†1†

3.9K 128 231
                                    


Otworzyłam leniwie jedno oko. Pierwszy dzień wakacji. Jak cudownie. Zero obowiązków. Zero wkurwiających nauczycieli. Zero uczniów. Raj.

Przeciągnęłam się i złapałam za telefon. Włączyłam ekran i usiadłam po turecku patrząc na powiadomienia. Nic nowego. Chociaż. Jeden SMS od taty.

Jak wstaniesz to proszę przyjdź na komendę. Musimy porozmawiać. Ważne. Odpowiedź muszę mieć już dzisiaj.

Westchnęłam zrezygnowana, zrzuciłam nogi z łóżka i wstałam prostując plecy z nieprzyjemnym chrzęstem kości.

- Kurwa. - Mruknęłam przeczesując włosy do tyłu. - Całe dwa miesiące laby...

Stanęłam przed lustrem. Brązowe, proste włosy sięgające prawie do łokci były w ostrym nieładzie. Ścięta na lewo grzywka zasłaniała mi lewe oko przez co wyglądałam dość śmiesznie. Złapałam za gumkę i związałam moje kudły żeby chociaż mi nie przeszkadzały.

Dwa miesiące bez karate i Kung-Fu. Tylko boks został ale to tylko raz w tygodniu więc nie muszę się martwić że zabraknie mi czasu na nudzenie się. Cóż. Brak znajomych ma też swoje zalety, nie muszę nigdzie wychodzić jeżeli nie chcę.

Zajrzałam do szafy. Wszystkie moje ubrania były czarne, ewentualnie szare czy białe. Wzięłam czarną, luźną bluzę z kapturem i jedną kieszenią, czarne podziurawione jeansy i czarne skarpetki. Mój standardowy zestaw. Ubrałam się szybko i włożyłam telefon do kieszeni bluzy. Otworzyłam drzwi mojego królestwa, trzeba kiedyś wyjść.

Przywitał mnie wesoły pysk mojego psa. Mieszańca Husky i wilka.

- Happy! - Podniosłam jedną nogę kiedy pies zaczął ciągnąć mnie za skarpetkę.

Mimo mojego na maxa czarnego humoru, zboczonym tekstów i pesymistycznego nastawienia nazwałam mojego psa właśnie tak. Happy. Ironia losu. Jednak tylko ten pies był w stanie zmusić mnie do jakiegokolwiek uśmiechu. Był ze mną dopiero pół roku a już nie wyobrażałam sobie życia bez tej roześmianej mordy przy sobie.

Zamknęłam drzwi i poglaskałam psa po łebku. Zaszczekał radośnie i pobiegł po schodach do kuchni. Zrobiłam to samo.

Białe ściany dużego domku jednorodzinnego na obrzeżach niezbyt dużego miasta odbijały światło słońca. Mieszkam w domu niedaleko lasu. W sumie ten dom stoi na samym skraju. Las to jedyne miejsce w którym czuję się naprawdę wolna. W sumie spędziłam tam całe dzieciństwo. Ruiny starego szpitala psychiatrycznego nie są mi obce. Znam tam każde łóżko, każdą szafkę i każde drzwi. Nikt tam nie chodzi bo teren jest ogrodzony ale ja mam swoje sposoby żeby się tam dostać.

Stanęłam na parterze i skierowałam swoje kroki do kuchni. Usiadłam na stole i złapałam za torbę z karmą dla mojego psa. Zeskoczyłam z blatu i wsypałam trochę do jednej miski. Happy rzuciła się na jedzenie popychajac mnie przez co upadłam na tyłek. Spojrzałam na psa i pokiwałam głową z rozbawieniem. Oparłam się plecami o zimną ścianę i odchyliłam głowę do tyłu. Przymknęłam oczy odpływając myślami gdzieś daleko. Nagle usłyszałam jak ktoś skacze po narożniku.

- Happy. Co ty robisz? - Wstałam i podeszłam do psa który skakał po kanapie w salonie.

Szczeniak szczeknął radośnie, zeskoczył na podłogę i pociągnął mnie za skrawek bluzy. Poszłam za nim i po chwili stałam przy drzwiach. Otworzyłam je ale pies nie wychodził tylko spojrzał z nadzieją na swoją smycz.

- Dobra. Idziemy odwiedzić tatę w pracy. - Mruknęłam biorąc klucze i zakładając moje czarne, już lekko zniszczone trampki. Wzięłam czarną smycz i przyczepiłam do obroży. Wyszłam na dwór i zamknęłam za sobą drzwi na klucz.

Inne Oblicze. Jeff the Killer.Where stories live. Discover now