CZ. II | ROZDZIAŁ 7

1.3K 61 18
                                    


Lea's POV:





Już dłuższy czas nie mogłam zasnąć. Spoglądając na zegarek, widziałam godzinę szóstą rano. Wiercąc się z boku na bok w końcu postanowiłam doprowadzić się do porządku i zejść na dół. Nie wiedziałam czy w domu jestem sama, czy Justin śpi. Podeszłam do szafy, otwierając ją na oścież. Spódniczka, rajstopy i gruby sweter. Wyjmując te rzeczy poszłam do łazienki, gdzie ubrałam się, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Spojrzałam na swoją niewyraźną, nieumalowaną twarz. Sięgnęłam po wiklinowy koszyczek. Mascara. Pomalowałam rzęsy. Wychodząc z łazienki sięgnęłam plecak, w którym miałam błyszczyk. Nałożyłam grubą warstwę błyszczyka na usta, po czym zaczęłam się pakować do szkoły. Moje pakowanie wyglądało następująco. Schowałam błyszczyk z powrotem. Nie miałam pojęcia, gdzie reszta moich rzeczy. Przybita zeszłam na dół, póki pamiętałam, gdzie jest kuchnia. Zrobiłam sobie herbatę. Usiadłam na blacie. W ciszy, zakłócanej jedynie tykającym zegarem, lustrowałam pomieszczenie. Przemierzyłam wzrokiem każdy, dostępny dla mnie kąt i spojrzałam w dół na kubek. Od niechcenia odsunęłam pierwszą lepszą półkę niemalże pod sobą. Sztućce, ułożone w nienaganny sposób. Upiłam łyk gorącej herbaty.




To wcale nie głupie.




Pomyślałam, odkładając herbatę na blat. Zeskoczyłam z niego, po czym zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki. Starałam się zrobić to najciszej jak mogłam. Nie chciałam, żeby Justin, widząc co robię, pomyślał, że mu nie ufam. Ja pierdolę, nie ufam mu, staram się, ale go nie znam. To znaczy... Powinnam go znać. Nie czuję się dobrze z zaistniałą sytuacją, ale jest mi go szkoda. Nie dość, że jego dziewczyna miała wypadek, to jeszcze nie wie kim jest. Ja bym się załamała. Jak dotąd same chochelki, kuchenne przybory i inne takie. Jednak w szafce koło okna zauważyłam zielony koszyk z lekami. Wyciągnęłam go. To pewnie moje leki. Zaczęłam przeszukiwać opakowania lecz co innego zwróciło moją uwagę. Między paracetamolem i xanaxem zauważyłam strzykawkę. Pod nią jakieś zapakowane ampułki. Nieotwarte. Czy on ma cukrzycę? Na to wygląda. Usłyszałam kroki po schodach. Schowałam koszyk na miejsce, podchodząc do kubka z jeszcze gorącą herbatą. -Dzień dobry słońce. -Usłyszałam za sobą i już po chwili poczułam oplatające mnie ramiona. Zostałam "wyściskana". Po chwili poczułam jak składa na moim policzku pocałunek. Z zaskoczeniem wpatrywałam się przed siebie, na kuchenne kafelki. To Twój chłop Lea. Bez paniki. -Dzień dobry. -Odpowiedziałam niepewnie, rannym, przerywanym głosem. Chrząknęłam nieco. Masakra. -Zawieziesz mnie do szkoły? Dziś poniedziałek. -Powiedziałam w końcu, widząc jego twarz. -Nie musisz jeździć do szkoły. -Byłoby fajnie, ale muszę. Do egzaminów zostało jeszcze trochę czasu. -Załatwiłem Ci w tygodniu indywidualny tok nauczania. Jesteś po wypadku kochanie. To nie są żarty. -Powiedział, po czym otworzył lodówkę, wyciągając jajka i mleko. -Naleśniki? -Zapytał uśmiechając się lekko.-Tak. Justin, ja jednak wolałabym do szkoły jeździć. Stałam obok, wpatrując się w jego twarz, która nie wyrażała niczego. Zaczął sypać mąkę do szklanki a następnie do miski. -Zawieziesz mnie? -Zaczęłam tracić cierpliwość. Ni stąd ni zowąd przejechał szybko ubrudzonym od mąki palcem po moim nosie.




Serio?

Kidnapped for Him [JB] (Porwana dla niego)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz