Znalezienie Nauczyciela cz.2

145 16 2
                                    

Nastała noc.
Poszliśmy do tego klubu, przed nim oczywiście były tłumy ludzi. Przygotowaliśmy się, bo wcześniej się przebraliśmy w jego domu. Blake był ubrany tak jak zwykle, czarną luźną koszulkę i czarna skóra, plus ciężkie buty.
Ja natomiast miałem ciemno szary t-shirt, czarną marynarkę, czarne rurki i zwykłe czerwone trampki.
Budynek był bardzo szeroki, krawędź wejścia był oświetlony różowym neonem. Nosił nazwę
,,Spicy'', który też był zrobiony z neonów koloru różowo - niebieskiego.
Przed wejściem stali dwaj ochroniarze, jeden wyglądał jak gangster w okularach i włosach postawionych na żel, ubrany w czarne ciuchy plus marynarkę, drugi był łysy i bardzo napakowany.
-Ci wszyscy ludzie to demony? - szepłem do chłopaka ustawiając się do kolejki.
-Nie wszyscy.
Przed nami był ogromna kolejka.
-Trochę minie zanim tam wejdziemy... Masz jakiś plan? Ochraniarze mają jakieś kategorie tych co wpuszczają. - patrzyłem na scenę, gdzie ochroniarz odprawił dwie kobiety, które były oburzone.
Spojrzałem na niego, nadal milczał.
-I co? Mamy tak po prostu wejść?
-Tak.
-Oh, TO jest twój plan? - skrzyżowałem ręce.
-Nie histeryzuj…

W końcu przyszła na nas kolej.
Blake wyciągnął jakąś czarną kartę, gdzie miała złote napisy i pokazał ochroniarzowi.
Drugi ochraniarz sprawdzał czy czegoś nie mam.
-Ty nie wchodzisz.
Spojrzałem w ich stronę.
-Czemu?
-Za bardzo śmierdzisz mi psem. Nie wchodzisz. A tamten?
-Jest w porządku.
Na ucho tamtemu szepnał słowo - demon.
Wtedy wpadłem na pewien pomysł.
-Oh, on jest ze mną. Wiecie…tak na jedną noc można nagiąć zasady. - zrobiłem lenny face. Grałem pewnego siebie bardzo dobrze.
Spojrzeli po sobie. Lekko się wahali, ale w końcu jeden się odezwał.
-Dobra idźcie. A ty go pilnuj.
-Oczywiście. - kiwnąłem głową rozbawiony.
Weszliśmy do środka, szliśmy przez oświetlony neonami korytarzem.
-Serio? Czyli jestem obiektem na jedną noc? - szepnął rozbawiony.
-Cicho bądź, improwizowałem. - spaliłem buraka nie patrząc na niego zezłoszczony.
On jedynie się zaśmiał.
Na końcu było rozdzielenie korytarzy.
-To po lewo jest dla ludzi po prawo dla demonów. - wyjaśnił.
-Coś w stylu piekło, niebo?
-Można to tak porównać. - zaśmiał się cicho.

Poszliśmy w prawy korytarz.
Kiedy przekroczyliśmy drzwi buchło na nas niebywałe gorące powietrze.
Dużo było fotelów i stolików, na końcu po lewo bar, po prawo roznegliżowane tancerki, tańczące na róże.
Oczywiście, wszędzie tłumy.
No, można powiedzieć że znaleźliśmy się piekle, albo to taki przedsmak tego co będzie nas czekać.
A przynajmniej mnie już nie...ponieważ jestem nieśmiertelny.

-To gdzie idziemy?
-Ty musisz mnie prowadzić, bo mnie zabiją wzrokiem.
Kiwnąłem głową i poszedłem gdzieś, gdzie jest mniej ludzi.
Rozglądałem się, za dobrze wpływowym człowiekiem, czyli tak jak mówił Blake.
Długo nie musiałem szukać, ponieważ towarzystwo ze stolika na początku, dobrze się bawiła i nie zwracała na innych uwagę, szczególnie mężczyzna na środku czuł się jak ryba w wodzie wśród pięknych eleganckich kobiet. Nie były to jakieś pierwsze lepsze dziewczyny w imprezowych sukienkach, tylko bogato ustawione w dojrzałym wieku kobiety.
Już wiem, że ma wyrafinowany gust.
Mężczyzna natomiast był ubrany w czarny garnitur, do tego niebieska koszula, które trzy guziki były odpięte, włosy miał blond ułożony w artystyczny nieład, a oczy niebieskie.

