ROZDZIAŁ 4

6.7K 188 17
                                    


  Justin's POV:


Po cichu przekręciłem zamek w drzwiach, żeby nie obudzić Lei. Otworzyłem drzwi i po cichu podszedłem do niej. Nie spała, leżała na boku i patrzyła się pustym wzrokiem przed siebie.


-Wyspałaś się?- zapytałem i usiadłem koło niej
-Mogę iść do domu?- zapytała cichutko
-Teraz tu jest twój dom skarbie.- Powiedziałem i odsłoniłem jej zaróżowiony policzek, który pokrywały kosmyki włosów.
-J-ja chcę do mamy- szepnęła i zamknęła oczy. Uśmiechnąłem się, ponieważ to co powiedziała zabrzmiało bardzo dziecinnie.
-Ubierz się w to- położyłem za nią damskie spodenki, które wziąłem od siostry i koszulkę, również od niej.
-Za chwilę do ciebie przyjdę i oczekuję, że będziesz ubrana- powiedziałem i przejechałem palcem po policzku blondynki. Wstałem i wyszedłem, zamykając drzwi na klucz.



Lea's POV:


Odkryłam kołdrę, pod którą się znajdowałam i spojrzałam na ubrania. Zdziwiłam się, spodziewałam się męskich ubrań, ale o dziwo były one damskie. Podniosłam rzecz z jeansu i okazała się ona spodenkami, ładnymi spodenkami. Wstałam z łóżka i przymierzałam się do założenia bluzki.. Chwila, stanik. Zaczęłam się rozglądać po pokoju, ale nigdzie go nie widziałam. Pewnie i tak jest jeszcze mory. Co ja mam teraz zrobić? Ta bluzka nie jest aż tak luźna i jestem pewna, że nie zakryje wszystkiego tak jak powinna. Postanowiłam zostać w koszulce w której spałam. Nie mam zamiaru jej zdejmować dopóki nie da mi osobiście stanika.



Kiedy byłam już przebrana usiadłam na boku łóżka i zaczęłam myśleć o mojej rodzinie. Chcę do nich wrócić! Jestem w... Nawet nie wiem gdzie jestem! Mój wzrok powędrował w stronę okna. Chwilę na nie popatrzyłam i podeszłam do niego. Na moje "szczęście" było wysoko. Spojrzałam w dal, przed siebie, ale jedyne co było w zasięgu mojego wzroku to lasy, pola i jakaś droga Bóg wie dokąd. Muszę się jakoś stąd wydostać. Usłyszałam kroki po schodach i brzęczenie kluczy. Szybko odsunęłam się od okna i usiadłam na łóżku. Ze strachem patrzyłam się na klamkę i miałam wrażenie, że czekam wieczność aż się poruszy.


-Przebrana? Chwila. Czemu nie założyłaś koszulki, którą ci dałem?- powiedział z poważnym wyrazem twarzy, a ja nie mogąc nad tym zapanować zaczęłam się bać. Zaczął się do mnie zbliżać.
-Nie mmam... Nie wiem gdzie jest- Jego intensywny wzrok powodował, że bałam się go. Bałam się zapytać. Mój język odmawiał jakichkolwiek działań.
-Ah.. Chodzi ci o stanik, tak Lea? - Zapytał z lekkim uśmieszkiem, a ja przytaknęłam głową z zakłopotaniem.
-Jest w łazience. Zobaczę czy już wysechł- powiedział i poszedł do łazienki. Położyłam ręce na kolana i spojrzałam przed siebie. Moje serce zaczęło bić szybciej a moje źrenice się powiększy.


Nie zamknął drzwi. Są uchylone, czy to tylko moja wyobraźnia? Działaj Lea!


Wstałam po cichu i podbiegłam najciszej jak się da do drzwi. Serce waliło mi niemiłosiernie kiedy próbowałam uchylić drzwi szerzej. Pod wpływem adrenaliny dłonie zaczęły mi się pocić.

-Jest wilgotny- Usłyszałam głos z łazienki, a po chwili kroki. Natychmiast odskoczyłam od drzwi w stronę komody.
-Co ty robisz?- zapytał nagle surowym tonem.
-T-to ty?- Wskazałam palcem na zdjęcie, które znajdowało się w ładnej ramce na komodzie.


Boże dziękuję ci za to, że ono się tu znajduje.


-Taa, ja i moja siostra- Justin zaczął mi o niej opowiadać, ale moje myśli poświęcały największą uwagę na sytuację, która miała miejsce jeszcze parę sekund temu. Czuję jak bardzo moje policzki są gorące.


Wszystko przepadło...


