CZ II | ROZDZIAŁ 11 | MARATON 3/7

778 33 4
                                    


Lea's POV:



Usłyszałam hałas. Niechętnie otworzyłam oczy, a zapalone górne światło dodatkowo raziło. Jęknęłam niezadowolona. Usiadłam, konfrontując się z gniewnym spojrzeniem Justina.


-Co się dzieje? -Zapytałam tuż przed tym nim przetarłam zmęczone oczy i mimowolnie ziewnęłam.-Na dziewiątą muszę być w pracy. -Powiedział krzątając się po łazience. Spojrzałam na zegarek, 7:48... Niee... Za wcześnie. Naciągnęłam kołdrę po samą szyję. Było mi zimno.


Już prawie zasypiałam, już jakby mi się coś śniło, było mi tak błogo i przyjemnie, ciepło, gdy nagle poczułam chłód i ból na tyłku.


-Byś mi pomogła Lea. -Usłyszałam irytację w jego głosie. -Czy Ty mnie właśnie uderzyłeś? -Usiadłam, patrząc na niego w lekkim szoku. Nagle zrobiło mi się gorąco i kołdra nie była już potrzebna. Nim na mnie spojrzał i mi odpowiedział, rozłożył deskę do prasowania. -Nie uderzyłem. Klepnąłem raptem. -A więc jak wstanę, to Ci oddam. -Oznajmiłam mu. -A postanowiłam wstać teraz. -Podeszłam do niego i się zamachnęłam, trafiając w... powietrze. Złapał mój nadgarstek, perfidnie drwiąc z mojej nieudanej próby "klepnięcia" go.-Nie radziłbym ponownie tego robić. Lea, trochę szacunku... Jestem Twoim facetem.


Moim facetem... 


W mojej głowie taka myśl wydawała się być do niedawna nierealna.

-A ja Twoją kobietą... -Nawiązałam do tego co powiedział przed chwilą, jednak wydawałoby się, że niedowierzał w to, co słyszy. -I nie powinieneś tego robić ponownie. -Powiedziałam, pół żartem, pół serio. Tajemniczy uśmiech wkradł się na jego twarz. Wciąż czułam lekkie mrowienie na pośladku. Takie dziwne, co gorsza, nie takie złe.

-Jako moja kobieta nie powinnaś oponować. I mi pomóc. Na przykład z tym. -Kiwnął w stronę żelazka.


W sumie mogłam mu pomóc. To przecież nic takiego.-No to ja przeprasuję. -Powiedziałam chwytając za nieznane mi żelazko. Oglądałam jakie ma funkcje, kiedy Justin zwinnie przekręcił pokrętło na odpowiedni tryb prasowania. Rozkładałam mu śnieżnobiałą koszulę na desce, w tym momencie on zniknął z mojego pola widzenia. 


Zaczęłam mu ją prasować, co chwila ziewając. Byłam zmęczona. Nie wyspałam się, a wczorajsza noc była pełna wrażeń. Nie spodobało mi się to co Justin dał mi jako zadanie. A raczej co mi odebrał. Mianowicie alkohol. Jednak z dzisiejszego punktu widzenia byłam mu za to wdzięczna, bo przecież mogłam się czuć znacznie gorzej. Justin nagle wparował do pokoju, kiedy ja swoim tempem prasowałam koszule.

-Lea, już? -Wyglądał na nieco zestresowanego.-Już prawie. -Dokończyłam kołnierzyk, po czym podałam mu koszulę. -Jedziesz do pracy? -Zapytałam zaciekawiona.-Tak. -Powiedział, zdejmując koszulkę. Zapatrzyłam się na krótką chwilę. Onieśmielał mnie. Natychmiast musiałam odwrócić wzrok. Nie chciałam, żeby widział, że mu się przyglądam.


-Na dole jest śniadanie. Zejdziesz, czy mam Ci pomóc? -Spojrzał na kostkę.-Zejdę. -Powiedziałam, wolnym krokiem kierując się do wyjścia z pomieszczenia. Po wspólnym śniadaniu, Justin pożegnał się ze mną, po czym odjechał. Poprosiłam go żeby tym razem zostawił mi klucze od domu. Musiałam dwa razy mu o nich przypomnieć. Mogłoby się wydawać, że nie chciał się z nimi rozstać, albo po prostu zbyt się śpieszył do pracy i najzwyczajniej w świecie zapomniał. W każdym bądź razie miałam owe klucze. 

Kidnapped for Him [JB] (Porwana dla niego)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz