~•~ Rozdział XXXI ~•~

1K 39 218
                                    

Rozdział XXXI

,, Znam ze snu ''


**


Wiosenny wiatr hulał po łąkach i wzgórzach ziem wysuniętych na wschód od grodu Kraka. Trzydziestoletni król podziwiał budzące się słońce nad ruską ziemią, a zamek Stubno skąpał się w pomarańczowym blasku porannych promieni. Uśmiech wpłynął na jego twarz. Tak jak pragnął ojciec, zamierza umacniać królestwo, czynić z niego potęgę równą Węgrom Karola i Elżbiety. Chciał pozostawić swoim synom, których jak szczerze i głęboko wierzył, urodzi mu Adelajda, Koronę Polską bogatszą o Ruś Halicko Włodzimierską, a może i dalej. Dniepr prowadzi do zniewolonego przez Tatarów Kijowa, tego Kijowa zdobytego przez jego przodka, Bolesława Chrobrego.

- Kazimierzu? – obok Piasta stanął Jaśko z Melsztyna.

- Widzisz te bogactwo przed nami? Dziedzictwo Rurykowiczów?

- Widzę.

- Od dziś będzie należało do Polski. Ruś będzie polska. Zapamiętaj te słowa i powtarzaj je, aby potomni nigdy o tym nie zapomnieli…

Polskie rycerstwo przemierzało kolejne tereny krainy zwanej Rusią, krocząc dumnie ku miastu zwanym Lwowem. Sercem tej ziemi. Gdy zbliżano się do zamku Stubno, wojewoda wysłał na zwiady Pełkę z Gołczy, który przywiózł dla królowej niepokojące wieści.

- Pani. Węgierscy wojowie szykują się do ataku. Wygląda na to, że nie zamierzają oddać twierdzy dobrowolnie.

Jadwiga ubrana w czerń spojrzała w dal, gdzie na jednym ze wzgórz stał nieduży, murowany zamek. Westchnęła.

- Nie wiedzą, kto jedzie im naprzeciw?

- Obawiam się, że doskonale wiedzą, Wasza Wysokość…

- Wojewodo?

- Tak?

- Każ rozbić obóz, a ty, Pełko, weź ze sobą kilku zbrojnych i udaj się pod wrota zamku. Znasz węgierski, spróbuj z nimi pomówić. Może zaniechają użycia broni.

- Jak sobie życzysz, mój królu.

**

Margit próbowała uspokoić swoją węgierską duszę haftując jakiś skomplikowany wzór, jednak drżące ręce jej to uniemożliwiały. Jej siostra bardziej z ciekawości niż ze zdenerwowania przygryzała wargę i ściskała szczupłe palce. Za to Jadwiga była oazą spokoju. Dla starszej panny Lackfi wydawało się to wręcz nienaturalne. Wcześniej niezwykle emocjonalnie przeżyła wieść o śmierci matki i początkowe dni żałoby. Odkąd znalazła ją zeszłej niedzieli w ramionach łaziebnej Matyldy, a później Andegawenka przebudziła się w nocy z imieniem ojca na ustach, zupełnie się zmieniła. Nadal wyglądała niczym czarna, piękna zjawa o smutnych oczach, lecz jakby stale nad czymś skupiona. Mówiła mało, poruszała się wolniej i ciągle patrzyła gdzieś w dal.

Władczyni oddawała się modlitwie i kontemplacji. Krucyfiks zapisany jej w testamencie przez króla Ludwika towarzyszył jej wiernie w każdej podróży. Przez przymknięte powieki można byłoby pomyśleć, iż pogrążyła się we śnie na klęcząco.

- Pełka długo nie wraca… - szepnęła Erzebet.

- Może Węgrzy ugościli go na zamku? Rozmowy i negocjacje bywają długotrwałe.

Lilia Wawelu i Litewski NiedźwiedźDove le storie prendono vita. Scoprilo ora