-Może ten?
-No... Wydaje się być odpowiedni.
Jak wskazałem tam poszliśmy.
-Wiesz co?
Pociągnął mnie za rękę, spojrzałem na niego.
-Ja chwilę tutaj się pokręcę. Gdy będę z tobą podczas rozmowy to coś będzie podejrzewać.
-No spoko, to spotkamy się przed wyjściem?
-Ta.
Rozdzieliliśmy się i poszedłem do stolika.
Poczekałem aż przestaną się śmiać.
-O co chodzi?
-Przyszedłem w pewnej sprawie.
-Jakiej? Bo nie mam czasu.
-Yyy... chciałem spytać o nauczanie, w sensie jak opanowywać brzmienie demona.
-Och... Świeżak?
Kiwnąłem głową.
-No dobrze. Przepraszam za to moje drogie Panie, ale muszę tutaj porozmawiać z młodym. Proszę, macie tutaj moją kartę i zamówcie sobie i coś dla mnie w barze.
Kobiety się uśmiechnęły i opuściły stolik.
Dosiadłem się obok niego.
-Pół demon?
-Tak.
-Eh... No to będzie ciężej. Co tak naprawdę chcesz opanować?
-Nie znam się na tym zbyt wiele. Ale chciałbym opanować nasilenia demona oraz nauczyć się mocy, którą ponoć mam.
-Chwila. Ktoś cię obdarował. Kto?
Przełknąłem ślinę skrępowany tym całym przesłuchaniem.
-Szatan.
Z jego pewnej siebie postawy stała się teraz zaskoczona i siedział niedowierzając.
-Tego nie robił od wieków, jesteś pewien?
Spojrzałem na niego poważnie oraz patrzyłem wzrokiem który tylko mówił, że padłem ofiarą tego incydentu.
-Będziesz miał bardzo ciężko młodzieńcze... - powiedział współczująco - Dany twór od demona, a od samego szatana to dwie różne rzeczy. Ta druga jest o wiele potężna.
-Mogę widzieć jakie są skutki?
-Hmmm... Z tego co słyszałem to pieczenie skóry, czujesz jakby od środka się palisz, z oczu wypływa jakaś czarna maź, smoła czy jakoś tak. Ale różnie bywa. Każdy inaczej reaguje, a jeszcze jesteś w połowie człowiekiem, to gorzej. Nawet nie wiem czy będę w stanie cię nauczać... - podrapał się za głowę.
-Proszę. Niech Pan się zlituje. Proszę tutaj, to pierwsza wpłata. - podałem sakiewkę.
Spojrzał do środka.
-Dobrze, wezmę to symbolicznie. Ale na następną nie musisz mi płacić, z tego powodu, że masz tą moc.
Pokiwałem tylko głową.
-Dobra, spotkamy się o 17, jutro. Podam ci adres. - wyciągnął z marynarki kwadratową karteczkę i długopis, napisał coś na szybko i przesunął po stoliku rzecz - Tylko ma to być tajemnica. Gdy ktoś niespodziewanie do mnie przyjdzie nie przyznawaj się, że jesteś moim uczniem, jasne?
-Tak. Wymyślę wtedy coś.
-Perfekcyjnie. - uśmiechnął się - Bystry z ciebie chłopak, to dobrze.
Wstaliśmy i uścisnęliśmy sobie ręce.
Podziękowałem i wyszedłem.

Szukałem wzrokiem Blake'a. Przed klubem kolejka nie zmieniła się ani trochę.
Ciekawe jak go teraz znajdę...

Po 15 minutach szukania zrezygnowałem, lepiej będzie jeśli w jednym miejscu poczekam.
-Jesteś!
-Aaaa! - przestraszyłem się tak, że aż podskoczyłem. Spojrzałem na mojego oprawcę wczesnego zawału.
-Jezu, nie strasz! - trzepnąłem go w ramię.
-Haha, gdybyś widział swoją minę.
-Dobrze się bawisz?
-Z tobą? Zawsze. - próbował się uspokoić od głupawki.
-Dureń...
-Haha.
Jednak z drugiej strony miło widzieć go roześmianego.
Westchnął uspokajając się.
-No dobrze i jak poszło?
-Dobrze. Mam iść do niego o 17 i nikomu o tym mówić. Dziwnie się zachowywał... Jak usłyszał, że dostałem od niego moc to... Był bardzo przestraszony. Bardzo zmartwiła mnie jego reakcja, boję się co tak naprawdę ze mną będzie...
-Hej. Zwolnij. - złapał mnie za ramiona, a ja spojrzałem na niego - Będzie dobrze, okej? W razie czego jestem.
Wziąłem wdech, aby się uspokoić.
-Okej... No to... Co teraz?
-Teraz idziemy do domu, trochę jestem zmęczony, a ty?
-Trochę, ale racja, lepiej już chodźmy.

