†31†

439 30 12
                                    

Ostatnie co pamiętałam to schody.

Długie, szerokie, mokre schody, którymi spadałam.

Potem był szloch. Potem cień, a potem ciemność.

Otworzyłam oczy.

Leżałam na mokrej podłodze, u stóp schodów. Przodem do drzwi wyjściowych, zza których patrzył na mnie księżyc. Poczułam zapach  deszczu, mokrych liści i trawy, usłyszałam szum wiatru.

Głowa znowu opadła mi na zimną podłogę. Dalej wilgotna bluza przylepiła mi się do ciała, kosmyki włosów do twarzy i dalej czułam w ustach nieprzyjemną suchość. Spróbowałam odchrząknąć, nic mi to nie pomogło. Ze zrezygnowaniem uniosłam głowę, którą jak na zawołanie przeszył ostry ból.

Wszystko co działo się wcześniej wydawało mi się tylko nierealnym snem, który pamiętałam jak przez mgłę. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że to nie był sen. Że to wszystko działo się naprawdę.

Pozbierałam się z podłogi w trybie błyskawicznym. A raczej poderwałam się z niej, tylko po to, żeby zaraz znowu na nią upaść i z sykiem złapać się za lewe żebra, które teraz bolały jak cholera. Wzięłam kilka wdechów. Usiadłam, opierając się o połamaną poręcz schodów i podkuliłam nogi. Byłam przemarznięta, głodna i w dodatku bolały mnie żebra, lewa ręka, kark, prawy policzek i prawe biodro.

Lista poturbowanych części ciała szybko rosła. Szybko rosło też moje przerażenie, kiedy coraz bardziej uświadamiałam sobie co się stało. Im dłużej nad tym myślałam tym bardziej czułam chęć opuszczenia tego miejsca.

Od wielu lat przychodziłam tutaj, bo wiedziałam że tylko ja potrafię tutaj wchodzić. Czułam że był to mój mały azyl odcięty od reszty świata. Było to moje ulubione miejsce, mogłam pobyć tutaj sama ze sobą. Eksplorowałam każdy zakamarek tych ruin, znałam każdy stelaż, każdą zabawkę i każde ubranie, które tutaj było. Czytałam historie o tym miejscu, o tym jak podczas wojny  prowadzono tutaj eksperymenty, jak zabijano ludzi i jak znęcano się nad nimi. Zawsze mnie to ciekawiło, przerażało i podniecało jednocześnie. Ale nigdy nie bałam się tak jak teraz.

Wręcz czułam na sobie czyiś wzrok. Czuła czyjąś złowrogą obecność. Wiedziałam że coś jest nie tak.

Chciałam wyjść, ale nie mogłam się podnieść. Czułam zaschniętą krew na suchych ustach i na dłoni. Rana na szyi szczypała nieprzyjemnie. Nogi trzęsły mi się z zimna. Czułam się bezsilna jak kiedy byłam mała. Czułam się tak jak wtedy, kiedy woda dookoła mnie zaczęła robić się czerwona. Blizna na brzuchu znowu była otwartą raną a ja czułam jak uchodzi ze mnie życie.

Bezsilna.

Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam zęby. Nienawidziłam tego uczucia i nie mogłam dać mu się przejąć. Dźwignęłam się na nogi, cały czas podpierając się o balustradę przy schodach. Poczułam ostry ból w biodrze ale dałam radę ustać.

Ciemność dookoła mnie, wcale mi nie pomagała. Znowu miałam wrażenie że widzę cienie, że słyszę czyiś płacz. Jak najszybciej chciałam opuścić to miejsce. Jak najszybciej musiałam stąd wyjść.

Zrobiłam pierwszy krok w stronę wyjścia. Potem kolejny. Moje trampki szurały po podłodze, przesuwając porozrzucane kawałki szkła, odpadającej farby i cegieł. Kolejny krok. Weszłam w smugę światła, które wpadało przez wejście. Księżyc był teraz wyjątkowo duży i mocno świecił. Był piękny i kompletnie nie pasował do tego co mnie teraz otaczało. Wzięłam wdech.

Znowu zmniejszyłam odległość od wyjscia. Kilka odłamków szkła błysnęło, odbijając padające na nie światło. Starałam się nie rozglądać. Czułam, że mogłabym zobaczyć w mroku to, czego zobaczyć nie chciałam.

Inne Oblicze. Jeff the Killer.Where stories live. Discover now