Przez tą myśl zachciało mi się płakać, jednak wyrwał mnie z niej Justin.


-No chodź- Tępo się we mnie wpatrywał, wysunął rękę w moją stronę.

W tym momencie bałam się nie podać mu ręki. Kiedy schodziliśmy po schodach, z salonu usłyszałam głosy tych samych chłopaków, którzy mnie porwali. Justin zaczął kierować się do kuchni, a ja rzecz jasna za nim, gdyż ciasno trzymał moją rękę.

-Siema Bieb- Powiedział ten co prowadził wtedy samochód.
-Wyrwałeś Nathan?- Spytał Justin z cwanym uśmieszkiem zatrzymując się na chwilę przy grupce chłopaków, którzy wygodnie siedzieli na kanapie.
-Pff. Ja nie wyrwę?- odpowiedział kierowca pewny siebie.
-Yyy...Tak- Powiedział Justin a reszta zaczęła się śmiać. Kierowca przewrócił na wszystkich oczami i sięgnął po puszkę piwa znajdującą się na stoliku przed kanapą.
-Jak tam twoja zabawka Bieber? Przyznaj, że nieźle wybraliśmy- Kierowca zmrużył oczy na mnie, a ja nie wiem czemu ale schowałam się za Justina na co on się zaśmiał.
-Muszę ją nakarmić bo jest głodna, a wy trzymajcie łapy przy sobie bo urwę jaja i zrobię breloczek- Powiedział w połowie żartem, w połowie na serio.

Chwycił mój nadgarstek i zaprowadził mnie do kuchni, po czym posadził na jednym z krzeseł i zaczął przygotowywać śniadanie.

-Powiedz mi Lea, lubisz naleśniki?- zapytał a ja się ucieszyłam, że właśnie to dziś zjem.
-Bardzo- Powiedziałam cicho. U mnie w domu mama nie robiła ich zbyt często, gdyż w domu tylko ja je lubiłam. No i moja siostra, ale ona ma pięć lat więc za dużo ich nie zjadała. Znów myślami powróciłam do mojej rodziny czego pożałowałam. Moje oczy zaczęły robić się jak szklanki a uczucie tęsknoty potęgowało się z sekundy na sekundę.


Kiedy już Justin przygotował mi naleśniki, podał mi je oraz nutellę i dżem.


-Wszystko ma zniknąć- powiedział stanowczo, a mnie strach przeleciał. Przez myśl mi nie przeszło, żeby go w tym momencie nie posłuchać. Nie wiem jakim cudem, ale zmieściłam wszystko. Siedział na przeciwko mnie i mi się przyglądał. Kiedy już zauważył, że zjadłam wziął ode mnie talerz.

-Grzeczna dziewczynka- Uśmiechnął się lekko z nutą dumy, po czym włożył talerz do zlewu.
-C-czy mogę pooglądać telewizje?- zapytałam z nadzieją, ale zanim to zrobiłam powędrowałam wzrokiem w stronę salonu i zauważyłam, że jest pusty. W moim przekonaniu utwierdziła mnie cisza jaka panowała w salonie.
-Masz 15 minut. Powiedział i zaczął coś robić w kuchni. Nie zwracałam w tym momencie uwagi co bo jedyne o czym w tym momencie myślałam to ucieczka z tego przeklętego miejsca...


Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizje. Podgłosiłam ją, żeby nic nie słyszał po czym wzięłam pilot do ręki i zaczęłam się z nim kierować w stronę drzwi. Tym razem na moje szczęście drzwi znajdowały się na wprost telewizora. Zanim dotknęłam klamki przełączyłam kanał, aby rozwiać jakiekolwiek podejrzenia odnośnie ucieczki, po czym delikatnie zaczęłam przekręcać klamką. Mój oddech był niespokojny, a serce waliło jak oszalałe.


Dziękuję za otwarte drzwi! Ha! To wydaje się prostsze niż zakładałam! Odstawiłam pilot na podłodze koło drzwi, dbając o to aby po cichu je zamknąć. Kiedy już mi się to udało, rzuciłam się biegiem w stronę lasu. Biegłam ile sił w nogach co chwilę się o nie potykając. Drzewa były coraz bliżej, ale nagle poczułam jak jedna z gałęzi zaczepiła się o moje spodenki. Szarpnęłam szybko za materiał i zaczęłam biec w głąb lasu. Nie wiem gdzie, po prostu przed siebie...



Justin's POV:



Skończyłem właśnie czytać gazetę, i zacząłem myśleć nad tym, żeby może zrobić dla Lei jakiś deser. Jeśli chodzi o jakieś gotowanie, czy pieczenie to nie przeszkadza mi to. Nawet to lubię, ale wkurwia mnie jak coś mi nie wyjdzie.


