Opieka

49 7 1
                                    

Kolejnego dnia
Nie musiałem długo czekać na następne zlecenie. A ja tylko wyczekiwałem, aby spotkać Dereqa.
Zaczęło padać, a bardziej lać.
Byłem w opuszczonym magazynie. Tam diler rozdawał towar demonom.
Wspiąłem się na górę, widziałem przed wejściem dwóch ochroniarzy. Z tyłu też była obstawa.
Musiałem eliminować cichaczem.
Wyciągnąłem sztylet. Zeskoczyłem ze szczebelek i podciąłem szybko gardła dwóm ofiarom.
Nie zauważono mnie.
Nagle widziałem, jak do bandy zbliżał się człowiek.
We własnej osobie był to Dereq. Nie specjalnie się chował.
-Kim jesteś!? Czego tu chcesz?
-Trochę pokory demonie.
Dotknął jego oczy, krzyczał przeraźliwie i błagał, żeby przestał.
Na jakim poziomie są jego moce? Doprowadził tego demona do obłędu.
Rozprawił się z czwórką pozostałych. Dołączyłem do niego.
-Blake?
-Tak.
Wymieniliśmy się przeciwnikami, opierając się o plecach, otoczeni przez wściekłe demony.

Minęła godzina kiedy skończyliśmy.
-Powiedz mi jedno...
-Co takiego?
-Czy dążysz, abyś był niepokonany, żeby zostać Władcą Demonów?
Zacisnął usta tworząc grymas.
-Wieści się szybko rozchodzą... Tak, chcę być Władcą, ale na moich zasadach... Sprawię, że demony nie tkną ludzi, będzie to zabronione. Jeśli będą się mnie słuchać, zmienię ten świat. Wierzę w to, że robię słusznie.
Ta moc to dar, powołanie które muszę wypełnić.
-W pojedynkę chcesz to zrobić?
-Oczywiście, że nie. Jednak boję się o Twoje życie.
-Rób to co uważasz za słuszne, ja sobie poradzę.
Nagle Dereq się zachwiał i już miał upaść, gdy go złapałem.
-Dereq. Halo?
Nie reagował. Zemdlał.

Zaniosłem go do mieszkania i za opiekowałem się nim. Tata mi w tym pomagał, on najbardziej znał się nad lecznictwem niż ja.
-Obudziłeś się już?
-Ugh... Głowa mnie boli...
-Czemu tak się stało?
-Od trzech dni nic nie jadałem, a forma demona dużo spala energii. Po prostu zapomniałem o tym...
-Człowieku ty niedługo wykitujesz bez mojej pomocy.
-Przepraszam...
-Ważne teraz, abyś odzyskał siły. Zostaniesz w łóżku, aż wyzdrowiejesz.
-Tak, tak mamo...
Zaśmiałem się.
-Muszę Ci matkować, bo inaczej nie przeżyjesz...
Wrócił do pozycji leżącej.
-Musisz coś zjeść. Przygotuję Ci coś.
-Mogą być naleśniki - zrobił oczka szczeniaczka.
-Mogą. - prychłem cicho śmiechem.

Przygotowałem jedzenie oraz lekarstwa dla chłopaka.
Wszystko ze smakiem pochłonął, co było dobre.

Jednak stan Dereqa się nie polepszył. Dostał gorączki i ciężko oddychał.
-Zimno strasznie.
Leżał pod kołdrą i dodatkowym kocem.
-Proszę przyjdź tu i mnie ogrzej.
Bez zbędnych słów zrobiłem to co prosił.
Instynktownie wtulił się i zasnął. Lekko już oddychając.

My Demon [Yaoi] [Zakończone] Where stories live. Discover now