CZ II | ROZDZIAŁ 10 | MARATON 2/7

790 37 10
                                    


Lea's POV:



Znudziło mi się oglądanie telewizji, głodna też nie byłam. Zdecydowałam się iść po bruneta. On wciąż ma mój telefon. Chciałam go jakoś odzyskać. Tak ukradkiem. 


Siedział w kuchni zamyślony. Pokuśtykałam do krzesła i usiadłam.

-Co to? -Zapytałam patrząc na białą teczkę, leżącą na stole.-Nic takiego. Zostawię Cię jutro na dłużej Lea. Mam dużo pracy. -A ja też mogę jechać? -Popatrzył na mnie jednoznacznie. -Nie. -Zanudzę się tutaj. -Od przyszłego tygodnia będziesz miała lekcje. -To co ja mam robić? Cały dzień? -Nie podoba mi się taka wizja.-Nie cały dzień. Po południu przyjadę. -Żebym chociaż miała sprawną kostkę. -Do bani. Wszystkiego mi się odechciało. -Albo żeby chociaż ciepło było.-Niedługo będzie wiosna. -Taa. A jest jakieś piwko chociaż? -Przeniósł na mnie zdziwiony wzrok.-Piwko? -zapytał jakby niedowierzając. Pokiwałam głową. 

-Lea masz język. 

-Chcę piwko.

-Nie mam piwa bezalkoholowego. -W takim razie poproszę to z alkoholem. -Wyszczerzyłam się jak głupia. Patrząc na mnie spod byka, wstał powoli, po czym otworzył lodówkę i wyjął dwa piwa w szkle. Postawił je na stole, a sam otworzył szafkę. 


Wooo, siedem procent. 

Oczy mi się zaświeciły. Dopiero niedawno zaczęłam pić piwka ze znajomymi, którzy piją już mocniejsze trunki. Mi piwko smakowe odpowiadało. Te przede mną było mi nieznane. Nie wyglądało na smakowe. Jak się okazało, Justin poszedł po otwieracz. Kiedy już otworzył, wziął oba piwa w rękę, po czym przeszedł do salonu. Wstałam i zaczęłam kuśtykać w tamtym kierunku. Odwrócił się, pewnie z zamiarem wrócenia po mnie. Najwidoczniej nie pomyślał o tym, że mogę chodzić sama. 

Bo przecież mogę! 

Usiadłam obok niego na kanapie. Ściągnęłam kapcia. Dzisiejszego dnia na stopie nosiłam tylko jednego. Sięgnęłam rękoma do zabandażowanej kostki i odwinęłam go. Zadbałam o to żeby pomalować dziś paznokcie. Miały ładny, niebieski kolor. 

Mój ulubiony. 

Justin leciał po kanałach, aż w końcu natknęliśmy się na jakąś komedię: Żona na niby. Zapowiadał się fajny film. Sięgnęłam po zimne piwo. Powoli zaczęłam je pić i już po chwili poczułam ciepło na policzkach. Film i dialogi też wydawały się jakoś zabawniejsze. Mimowolnie się zaśmiałam, czym przyciągnęłam na siebie uwagę bruneta.

-Chyba już Ci starczy tego piwa. -Jjejku, dlaczego on musi być taki pospinany.-Nie-e! -Nie ruszaj się. -Powiedział i zniknął, a ja skupiłam się w tym czasie na filmie. Lecą na Hawaje! 


Też chcę!

Po chwili wrócił, niosąc ze sobą maść i gazy. Usiadł i chwycił mnie w łydce. Musiałam się nieco przekręcić, wiedząc co planuje. Położył sobie moją nogę na udzie, po czym zaczął rozprowadzać zimny żel na mojej skórze. Przyjemnie chłodziło do czasu, kiedy maść nie zaczęła działać. To co po niej się działo to już inna historia. Rozgrzewało mi nogę, aż czułam takie jakby mrówki w tym miejscu. Nie było to aż tak przyjemne. Czasem nawet za mocno promieniowało to ciepło. W tym momencie i tak było mi dobrze. Ponownie napiłam się piwa.

Justin szybko mnie dogonił i niemalże w tym samym czasie zaczęliśmy pić drugą butelkę. Było mi tak dobrze i błogo. Wybaczyłabym teraz wszystko i wszystkim. Zorientowałam się, że mam na sobie jego wzrok. Patrząc w jego oczy niemalże poczułam smak czekolady. -Może kogoś zaprosimy? -Adama? -Justin zapytał. Zrobił to w taki sposób jakby mnie podpuszczał. Jakby pytanie było sarkastyczne.-Możemy. -Powiedziałam wesoło. Wyjął telefon i zadzwonił do kogoś. Po tym jak zakończył rozmowę, mogłam wywnioskować, że to nie Adam a jego koledzy. Będzie zabawnie. Nabrałam takiej ochoty żeby potańczyć. Spojrzałam na już owiniętą kostkę, wiedząc, że to głupi pomysł.

Kidnapped for Him [JB] (Porwana dla niego)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz