Profesor - Weszłaś do domu uśmiechnięta jak nigdy dotąd. Rzuciłaś wszystkie rzeczy na stół, zdjęłaś kurtkę i pobiegłaś do salonu. Zastałaś tam Sergio w stosie papierów, jakiś planów, makiet, książek i innych tego typu rzeczy.
- Co robisz? - zapytałaś go.
- Pracuję... - odparł krótko, stojąc nad papierami. - Nie przeszkadzaj.
- Jakimi planami? Co ty znowu planujesz?
- Później ci powiem, nieważne.
- Ale za to ja muszę ci coś powiedzieć, teraz! - uśmiechnęłaś się i podbiegłaś do niego - Patrz! - pomachałaś mu dwoma biletami przed twarzą. - Prezent na urodziny!
- Super - znów krótka odpowiedź bez żadnej nuty radości.
- O co chodzi do cholery!? - stanęłaś przed nim, odtrącając go od jego planów. Spojrzałaś mu w oczy. - Nie cieszysz się?
- Cieszę! Ale mogłabyś się odsunąć? Pracuję! - podniósł głos, ale po chwili uspokoił się i powiedział. - Proszę...
Odsunęłaś się lekko i spojrzałaś na plany.
- Sergio..... Po co.... Mieliśmy już skok na Mennice.... Mamy mnóstwo pieniędzy...
- To tutaj to Bank Narodowy.
- Po cholerę teraz robisz na niego napad?
- BO ANDRES CHCIAŁ TO ZROBIĆ! Dokończę jego plan.... - przymknął lekko oczy.
- Czemu ty zawsze musisz dokańczać czyjeś plany! Czemu teraz ten Bank Narodowy jest tak ważny!? Przychodzę do ciebie z niespodzianką, a ty mi z planami wyskakujesz! Czemu nie możesz zacząć realizować swoich planów! - spojrzałaś prosto w jego oczy. - Andres podczas napadu na Mennice zginął.... Chcesz aby znów ktoś zginął w tym napadzie!?
- Oczywiście, że nie... Ale..
- No właśnie! - przerwałaś mu ostro. - To zostaw te papiery!
- [T.I].... ja...
Wkurzona odeszłaś, rzucając bilety na stół, na którym były plany. Wzięłaś kurtkę i torebkę i wyszłaś z domu.
Berlin - Minęło kilka dni od dnia napadu na Mennice. Byłaś właśnie w łazience i przemywałaś twarz.
- Hej [T.I], też już masz dość? - zapytała Nairobi, wchodząc do łazienki.
- Nic mi nie mów.... Chciałabym się już znaleźć w swoim domu, w swoim łóżku, przykryta kocem z kubkiem kawy - odparłaś zmęczonym głosem, na co dziewczyna się lekko zaśmiała.
- Oj ja też, baaardzo - stanęła przy drugiej umywalce i przemyła twarz.
- Dobra, pójdę na chwilę do Berlina, a potem dalej pilnować zakładników.... - chwyciłaś mocniej broń i wyszłaś z łazienki.
Pov. Berlin
Siedziałem w gabinecie cudownego Arturito, na jego boskim fotelu. Wygodny był ten fotel. Trochę się pokręciłem na nim.... Nieważne. Oparłem się o oparcie i patrzyłem na jakieś dokumenty leżące na stole. Leżało tam też zdjęcie Moniki.... Oraz jego żony. Ale szmaciarz. Nagle drzwi do gabinetu sie otworzyły i do środka weszła Ariadna. Odłożyłem szybko zdjęcia i spojrzałem na nią z uśmieszkiem na twarzy.
- A ty tu czego? Nie zostałaś zaproszona.... - oparłem brodę na ręku i patrzyłem na nią ze znudzeniem.
- Przyszłam, ponieważ.... - podeszła szybkim krokiem do biurka i stanęła obok mnie. Odwróciłem się do niej z uniesionymi brwiami - Słyszałam, że miałeś pięć żon...
YOU ARE READING
Dom z Papieru PREFERENCJE
HumorPostacie: Profesor 🤓 Berlin 😏 Denver 💥 Helsinki 😽 Rio 🖥 Tokio👄 Nairobi💫 Lizbona✏ Sztokholm ☺ Palermo🇩🇪 Marsylia🐾 Bogota🦁 BONUS: Arturo ✂