-Cześć. - rzuciła szybko D i jej wzrok z powrotem przeniósł się na telewizor.
-Devin posłuchaj, jestem świadoma tego, jak mogłaś się wtedy poczuć... - już miałam kontynuować, ale dziewczyna mi przerwała.
-Planowałaś mi chociaż o tym powiedzieć?
-Oczywiście, że tak.
-Dlaczego w takim razie tak się z tym kryłaś?
-Bo czekałam na dobry moment. Bałam się jak zareagujesz i wszystko.
-Czyli dlatego mi nie powiedziałaś. Bałaś się, że odwale jakąś scenke.
-Wiesz, że to nie o to mi chodzi.
-Chyba właśnie o to. Te malinki pewnie też nie były wyzwaniem.
-One akurat były. Po prostu się raz z nim całowałam. No, w sumie to już dwa. - Devin głośno wciągnęła i wypuściła powietrze.
-Okej. - zaczęła i położyła swoją dłoń na udzie. - Może trochę zbyt gwałtownie zareagowałam. - powiedziała a ja delikatnie podniosłam jedną brew. - No dobra, może trochę bardzo. - rzekła na co obie się zaśmiałyśmy. - CZEKAJ CZEKAJ. JA WIEM COŚ NA TEMAT JEDNEGO, NIE DWOCH CAŁOWAŃ!?
-A, no, tak. No... to dzisiaj się trochę z nim pokłóciłam i potem jak przyszedł mi oddać dokumenty to porozmawialiśmy, przeprosilismy się, no i...
-Matko...
-Nie bądź zła, wiesz, że to ty jesteś moją rodziną. I to ciebie kocham nad życie. - po mojej wypowiedzi dzieczyna sporzała na mnie z boku, po czym przekręciła oczami i się do mnie przytuliła.
-Też cię kocham. - wymruczała pod nosem. Po chwili się ode mnie odklejając. - nie spodziewałam się, i to tak jakoś samo wyszło i... i poczułam sie...
-Dobrze spokojnie rozumiem. - powiedziałam widząc jak dziewczyna powoli gubi się w tym co mówi.
-Ale jak Cię skrzywdzi to jest martwy. W każdym możliwym znaczeniu. - dopowiedziała o wiele pewniej i zdecydowaniej.
-Sama tego dopilnujesz prawda? - zapytałam wiedząc, że Devin i mnoe łączy ta sama krew i naprawdę zdeterminowana jest do tego zdolna.
-Jakże by inaczej. - okej to pora, żeby zacząć się bać.
-Nie ładnie tak straszyć ludzi. - zaśmiałam się i delikatnie uderzyła dziewczyne w ramię. Zauważyłam że się skrzywiła. Cholera. - Co jest.
-Nic takiego.
-Widze przecież, że coś nie tak.
-Skończyły mi się przeciwbólowe.
-Devin, wiesz, że miałam mi mówoć o takich rzeczach.
-No... to teraz jesteśmy kwita. - na jej słowa głośno westchnęłam.
-Okej, dobra, ty siedzisz tu i nigdzie się nie ruszasz, a ja idę do apteki. - powiedziałam gestykulując przy tym i po kolei wskazując na Devin, kanapę i siebie samą oraz gdzieś za siebie, co miało wslazywac na aptekę. Dziewczyna tylko potwierdzila delikatnie głową. Wstałam i od razu udałam się w stronę wyjścia z mieszkania, następnie z budynku i obrałam kierunek na najbliższą apteke. Nie jest ona jakoś daleko, więc postanowiłam, że się przejdę i przy okazji ułożę w głowie kilka rzeczy. Już cbwile tak szłam i nawet nie zorientowałam się kiedy znalazłam się pod apteka.
-Chyba sobie żartujecie. - powiedziałam widząc jak kolejka ciągnie się przez cały chodnik i zakręca przy rogu budynku. Cholera muszę się wracać.
Stanęłam na końcu kolejki i już miałam zacząć przeklądać coś w telefonie gdy usłyszałam krzyk
-Cara!!!!!! Caaaaruuuuuuś!!! - o nie, ja znam ten głos. Zaczęłam rozglądać się na boki, gdy nagle ktoś od tyłu pociągnął mnie za rękę i obrócił w swoją stronę. - Caruś! - krzyknęła dziewczyna po raz kolejny i znienacka przykleiła się do mnie. Kurwa, tylko nie ona. Ten uścisk trwał może 2 sekundy, aż blondynka odczepiła się ode mnie i zaczęła patrzeć na lekko wstrząśnięta i nie ogarniającą co się stało mnie.
-Amanda? Co ty tu... - zaczęłam, ale oczywiście Barbie nie dała mi skończyć.
-Wróciłam!! Nie cieszysz się?!
-Pewnie, że się cieszę. - powiedziałam dając z siebie minimum entuzjazmu.
-Będę mogła wrócić do ,,pracy"!! - wręcz wykrzyknęła robiąc cudzysłów palcami w powietrzu. Miałam ją za to co najmniej ochotę zastrzelić. - wiem, że się za mną stęskniłaś. AAA, chodź tu jeszcze raz. - znowu się na mnie rzuciła.
Chyba powinnam powiedzieć coś o tej istocie. Amanda to typowy blond plastik. Taka farbowana Barbie. ALE, o dziwo nie jest jakaś brzydka. To znaczy ma zrobioną dupę, cycki, pewnie jakiś botoks, ale o dziwo naprawdę nie przesadziła jakoś i nawet minimalnie poprawiło jej to urodę. Chodzi bardziej o to, że to typowy pustak. Zapatrzona w siebie i swók wygląd, wielka dama i drama queen. No i niestety była częścią Siciliano. Naprawdę wiele razy chciałam ją wywalić na zbyty pysk, i to z wielu powodów, raz nawet na akcji jeden z naszych spadł przez nią z dachu, ale na szczęście nie było jakos super wysoko i spadł na worki ze śmieciami. O dziwo nie było tam jakiś super ostrych rzeczy i wrócił tylko poobijany i sparoma rankami. Często odłapywałam ją na obgadywaniu lub plotkowaniu o wielu osobach, w tym nawet o mnie. Najgorsze było to, że nie mogłam jej zwolnić. Otóż nasze rodziny miały pewien układ. Mniejsza o to jaki. Ale mniej więcej zakładał on to, że Amanda będzie w mafii i nie mogę jej wywalić, oprócz tego, że sama zrezygnuje. Ona natomiast nie może zdradzić nikomu nic o mafii, a jak to zrobi to będzie miało to dla niej i jej rodziny wiele konsekwencji. Dla mnie ten układ jest gówniany, ale co zrobisz, to nie ja go zawarłam, i niestety nie mogę go złamać. Plas... mam na myśli Amanda, była już mafii, ale potem wymarzyła sobie, że wyjeżdża w świat. Jaka ja byłam wtedy szczęśliwa. Odwaliłam imreze stulecia, ahhh. Nie było jej dość długo, aż do teraz.
Stałyśmy tak jeszcze długo, ina opowiadała mi o swoich jakże niesamowitych i ekscytujących przygodach (wyczuj ten sarkazm), a ja potakiwałam głową. Czasem nawet zapytała co u mnie, czy coś się działo.
Wreszcie po tak długim czasie weszłyśmu do apteki, to była moje kolej do kasy. Plan wygląda tak, szybko się z nią żegnam i spierdalam. Czekaj, czy ta kasjerka otwiera TERAZ drugą kase? Nie nie nie nie. CHOLERA. AMANDA WYJDZIE TAK JAK JA. Dobra muszę być szybsza.-Dzień dobry, w czym mogę pomóc.
-Poproszę tabletki przeciwbólowe. - wawaliłam jak z karabinu.
-Przepraszam, jeszcze raz?
-Tabletku przeciwbólowe.
-Słucham, nie rozumiem?
-Tabletki. Przeciwbólowe.
-Co pani mówi?
-TABLETKI PRZECIWBÓLOWE. - wydarłam się zirytowana. Cała apteka na mnie spojrzała łącznie z Amandą. Szlag.
-Proszę. - powiedziała wystraszona aptekarka kładąc lek na ladę.
-Dziękuję. - rzuciłam i wyłożyłam odpowiednią sumę.
Wręcz biegiem wyszłam z apteki z opakowaniem w ręku. Odetchnęłam z ulgą, za zakrętem myśląc, że Amanda nie idzie za mną.
-A tu cie mam! Odprowadzę cię do domu! - skoczyła obok mnie blondynka. Kurwa.
YOU ARE READING
The Mafia Boss
ActionOpowieść o dziewczynie której najwiekszym marzeniem było zostanie liderem mafii, gdy wreszcie jej się to udało sprawy zaczęły się lekko komplikować... Zawiera, przemoc, wularyzmy itp.
31. Chętnie pójdę z tobą na randkę Seanie O'Brienie.
Start from the beginning