśmiechnął się sam do siebie i oblizał wargi. - Wiesz, że wampiry mają silną umiejętność perswazji?

𝓗𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓪𝓿𝓸𝓲𝓭 𝓽𝓱𝓮 𝓼𝓾𝓷 » GOT7 MARKSONWhere stories live. Discover now