23.

1.6K 124 74
                                    

40 gwiazdek = nowy rozdział!





Zdenerwowana spojrzałam na Nika, starając się ukryć zażenowanie zaistniałą sytuacją.

Powinnam przerwać tę niezręczną ciszę? A jeśli tak, to w jaki sposób? Bo nie mam pojęcia co powinnam powiedzieć...

-To nie do końca moje słowa... - zaczęłam mówić. Pytanie, co ja w ogóle chciałam powiedzieć? - Właściwie to...

-Lauro - spojrzałam na Elijah, jak miło znów używa mojego imienia. Widziałam w jego oczach skruchę. No proszę, czyli jednak żałuje tego co powiedział. - wybacz moje słowa. Powinienem był to przemyśleć, ale emocje wzięły górę. - skinęłam głową.

-Chwilę. - Klaus podniósł dłoń w górę i spojrzał na mnie - Byłem pewny, że jedyne co do mnie czujesz to nienawiść i chęć zamordowania mnie. Co przegapiłem? - zakpił.

Mogłam się domyślić, że ten paranoik ujrzy w tym wszystkim jakiś spisek przeciwko jego osoby. Jestem zauroczona w facecie, który uważa, że chcę go przebić kołkiem. Nie dobrze...

-Nik, to nie tak. - jęknęłam - Znaczy... - znów się zacięłam. No bo co ja mam teraz powiedzieć? -Ej! Wiecie co? Mamy teraz większe problemy niż moje źle ulokowane uczucia. - warknęłam - Więc, załatwmy sprawę z Marcelem i dopiero pogadamy o moich uczuciach! - syknęłam i minęłam ich. W wampirzym tempie znalazłam się przed posiadłością Mikaelsonów.

-Freya! - wrzasnęłam.

Boże... Zabrzmiałam jak Klaus, to straszne. Powoli zamieniam się w żeńską wersję tego paranoika...

Pokręciłam głową, aby pozbyć się niechcianych myśli. Blondynka szybko pojawiła się przede mną.

-Musisz wypowiedzieć jedno zaklęcie, żeby ostrze Papy Tunde zniknęło z piersi Marcela i pojawiło się u nas. - zarządziłam - To trudne, ale na pewno masz wystarczająco dużo mocy, więc...

-Wiem. - przerwała mi - Wiem, o którym zaklęciu mówisz. Od razu się tym zajmę. - skinęłam głową a blondynka podbiegła schodami do swojego pokoju, zapewne po księgę. Kol i Rebekah minęli się z Freyą i stanęli obok mnie. W tym samym czasie, na teren posiadłości weszli Klaus i Elijah.

-Idę przepisać wasz dom na Freyę. - mruknęłam - Nikt oprócz was nie może mieć tu wstępu, więc...

-I Ciebie. - przerwała mi Bekah, a ja posłałam jej pytające spojrzenie - Ty zostajesz z nami. - zarządziła - W końcu Marcel Ciebie też chce dopaść. - westchnęła - A jesteś rodziną. - uśmiechnęła się.

Tak, Bekah. Jestem jak siostra dla Ciebie, Kola i Freyi. Ale kim jestem dla Elijah i Klausa? Bo na pewno nie siostrą. Siostra nie powinna mieć takich stosunków z braćmi.

-Jasne. - zaśmiałam się - A teraz wybaczcie, ale idę przepisać dom na Freyę... - mruknęłam i odwróciłam się w drugą stronę, aby iść załatwiać papierkową robotę.

-Stój! - zatrzymał mnie głos czarownicy - Nigdzie nie idziesz. Mam zaklęcie, które nie pozwoli obcym wejść na terytorium naszej posiadłości. - mruknęła. Skinęłam głową. Blondynka podeszła do mnie i wyciągnęła dłoń, aby podać mi ostrze Papy Tunde. Z uśmiechem przejęłam sztylet.

-Zaklęcie wystarczy? - wolałam się upewnić. Nie zamierzałam ryzykować życiem żadnego z nich...

-Na sto procent. - potwierdziła - Tak samo jak zaklęcie dzięki któremu odzyskałam ostrze. Teraz Marcel pewnie zbiera ludzi, aby nas zaatakować, więc muszę rzucić zaklęcie chroniące. - dodała.

-Na co czekasz? - zniecierpliwił się Klaus. Zdenerwowana odwróciła się w stronę brata.

-Przyszłam się upewnić, że każdy z was tu jest i, że macie zapas krwi! - warknęła wściekła, wrzucając ręce w powietrze.

-Spokojnie, siostro. - Elijah zabrał głos - Mamy trzy pełne lodówki krwi w piwnicy i jedną w kuchni. - mruknął - Nie ma powodów do obaw. - uspokoił blondynkę.

-Więc idę po księgę i zrobię co trzeba. - westchnęła i podbiegła na górę.

Spojrzałam na resztę Mikaelsonów. Klaus i Elijah byli w stu procentach skoncentrowani na mnie, przez co czułam się bardzo niezręcznie. Ta sytuacja jest beznadzieja!

Natomiast Rebekah i Kol byli wpatrzeni w rodzeństwo. Wciąż bardzo niezręcznie...

- Co się działo kiedy poszliście po to cholerne pudło? - wybuchł Kol - Zachowujecie się dziwnie. - prychnął.

-On ma rację. - blondynka wskazała dłonią na brata - Tam coś się stało, a ja chcę wiedzieć co! - warknęła zdeterminowana.

-Nic. - zapewniłam. Okłamanie pierwotnych to nie lada wyzwanie, ale nabrałam wprawy i nie sprawia mi to już takich trudności jak dawniej.

-Nic? - prychnęli Kol i Rebekah w tym samym czasie.

-Nic. - warknęłam zła.

To nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy... Dlaczego oni tego nie rozumieją? Ich życie zależy od faceta, któremu przez jakiś czas niszczyli życie, a oni się martwią o moje relacje z innymi? To jakaś kpina!

-Nic? - zdziwił się Nik, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. On też przeciwko mnie?

-Nic. - warknęłam, stojąc przy swoim.

- Nie zgodzę się... - wzruszył ramionami, chowając dłonie do kieszeni.

Ratunku...





*******
Kto jest waszym ulubieńcem jeśli chodzi o braci Mikaelson? Elijah, Klaus czy Kol? 🤔

Xoxo Emilia Mikaelson

Under Pressure ✔Место, где живут истории. Откройте их для себя