Poświęcę Się Dla Ciebie

57 7 1
                                    

Rozciąłem rękę sztylecikiem, popłynęła strużka krwi. Chłopak pił łaknąc kolejnej to kolejnej kropli.
Nabierał sił, a ja to wyczuwałem.
-Przez taki,, układ'' zmiennego mnie tylko on może używać moich mocy, a nawet więcej. Nie musi się ograniczać jak ja. Może pewnie o wiele więcej.
-To prawda może to być problematyczne...
-Muszę go po prostu wytresować.
-Nie będzie to takie łatwe, wiesz o tym.
-Wiem, ale w tej formie niewiele zdziałam, nic nie przywołam ani nic...
-Nie zniechęcaj się.
-Tak, wiem. Ale to strasznie frustrujące...
Wtedy weszła Milena z listem z dłoni.
-Co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
-Nie mam dobrych wieści. Masz.
Skierowała list do mnie.
-Co to?
Odpakowałem list i również pobladłem.
-Co się dzieje?
-Wataha wysłała ten list. Mam wstawić się przed najwyższą z Alf w sprawie nielegalnego przetrzymywania demona.
-Co?!
-Nie mogą znaleźć taty...
-A nas tak szybko znaleźli tylko jak?
-Muszę tam iść.
-Co?! Nie ma mowy!
-Zrozum, Alfa jest jak sędzia. Jedno wiem, nigdy Cię im nie oddam.
-Pójdziesz siedzieć.
-Wiem to. Zdradziłem watahę, bo ciebie nie wydałem...
-Musimy obmyśleć plan! Cokolwiek!
-Dereq... To decyzja Blake'a.
-Nie chcę cię stracić, nie chcę tego!
Dereq wybiegł z pokoju.
-Dereq!
-Zostaw go. Musi to przemyśleć w spokoju...
-Myślisz, że dobrze robię. Ja... Nie mogę przeciwstawić się...
-Robisz to dla Dereqa, wiem to.
Musisz siebie poświęcić, aby był bezpieczny.
-Jak mnie zamkną i tak zrobią co będą chcieli... Czy jest w tym sens?
-Wiedz, że nie ważne co będę chronić Dereqa.
-Dzięki, przynajmniej tyle dobrego.

Dereq
Biegłem nie przerywając płaczu.
Pobiegłem bardzo daleko. Dokładnie na tory, tam gdzie rozmawiałem z Blakiem. Tam gdzie trochę lepiej się poznaliśmy. Poleciały znowu mi łzy.
Tu były moje wspomnienia.
Obrzydzasz mnie chłopcze. Przestań się mazać i zrób coś.
Dudniały mi w uszach głos Szatana. Teraz to ciało dzielą dwie dusze.
-Cicho bądź, jesteś wkurzający.
Przez ciebie nie mogę nic zrobić. Przywołać moce, miecz. NIC.
A co powiesz na układ?
-Jaki znowu układ...
Malutki pakt. Umowa dotyczy tego, że ja zajmę się ratunkiem chłopaka, a ty grzecznie mnie uwolnisz. Kiedy będę chciał. Muszę coś zrobić.
-Nie ufam Ci. Musi się coś za tym kryć.
I tak masz pełną kontrolę. Zamienisz się kiedy coś nie będzie grało.
-To fakt...
Właśnie! Przecież to łatwy układ. Co ci szkodzi? Chcesz uratować chłopaka, prawda?
-Mieszasz mi w głowie, nędzny diable.
Nazywali mnie jeszcze gorzej... To jak będzie?
-Dobrze, strasznie męczysz..
Staram się ubić interes, a tym jestem dobry.
Od kiedy jest taki miły? Powinienem być bardzo ostrożny.

Blake
Wstawiłem się przed budynkiem watahy.
-Nareszcie przybyłeś. Witamy.
Usiedli trzech mężczyzn, ja naprzeciw nich.
-Do przyjemnych spotkań to nie należy...
-A kogo to wina?
-Oprócz tych porwań i tortur było od razu wysłać mi ten list.
Wszyscy wokół szeptali, jakby nie mogli dowierzać co właśnie powiedziałem.
Odchrzaknął mężczyzna z brodą.
-Jest Pan oskarżony za porwanie demona z rąk watahy oraz przetrzymywanie go.
Mówili od momentu, gdy porwałem Dereqa z laboratorium.
-Również Pański ojciec zostanie skazany. Na razie go poszukujemy. Pan również jest skazany za zdradę watahy. Do tego czasu poczeka Pan na werdykt.
-Jedynie co mogę powiedzieć to to, że hańba jest kto dowodzi watahą. Dereq nikogo nie skrzywdził i nigdy by tego nie zrobił. Tyle ode mnie.
Moje ręce zostały skute i zaprowadzono mnie do celi.

Dereq
-Dereq musimy uciekać.
-Nigdzie się nie ruszam, tym bardziej bez Blake'a!
-Nie zachowuj się dziecinnie. Musisz uciekać. Teraz, bo po ciebie przyjdą.
Wyrwałem rękę, na której była dłoń Mileny.
Wybiegłem z domu, ale było za późno. Mężczyźni otoczyli dom.
-Pan Dereq? Pójdzie Pan z nami.
-Nie... Ja...
Widziałem z oddali uśmieszek z najwyższej z Alf.
Czułem, że przegrałem.
Kiedy zaczynałem uciekać jeden powalił mnie na ziemię, związali mi ręce. Czułem, że powoli mdleję, nie wiedziałem co się dzieje.

[wiecie, że to już 40 rozdział?]

My Demon [Yaoi] [Zakończone] Where stories live. Discover now