Szłam w dół. Każdy krok który robiłam wydawał cichy zgrzyt schodów. Nigdy ich nie lubiłam, zbyt małe stopnie, zbyt duża odległość od ziemi. Upadek byłby bolesny i pewnie dlatego Jeff i Jack szli ramię w ramię. Czarnowłosy podtrzymywał swojego kolegę który mimo zatamowanego krwawienia dalej był nieco chwiejny. Westchnęłam cicho, obserwując ich plecy.W salonie Liu właśnie chodził dookoła ławy i w głębokim zamyśleniu obserwował położony na jej środku świecznik. Kiedy nas usłyszał podniósł głowę. Kilka kosmyków jego jasnych włosów zafalowało.
- Mam pomysł. - Zaczął. Przez moment na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dumny, zadowolony z siebie uśmiech. - Musimy sami ogarnąć sobie dom.
Bezoki spojrzał na Jeffa. Jeff na bezokiego, a potem oboje na mnie.
I w tym momencie, w salonie, dało się słyszeć kakofonię trzech nienaturalnie głośnych śmiechów.
Jack śmiał się głośno, piskliwie tak nierytmicznie że miało się wrażenie, że co jakiś czas się zapowietrza. Złapał się za brzuch i przycisnął dłoń do opatrunku, biorąc wdech i szykując się na kolejną salwę śmiechu.
Jeff śmiał się z kolei ochryple i dość nisko jak na niego. I co najciekawsze nie był to śmiech do którego byłam przyzwyczajona. Był to całkiem ludzki śmiech, bez jakiejkolwiek nuty szaleństwa. W międzyczasie przeczesał włosy wolną dłonią, bo przez śmiech czarne kosmyki zakryły mu całą twarz.
Ja śmiałam się jak zawsze, wysoko chaotycznie. Głowę pochyliłam w przód, ale nie pomogło mi się to uspokoić.Takiej głupoty dawno nie słyszałam.
Kiedy w końcu zaczęliśmy się uspokajać, Liu skrzyżował dłonie na piersi i ze zmarszczonymi brwiami patrzył na naszą trójkę, dalej stojącą przy schodach. Wzięłam kulka głębszych wdechów. W tym samym momencie przez salon przebiegły psy, roznosząc po podłodze piach i błoto, które przyniosły ze sobą do domu. Najwyraźniej zaczęło już padać.
- Słuchaj Liu, z całym szacunkiem do zioła które wyjarałeś kiedy nas nie było, ale co za cholerstwo podsunęło ci ten pomysł? - Zapytałam, wycierając łezkę która znaczyła mój policzek. Cokolwiek chłopak wymyślił, zaczynało się naprawdę kosmicznie.
- Haha, bardzo śmieszne. - Warknął tamten, siadając na łóżku. Zanim zaczął przedstawiać nam swój plan czarnowłosy i bezoki usiedli na kanapie obok niego, a ja usadowiłam się na jednym z foteli. - Może tak wysłuchacie co mam do powiedzenia i dopiero potem będziecie się śmiać. Bo o dziwo przemyślałem swój pomysł dość dokładnie i ma on prawo wypalić.
Po tych słowach zapadła cisza. Pochyliłam się w przód, zaciekawiona i zaintrygowana. Gałęzie pobliskiego drzewa rytmicznie obijały się o okno. Liu poważnie patrzył mi w oczy, a jego blizny znowu się wyostrzyły.
- Znalazłem dom na sprzedaż, który kupić można za śmiesznie niską cenę, ale w równie śmiesznie złym stanie i w śmiesznie oddalonym od miasta miejscu. - Chłopak widząc moje zainteresowanie uśmiechnął się lekko. Nie było w tym uśmiechu ani krztyny szczęścia. - Najogólniej w świecie mówiąc, ty podpisujesz papiery, my dajemy kasę i w nim mieszkamy.
Moje usta wbrew mojej woli otworzyły się, pokazując dwa rzędy białych zębów. Przez kilka sekund nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Na moment nabrałam ochoty na kolejny śmiech, ale zanim ta chęć weszła w życie zrozumiałam że o dziwo plan chłopaka może wypalić.
- Nie wiem co jest... - Zaczął Jack, ale urwał nagle. Jego czarne oczodoły "świdrowały" Liu, który złożył dłonie w piramidkę i czekał na reakcję. - Ja... Kurwa, nie wiem co powiedzieć. To brzmi jak śmieszny żart, nierealne marzenie które opisujesz tak, jakby mogło się spełnić.
DU LIEST GERADE
Inne Oblicze. Jeff the Killer.
FanfictionŻycie 16 latki ma swoje dobre i złe strony, tak jak każdy człowiek. Tylko od otoczenia zależy którą stronę pokażemy jako pierwszą... Megan, 16 letnia dziewczyna. Pomimo swojego młodego wieku już pomaga przy sprawie seryjnego mordercy. Wysportowana...