†26†

1.6K 95 243
                                    


- Cholera! - Młody odsunął się od toreb i wypuścił z rąk błyszczący przedmiot. Od razu rozpoznałam co to jest.

- Hmm? O co chodzi? - Szef odwrócił się w jego stronę. - Noża się wystraszyłeś? - Podszedł do niego i kucnął podnosząc przedmiot.

Odwrócił się do nas przodem i zrobił parę kroków w przód oglądając swoją zdobycz.

- Widzę że ktoś tu nosi ze sobą niebezpieczne przedmioty. Nieładnie. - Mruknął.

- Szefie... - Chłopak drżącą ręką wskazał na dłoń w której mężczyzna trzymał nóż. - Rączka... Z drugiej strony...

- He? Co Ty gadasz. - Wzruszył ramionami i odwrócił przedmiot patrząc na rękojeść. - Nie...

Najpierw zastygł w bezruchu z szeroko otwartymi oczami. Następnie wrzasnął odrzucając nóż przed siebie.

No to zajebiście.

- Co to jest!? Co to ma znaczyć!? - Doskoczył do mnie i złapał mnie za dekolt. - Współpracujesz z nim!? Gadaj, co to ma znaczyć!?

- Mówiłam przecież że porwałeś złą osobę... - Wyszeptałam zmuszając się do lekkiego ale złośliwego uśmiechu.

- Nie... - Cofnął się puszczając mnie. - Nie, nie, nie. Wszysko przez was! On... On mnie zabije... Zabije  mnie! - Złapał się za głowę cofając coraz bardziej.

Odsunęłam się pod ścianę, przyciągając nogą nóż pod siebie. Lepiej żeby nikt inny nie zobaczył do kogo należy ten przedmiot. Czy raczej do kogo należał.

- O co ci chodzi? - Randy zaśmiał się patrząc na mnie szukając we mnie odpowiedzi. Widząc jego minę wzruszyłam ramionami pokazując tym samym że nie wiem o co porywacz ma na myśli.

- Zabił mi ludzi, prawie wszystkich! - Wrzasnął. - Powiedział że jeżeli jeszcze raz mnie spotka, mnie też zabije! Tylko że... Ja nie chcę umierać... Nie teraz kiedy w końcu wszysko zaczęło się układać...

Nagle drzwi otworzyły się w hukiem.

Zamrugałam kiedy światło mnie oślepiło. Na szczęście był to krótki efekt i już po paru sekundach rozpoznałam sylwetkę która pojawiła się w przejściu.

- No proszę. Haha! Już myślałem że to koniec! - Czarnowłosy wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi, odcinając dopływ światła. Teraz widać go było wyraźnie.

- Nowa bluza. - Jęknęłam na tyle cicho żeby nikt mnie nie usłyszał. Biała, niedawno kupiona przezemnie bluza dla chłopaka była już w większości czerwona. Rękawy w szczególności.

- Mówiąc szczerze spodziewałem się że wejście tutaj będzie trudniejsze. - Jeff zrobił krok w stronę szefa porywaczy uśmiechając się szeroko. Odsłonił kły i pochylił głowę w przód. - Zawiodłem się, a moja kara będzie surowa. - Zaśmiał się nisko opuszczając głowę jeszcze bardziej w dół.

- Nie... Ja. - Mężczyzna podszedł pod samą ścianę. - Weź ich. - Wskazał na nas.

- Oni mnie nie obchodzą. - Mruknął przekręcając nóż w dłoni. - Mówiłem że masz mi się więcej na oczy nie pokazywać. Mówiłem że to miasto jest moje. - Czarnowłosy wskazał na mężczyznę  nożem. - W mojej pracy nie ma litości. Trzeba walczyć o swój teren i bronić go... Ja swojego będę bronił.

- Czeka...!

Chłopak rzucił się na szefa i obydwoje upadli na podłogę koło Randy'ego. Jeff szybko unieruchomił porywacza i przysunął mu do twarzy swój nóż.

- Zabawiłbym się z tobą ale mam mało czasu więc musisz mi wybaczyć tak szybką śmierć. - Poderżnął mu gardło. - Go To Sleep.

Chłopak z szatańskim uśmiechem patrzył jak z mężczyzny uchodzi życie. Piana która pojawiła się w ustach umierającego skapnęła na podłogę mieszając się z krwią, której pojawiło się już dość sporo. Ciało mężczyzny przeszedł ostatni dreszcz po czym zastygło w bezruchu.

Inne Oblicze. Jeff the Killer.Where stories live. Discover now