~•~ Rozdział XXXIV ~•~

1.2K 38 278
                                    

Rozdział XXXIV

,, Biały Wilk ''


**

- Dlaczego Jogaiła tak długo nie wraca?

- Wojna nie trwa chwili, kochanie. Muszą zabezpieczyć Wilno, nim sprowadzą nas do domu.

- A co jeśli stryj wygra?

- Nie wygra. Bracia na to nie pozwolą, a stryj to zły człowiek i odpowie za knucie przeciw własnej rodzinie - była dziś wyjątkowo spokojna, mimo, że wcześniej odchodziła od zmysłów ze strachu. Może to dobry znak?

- Skirgiełło powiedział, że złego licho nie bierze. Dlaczego? - Aldona miała już prawie osiem wiosen, a wciąż zadawała mnóstwo pytań, tak jak wtedy, gdy była malutka.

- Skirgiełło mówi różne rzeczy.

- A Wojdyłło dlaczego nie pojechał z Jogaiłą, tylko gdzieś na Żmudź?

- Dość już tych pytań, nie uważasz? - ucałowała policzek siostry i szczelniej okryła ją pościelą - Śpij już.

Pora nie była jeszcze mocno późna, ale krewskie wygnanie przysparzało nie lada smutków, toteż wolała, aby siostra przesypiała spokojnie wieczory, niż miałaby męczyć się w tych zatęchłych murach. Matka bardzo ciężko znosiła mieszkanie w Krewie, jedynie obecność córek dawała jej ukojenie, a także modlitwa, zwłaszcza teraz, kiedy synowie próbują odzyskać ich rodzinne gniazdo. Serce niewieście rwało się do męża, który również długo nie wracał. Wierzyła jednak, że misja mu powierzona, przebiega pomyślnie.

Szła tak do skromnej komnaty, którą na czas nieobecności Wojdyłły zajmowała z Oleńką i Wilhejdą, gdy nagle Dalius wyrósł przed nią jak spod ziemi.

- O Boże! - złapała się za serce - Nie strasz mnie tak...

- Wybacz pani, ale na dziedziniec wjechał jakiś jeździec i kilku zbrojnych.

- Wiadomo kto to?

- Nie zdążyli mi rzec. Od razu przybiegłem do ciebie, jak kazałaś. Kniahini nie zadręczałem.

- Bardzo dobrze zrobiłeś, to na pewno Wojdyłło, albo któryś z ludzi moich braci.

Szybko zakasała poły jasno niebieskiej sukni i pobiegła w stronę wyjścia na dziedziniec. Uśmiech samoistnie pojawił się na jej licu i nie chciał odejść. Pewnie matka zrugałaby ją za takie zachowanie godnie dziewczątka, albo młodziutkiej panienki, ale, co poradzić na litewską duszę i rwącą krew Giedyminowiczów w jej żyłach jak rzeka. Słońce już zaszło, więc słudzy zapalili pochodnię na każdym uchwycie. Zbiegając ostrożnie po schodach dostrzegła Mingiełłę.

- Bracie! Bracie, mój kochany - padła roześmiana w jego ramiona - Zdobyliście Wilno? Udało się?

- Kiejstut dopiero niedawno dotarł z powrotem pod Wilno, ale atak z zaskoczenia się udał. Korybut miał dobry plan, lecz teraz nie możemy ponownie stracić miasta. Lubart przeciw nam.

Lilia Wawelu i Litewski NiedźwiedźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz