~•~ Rozdział XIV ~•~

1.8K 41 148
                                    

Rozdział XIV

,,Władysławie, musimy im pomóc"


***
Od kilku dni para królewska objeżdżała swoje królestwo w drodze do Poznania, gdzie mają spędzić Triduum Paschalne. Zatrzymali się w Miechowie, zgodnie z planem ustalonym przez marszałka dworu. Król Władysław, dla rozrywki urządził sobie na dziedzińcu turniej w strzelaniu z łuku. Przyjemna to była zabawa, jednak zaczynało się ściemniać i nieco mżyć. W towarzystwie Sędziwoja udał się na spoczynek.

- Piękny strzał, Panie - urzędnik pochwalił władcę. W istocie, Jagiełło strzelał wyśmienicie.

- Dziękuje - uśmiechnął się - Przyzwyczajam się do waszego łuku, ale litewski lepszy.

- Spierać się nie będę, litewskim nigdy nie strzelałem - przyznał z pokorą.

- Są wieści od moich braci?

- Na razie żadnych, ale zapewne dopiero połączyli swoje siły z polskim rycerstwem - przed obliczem króla stanął Jędrzej, jeden z jego bliższych sług.

- Najjaśniejszy Panie - ukłonił się - Orszak Księżnej Eufemii pod główną bramą. Prosi o widzenie u ich królewskich wysokości.

- Tylko nie ona - skrzywił się - Kiedy ta kobieta otwiera usta, wiadomo - cmoknął - chce coś załatwić.

- Ale czyni to z wdziękiem, Panie - niewielu mężczyzn potrafiło oprzeć się urokowi opolskiej księżnej.

- Bo chce wydać córki za moich braci - przejrzał jej zamiary.

- Nie ona jedna marzy, aby wejść do rodziny króla. Z tego co słyszałem, to Książę Władysław zamierza wydać jedną z córek za żagańskiego księcia.

- Ile ich ma? - upił łyk źródlanej wody ze swojego kufla.

- Na wydaniu tylko dwie - odparł po chwili namysłu - jedna jest klaryską w Budzie, a druga zmarła niedługo po ślubie z margrabią morawskim.

- Chce króla powitać przy wjeździe na ziemię wieluńską - odezwał się Jędrzej.

- Wiedziałem, że to babska intryga - westchnął - Dziękuję, Boże, że obdarzyłeś mnie siostrami. Moja żona wie o przybyciu księżnej?

- Oczekuje na Ciebie w swojej komnacie, Panie - Jogaiła machnął dłonią.

- Powiedz, że zaraz przyjdę.

***

Dama ubrana w niebieską suknię, mieniącą się przy każdym ruchu, zdobnym czepcu i otulona sobolim futrem, stanęła u progu komnaty królowej Jadwigi. Sama wyglądała jak monarchini w odróżnieniu od Andegawenki, która na szczególny czas Wielkiego Postu i wygody podróżowania, miała na sobie skromną brązową suknię i czerwoną pelerynkę. Swoim wejściem przerwała małżonkom rozmowę. Jagiełło niechętnie puścił dłoń żony i stanął za złotowłosą.

- Najjaśniejszy Panie, Najjaśniejsza Pani - wykonała głęboki ukłon - Mój mąż, Książę opolski Władysław, pragnie zaprosić ich królewskie mości na swoje ziemie.

- Szkoda twojej fatygi, księżno. Wystarczyłby goniec - nie silił się na milszy ton.

- Ależ nie ośmieliłabym się, panie - oczywiście, że miała w tym interes.

- Ja i król doceniamy twój trud - za to Jadwiga cieszyła się z przyjazdu księżnej i powitała ją szerokim uśmiechem.

- Moim pragnieniem jest pomodlić się razem z wami przed świętym obrazem w klasztorze, który ufundował mój mąż - wyraziła swoją wolę.

Lilia Wawelu i Litewski NiedźwiedźWhere stories live. Discover now