58. Wasza pierwsza kłótnia

2.2K 104 72
                                    

Profesor - Weszłaś do domu uśmiechnięta jak nigdy dotąd. Rzuciłaś wszystkie rzeczy na stół, zdjęłaś kurtkę i pobiegłaś do salonu. Zastałaś tam Sergio w stosie papierów, jakiś planów, makiet, książek i innych tego typu rzeczy.

- Co robisz? - zapytałaś go.

- Pracuję... - odparł krótko, stojąc nad papierami. - Nie przeszkadzaj.

- Jakimi planami? Co ty znowu planujesz?

- Później ci powiem, nieważne.

- Ale za to ja muszę ci coś powiedzieć, teraz! - uśmiechnęłaś się i podbiegłaś do niego - Patrz! - pomachałaś mu dwoma biletami przed twarzą. -  Prezent na urodziny!

- Super - znów krótka odpowiedź bez żadnej nuty radości.

- O co chodzi do cholery!? - stanęłaś przed nim, odtrącając go od jego planów. Spojrzałaś mu w oczy. - Nie cieszysz się?

- Cieszę! Ale mogłabyś się odsunąć? Pracuję! - podniósł głos, ale po chwili uspokoił się i powiedział. - Proszę...

Odsunęłaś się lekko i spojrzałaś na plany.

- Sergio..... Po co.... Mieliśmy już skok na Mennice.... Mamy mnóstwo pieniędzy...

- To tutaj to Bank Narodowy.

- Po cholerę teraz robisz na niego napad?

- BO ANDRES CHCIAŁ TO ZROBIĆ! Dokończę jego plan.... - przymknął lekko oczy.

- Czemu ty zawsze musisz dokańczać czyjeś plany! Czemu teraz ten Bank Narodowy jest tak ważny!? Przychodzę do ciebie z niespodzianką, a ty mi z planami wyskakujesz! Czemu nie możesz zacząć realizować swoich planów! - spojrzałaś prosto w jego oczy. - Andres podczas napadu na Mennice zginął.... Chcesz aby znów ktoś zginął w tym napadzie!?

- Oczywiście, że nie... Ale..

- No właśnie! - przerwałaś mu ostro. - To zostaw te papiery!

- [T.I].... ja...

Wkurzona odeszłaś, rzucając bilety na stół, na którym były plany. Wzięłaś kurtkę i torebkę i wyszłaś z domu.

Berlin - Minęło kilka dni od dnia napadu na Mennice. Byłaś właśnie w łazience i przemywałaś twarz.

- Hej [T.I], też już masz dość? - zapytała Nairobi, wchodząc do łazienki.

- Nic mi nie mów.... Chciałabym się już znaleźć w swoim domu, w swoim łóżku, przykryta kocem z kubkiem kawy - odparłaś zmęczonym głosem, na co dziewczyna się lekko zaśmiała.

- Oj ja też, baaardzo - stanęła przy drugiej umywalce i przemyła twarz.

- Dobra, pójdę na chwilę do Berlina, a potem dalej pilnować zakładników.... - chwyciłaś mocniej broń i wyszłaś z łazienki.

Pov. Berlin

Siedziałem w gabinecie cudownego Arturito, na jego boskim fotelu. Wygodny był ten fotel. Trochę się pokręciłem na nim.... Nieważne. Oparłem się o oparcie i patrzyłem na jakieś dokumenty leżące na stole. Leżało tam też zdjęcie Moniki.... Oraz jego żony. Ale szmaciarz. Nagle drzwi do gabinetu sie otworzyły i do środka weszła Ariadna. Odłożyłem szybko zdjęcia i spojrzałem na nią z uśmieszkiem na twarzy.

- A ty tu czego? Nie zostałaś zaproszona.... - oparłem brodę na ręku i patrzyłem na nią ze znudzeniem.

- Przyszłam, ponieważ....  - podeszła szybkim krokiem do biurka i stanęła obok mnie. Odwróciłem się do niej z uniesionymi brwiami - Słyszałam, że miałeś pięć żon...

Dom z Papieru PREFERENCJEWhere stories live. Discover now