68. ❤Zaręczyny ❤

1.6K 76 57
                                    

Profesor -

- Okej. Na spokojnie... Spokój mnie uratuje... - mówiłem jak głupi do siebie, stojąc przed lustrem. Poprawiałem krawat i powtarzałem plan. - Hm... Wejść na szczyt latarni o godzinie osiemnastej czterdzieści. Po dziesięciu minutach pieszczot i słodkich słówek wyciągnąć szybkim ruchem pudełeczko, klęknąć na prawe kolano, wysunąć przed siebie pudełko i je otworzyć, aby zobaczyła zawartość. Następne dziesięć minut to będą zapewne łzy, radość i tak dalej i odpowie ,,TAK!".Taką mam nadzieję, bo jak powie ,,Nie" to.... Zrzucę się z latarni. - skończyłem się poprawiać i spojrzałem na zegarek. Godzina pokazywała siedemnastą trzydzieści. - O, już czas!

Wziąłem do ręki kwiaty i wyszedłem z domu. Miałem dziesięć minut aby podjechać pod jej dom. Wsiadłem do auta i ruszyłem. Byłem punktualnie pod jej domem.

Bardzo elegancko ubrana wyszłaś z domu i zobaczyłaś machającego do ciebie z samochodu Profesora. Zajęłaś miejsce obok niego, a ten przywitał się z tobą, wręczył ci kwiaty i ruszył z kopyta. Po kilkunastu minutach byliście na miejscu. Wysiedliście z auta. Spojrzałaś na latarnię.

- Ale będzie wchodzenia... - westchęłaś i ruszyłaś w stronę wejścia. Zaczeliście się wspinać schodek po schodku.

- No dawaj, dawaj [T.I]! - powiedział Sergio, znajdujący się spory kawałek wyżej niz ty.

Szłaś dopiero od dziesięciu minut, a już miałaś dosyć. Schody ciągnęły się w nieskończoność. Spojrzałaś na swojego ukochanego, który gnał jak błyskawica, w ogóle się nie męcząc. Co rusz zerkał na zegarek, na co on sie tak śpieszył?

- Jezu... Ile można wchodzić... - pomyślałem i zerknąłem na zegarek. Dochodziła osiemnasta czterdzieści. - Zaraz będzie ten moment, gdy powinniśmy być już na samej górze... A ona jest dość daleko od celu.... Ugh!

Słyszałaś jak Sergio narzeka pod nosem. Byłaś w stu procentach pewna, że na ciebie, ale no! To jego wina! Wybrał takie miejsce na spotkanie to niech nie narzeka, że według jego głupiego planu nie wejdziesz w idealnym czasie na szczyt latarni. Idziesz swoim tępem.

Po pół godzinnej wyprawie, w końcu dotarłaś na górę. Spojrzałaś na Sergio, opierającego się o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersi. Miał znudzoną minę.

- Od ilu już tak stoisz? - zapytałaś, podchodząc do niego.

- Od dwudziestu minut... - poprawił okulary i oderwał się od ściany. Uśmiechnął się lekko. - Cieszę się, że w końcu weszłaś.

- Co, obawiałeś się, że nie dam rady i po drodze umrę? Proszę cię. Dałam radę i żyje - podeszłaś do szyby. - A teraz daj sie nacieszyć widokiem.

Spojrzałaś przez szybę i rozglądałaś się. Poczułaś jak Sergio przybliża się do ciebie i oplata rękoma twoją talię. Ukradkiem zerknęłas na niego, był zapatrzony w morze.

- A pierniczyć plan - pomyślałem, zerknąwszy na zegarek. Odsunąłem się od [T.I] i uklęknąłem.

Obróciłaś się i spojrzałaś na Sergio. Klęczał przed tobą i trzymał w ręku otwarte pudełko, w którym błyszczał piękny pierścionek.

- Najdroższa, najukochańsza, najpiękniejsza kobieto na świecie, czy wyjdziesz za mnie i spędzisz ze mna resztę życia? - Patrzył ci głęboko w oczy.

Dom z Papieru PREFERENCJEWhere stories live. Discover now