Fakt, że nie każdemu udało się uniknąć drinków, utrudniał komunikację.

- Co w nich było? - zapytał od razu Youngjae i kątem oka zmierzył swoich nieobecnych kolegów. BamBam wciąż wpatrywał się w obcego, z którym tutaj przyszli; Jackson zawiesił spojrzenie w powietrzu, a Mark oparł głowę na jego ramieniu i przysypiał, bardzo blady i zlany potem.

Sungjin chciał odpowiedzieć, ale zawiesił głos.

- Yugyeom, przynieś butelkę - poprosił chłopaka, który ich przyprowadził. Tamten posłusznie wstał, podchodząc do kredensu i wyjął z niego naczynie z czerwonego szkła aby następnie nalać do połowy przezroczystej szklanki. Sungjin zamieszał mętny płyn ruchem nadgarstka.

- Widziałem podobne drinki w Ameryce - rzucił słabo, ale niespodziewanie Mark. - W klubach, gdzie kręciły się wampiry.

- Nieważne co to jest - wyjaśnił Sungjin. - Ważne, jak działa. Tutaj kręcą się wampiry, jeśli jeszcze nie zauważyliście, ale gdybym miał się utrzymywać tylko dzięki nim, musiałbym zamknąć interes. Dlatego dla bezpieczeństwa dajemy to wszystkim gościom żeby nic, co zobaczą w środku, nie wyciekło na zewnątrz. Po prostu wydaje im się, że wszystkie dziwne rzeczy były tylko wymysłem ich wyobraźni. Jest jeszcze trochę skutków niepożądanych, ale to dlatego, że musiał być wystarczająco mocny żeby działał nawet na martwy organizm.

Obaj Sungjin z Youngjae oskarżycielsko zmierzyli pozostałych, co najmniej jakby to była ich wina, że nie uciekli od natarczywych kelnerów na wejściu.

Spotkanie na terenie należącym do Sungjina zdecydowanie różniło się od krótkich rozmów w gabinecie doktora Choi. Odczuł to najbardziej Jackson, który miał z nim do czynienia także na neutralnym gruncie. Teraz, gdy byli u niego, czuł się zagrożony, jakby Sungjin mógł zrobić wszystko, co tylko by chciał. Dziwny strach zalał jego umysł.

- Co z wami nie tak? - zapytał na ich podejrzane zachowanie. Sungjin najlepiej znał efekty swojego alkoholu po tym jak obserwował zachowanie ludzi w klubie; to była jedna z rzeczy, która kazała mu podejrzewać, że coś ukrywają. - Któryś z was zrobił sobie krzywdę? Czuję świeżą krew.

W tej chwili Jackson zrobił najbardziej nieodpowiednią rzecz jaką mógł zrobić gdy wybuchł śmiechem na tą uwagę jakby nie mógł już dłużej udawać. Mark uderzył go w ramię aby doprowadzić go do porządku, jednak na nic się to nie zdało.

Youngjae wstał aby w lepszym świetle przyjrzeć się swoim pacjentom. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na przekrwione spojrzenie Marka, jego blednącą twarz i widoczne żyły i naczynka. Sam nie wiedział czy powinien pozwolić sobie na przejmujące nad nim kontrolę przerażenie, czy wściekłość. Delikatnie uniósł jego żuchwę, jednak nie zobaczył na szyi nic poza siniakami.

Gdy przeniósł oskarżycielskie spojrzenie na Jacksona, dostrzegł ślady paznokci i siniaki również u niego.

- Mark, co ci się stało?

Tuan spanikował i choć na trzeźwo nie ukrywałby tego, do czego popchnął ich alkohol, teraz jego własny umysł kazał mu skłamać.

- To były... psy.

- Psy, tak? - Youngjae skrzyżował ramiona na piersi. Coraz bardziej żałował tej wizyty, a rozmowa, która nie miała sensu, powoli wyprowadzała z równowagi nawet kogoś o tak łagodnym usposobieniu jak on.

Sungjin rozłożył ramiona na oparciu i zaśmiał się jakby oglądał dobry film komediowy. Nagle do rozmowy włączył się BamBam.

- Zaatakowały was psy? - spytał przerażony. - Masz na myśli policję czy zwierzęta?

𝓗𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓪𝓿𝓸𝓲𝓭 𝓽𝓱𝓮 𝓼𝓾𝓷 » GOT7 MARKSONTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon