Rozdział XVI,, Razem stworzymy potęgę, jakiej świat jeszcze nie widział "
***
Mężczyzna nie mógł zaznać chwili spokoju. Przegrana bitwa, burzący się Engelhard, a teraz posłyszał głos jakiegoś młodzieńca, który błagał strażników o widzenie z nim.
- Pozwólcie mi mówić z marszałkiem von Wallenrod!
- Szykuj się lepiej na rozmowę ze świętym Piotrem! - odpowiedział mu wartownik, jednak wprowadził go do namiotu i kazał uklęknąć przed Konradem.
- Czego chcesz ode mnie? - zapytał znudzony.
- Tyś Konrad von Wallenrod? - kiedy zakonnik kiwnął głową, ciągnął dalej - Powiedz, panie, gdzie rycerz Niemierza?
- A dlaczego miałbym to wiedzieć? - przybyli szybciej, niż przypuszczał.
- Niemierza nie poległ w bitwie, niektórzy wiedzieli, jak twoi ludzie prowadzą go do was żywego, Panie - nie lękał się, wiara w Boga dodawała mu odwagi.
- To prawda, jest jeńcem Zakonu.
- Oszczędź go, błagam - Wallenrod prychnął.
- Jeśli jego rodzina zapłaci okup, to zostanie uwolniony - wyjaśnił.
- Pozwól mi go chociaż zobaczyć - mógł być ranny, a w tedy nie dożyłby jego podróży do Krakowa z wieścią dla pani Heleny.
Marszałek przystanął na jego prośbę. Kiedy Jan zobaczył Niemierzę, coś zakuło go w sercu. Leżał w kącie, pokulony, trawiony przez ciepłotę.
- Niemierzo! - potrząsnął nim - Niemierzo! - patrzył na pana z Kościelca nieobecnym wzrokiem
- Jak mówiłem cały i zdrowy - Wallenrod założył ręce na piersi.
- Zdrowy? - prychnął Jan - Ledwo dycha...
- Walczył w bitwie - nie zamierzał się przyznać, że nikt nie zauważył, że jeniec jest ranny.
- Trzeba go opatrzyć i oczyścić ranę...
- Kiedy za niego zapłacą, będziesz mógł go opatrzyć, ogolić, zatańczyć - wymieniał.
- Przecież on nie dożyję, nim do Krakowa dojadę! - dla Jana to było okrutne.
- Więc pożegnaj się z druhem...
Jan musiał prędko działać. Musiał powiadomić księcia Skirgiełłę. W nim jedyna nadzieja....
***
Jadwiga spożywała śniadanie w towarzystwie swoich dwórek. Władysław mówił o czymś z panami, a około południa miała odbyć się narada z możnymi z Wielkopolski.
- Podaż mi sera Margit? - poprosiła dwórkę, ta z uśmiechem podała swojej pani talerzyk z mlecznym wyrobem.
- Czasem tęsknię za węgierskimi przysmakami, albo porządnie przyprawionymi polewkami - Erzebet oblizała usta na widok słodkiego pieczywa - ale nikt nie robi tak przepysznych kołaczy z miodem jak Grzymek - bułeczka rozpłynęła się w jej ustach.
- Przecież Dominik przyjechał ze mną z Węgier i ugotuje wszystko, co sobie zażyczymy - zachichotała.
- Ale to nie to samo - otarła kąciki ust z okruszków.
![](https://img.wattpad.com/cover/182891782-288-k307290.jpg)
YOU ARE READING
Lilia Wawelu i Litewski Niedźwiedź
FanfictionAlternatywna historia Korony Królestwa Polskiego oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego za panowania Jadwigi Andegaweńskiej i Władysława Jagiełły. Polscy panowie wybierają Wielkiego Księcia Jogaiłę na męża dla swojego króla - Jadwigi z Andegawenów. Mon...