Zaszliśmy do domku.
-Tato jesteśmy.
-Bardzo dobrze, właśnie podaję kolację.
-Ja jeszcze skoczę do łazienki. - powiedziałem już zmywając się.

Blake
Wykorzystałem okazję, że na chwilę nie ma Dereqa.
-Tato. - zacząłem.
-Hm? O co chodzi? - spytał rozkładając sztućce.
-Byliśmy w tym klubie i zauważyłem, że po kryjomu ktoś sprzedawał te wspomagacze.
-To znaczy?
-Pamiętasz kiedy pytali się Yuna czy by chciał kupić część działki dopalaczy dla demonów?
-Tak, pojawił się znowu?
-Nie, ale dużo demonów to brało. Byli bardziej pobudzeni i dzicy. Ponoć ma to zahamować ich głód, ale nie na długo. Z tym, że jakim skutkiem? Są bardziej gwałtowne i śmiałe, nawet ich nie obchodzi to, że mogą wpaść i ludzie będą się tym interesować.
-Demony o to nie dbają. - westchnął - Liczy się tylko, aby grzeszyć i sprowadzić na złą drogę innych.
-Wiem. Dlatego musimy zbadać tą sprawę, bo gdy wymkną się spoza kontroli wtedy to My, będziemy musieli ich wyłapywać.
-Ty się tym nie zajmiesz. Już Cris w tym siedzi.
-Ale...
-Nie dyskutuj, to zbyt niebezpieczne.
Westchnąłem ciężko.
-Zabijam demony, którzy wyglądają jak ludzie. Mam coś więcej dodać? - skrzyżowałem ręce na klatce.
-Powiedziałem : nie.
Podniosłem oczy ku górze.
-Jak tam chcesz...
Wtedy wszedł Dereq.

Dereq
Zajęliśmy miejsca przy stole. Wcześniej chyba została przeprowadzona ważna dyskusja, wnioskującą to po burzliwej atmosferze.

Skończyliśmy kolację i poszliśmy do pokoju.
-Masz ochotę coś porobić?
-To znaczy? Masz jakieś propozycje? - zaśmiałem się.
-Hmm... Myślałem o jakiś grach lub oglądaniem horroru lub jakiś inny film.
-Ciekawe te propozycje. - usiadłem na łóżku - Hmm... To może wybiorę... Horrory!
-Często je oglądasz, że jesteś taki chętny czy jak?
-Nie, ale będzie ciekawie. Jak na przykład strach będzie cię zjadał od środka. - powiedziałem przeciągając słowa przy tym uśmiechając się cwaniacko.
-W twoich snach, koleżko. - wziął laptop i usiadł na łóżku.
Zrobiłem trochę miejsca, on się położył i przeglądał filmy.
Kiedy byłem tak blisko niego czułem jego boski zapach wody kolońskiej.
To zbyt mnie kusi...
-Dobra to może... Ten? - wskazał kursorem na film, gdzie na okładce była blada dłoń na zaparowanym lustrze i smuga krwi pozostawiona wzdłuż.
-Okej, nie znam tego.
Włączył film, a ja się ułożyłem wygodnie obok niego.

Robiło się ciemno, a w pokoju był typowy klimat pod horror.
Wzięliśmy jeszcze kocyk, bo robiło się zimno.
Trochę śmieszyły mnie jego reakcje, kiedy był straszny moment wzdrygnął się parę razy, ale jego twarz nic nie wyrażała, tak jakby udawał, że nic się nie stało.
Dzięki temu bardziej skupiłem się na nim i mniej się bałem tego filmu.
W pewnym momencie zrobiłem się bardzo śpiący, nie chciało mi się już patrzeć na ekran i nawet mnie nie obchodziło, że zasnę obok niego.
Liczyło się tylko spanie.

My Demon [Yaoi] [Zakończone] Where stories live. Discover now