-Lea.. Ścisz trochę!- krzyknąłem do niej.. Nic- Lea!- znów nic. Spojrzałem w stronę salonu. Pusto. Wstałem szybko na nogi i szybkim krokiem podszedłem zobaczyć czy drzwi są zamknięte.



KURWA! Który taki mądry?!



Szybko ubrałem buty i chwyciłem kurtkę. po czym szarpnąłem za klamkę, jednak coś zgrzytnęło mi pod nogą. Przeniosłem wzrok w to miejsce i zauważyłem pilot.


No no... Spryciula.



Wybiegłem z domu, nie wiedząc gdzie się udać, w którą stronę.



A gdzie ty byś pobiegł? W pole?.. Odpada. Byłbym widoczny. Droga? Tym bardziej odpada. Las.


Zdałem się zaufać mojemu instynktowi i słusznie, gdyż zauważyłem kawałek materiału jeansowego. Jak się domyślam od spodenek. Zacząłem biec w tamtą stronę. Lea była boso i dzięki temu mogłem zobaczyć ślady. W nocy padało i jest pełno błota. Nie zwalniałem tępa narzuconego na początku.


-Lea!- wydarłem się i usłyszałem jak ktoś wciąga powietrze.


Musi być gdzieś blisko.


-Lea. Kochanie. Chodź do mnie- powiedziałem spokojnie. Uważnie nasłuchiwałem się otoczenia, po cichu stawiałem kroki chodząc w pobliżu.- Nie zrobię ci krzywdy- Zza jednego drzewa usłyszałem ciche pociągnięcie nosem.- Lea, jeśli wyjdziesz teraz spotka cię mniejszy ból. Nie karz mi czekać!- Teraz już się wydarłem. Zauważyłem trochę blond włosów, które bardzo kontrastowały z tym otoczeniem.
-Lea słonko, widzę cię- Zaśmiałem się. Wolno zacząłem podchodzić w jej stronę. Znów pociągnęła nosem.
-I-idź stą-ąd- wyłkała
-Chodź tu do mnie. Jeśli przyjdziesz teraz nic ci się nie stanie. Chodź kwiatuszku- Zacząłem ją spokojnie wołać, tym samym zbliżać się do niej.
-Z-zostaw mnie, błagam- szlochała, a ja podbiegłem do niej i ją złapałem za ręce, po czym ciasno chwyciłem ją w tali...Zaczęła się wyrywać i piszczeć. Widać po niej było, że już nie miała siły. Poddała się i jedynie szlochała w niebo głosy.
-Shh... Uspokój się- zaśmiałem się na jej bezsilność. Zdjąłem kurtkę i zarzuciłem ją na jej ramionka, które dygotały z zimna. Wziąłem ją, jedną ręką pod kolanami natomiast drugą rękę umieściłem pod jej plecki. Przymknęła oczy ze zmęczenia. Zacząłem kierować się w stronę domu. Jej głowa opadła na zagłębienie mojej szyi. Była senna, brudna i zmęczona.
-Wyglądasz jak leśny potworek- zaśmiałem się- Masz liście we włosach, podarte spodenki, ufajdaną koszulkę i nogi. Pokazałaś klasę ci powiem.- przysypiała mi w ramionach, kiedy ja mówiłem do niej.- Znam ten las jak własną kieszeń. Wychowywałem się w tych okolicach, w tym domu. Mieszkam bardzo daleko od miasta. Nigdzie byś nie uciekła. To słodkie, ze myślałaś, że uciekniesz.

-Proszę, pozwól mi wrócić do domu- wymamrotała sennie.

-Wracamy właśnie. Gdybyś tak daleko nie uciekała bylibyśmy szybciej. Wiesz... Spodziewałem się, że będę zły na ciebie, ale teraz chce mi się śmiać. Ciągle widzę cię za tym drzewem... Taką przerażoną. Ale najśmieszniejsze jest to, że ja cię widziałem, wiesz mała?- mruknęła coś niezrozumiałego dla mnie pod nosem i chyba zasnęła.

-Mam parę pomysłów jak wybiję ci z głowy pomysł na kolejne ucieczki słonko- zaśmiałem się i spojrzałem na jej nieskazitelnie śliczną twarz...



..........................................................................................................

No i jak wrażenia? Co myślicie o Justinie? Nie jest taki zły, co? Czy to tylko pozory?Proszę o komentarze jak i gwiazdki. Motywacja na maksa! ;)

Kidnapped for Him [JB] (Porwana dla niego)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz