14.

1.7K 128 122
                                    

40 gwiazdek = nowy rozdział!




-Mam nadzieję, że to tylko jakiśbeznadziejny żart.! - syknął szatyn. Okey, przeszłam przez wiele kłótni, ale nigdy nie było aż tak źle. Nie sądziłam, że przez głupi pijacki bełkot będę miała tyle problemów...

-Elijah, byłam pijana! - jęknęłam zażenowana. Klaus i Rebekah siedzieli na kanapie i oglądali przedstawienie. Blondynka była równie zażenowana jak ja, ale Nik świetnie się bawił. - Przecież nie przespałabym się z twoim bratem... - wzdrygnęłam się na samą myśl tego, że mogłabym się zbliżyć do tego obłudnego gada.

-Wiesz... - westchnął wstając i sięgając po butelkę bourbona, aby nalać sobie porcję - Gdybym cię nie powstrzymał kto wie do czego by doszło. - wzruszył ramionami i opróżnił szklankę.

Nie wierzę! On miał mi pomóc a nie mnie wkopać! Co za dupek. Wypuściłam powietrze i przetarłam twarz dłońmi. I co ja niby mam teraz zrobić? Spojrzałam na Elijahe, jego mina mówiła wszystko. Mam przerąbane.

-Elijah, to naprawdę nie tak. - syknęłam, piorunując Klausa wzrokiem. Ten jednak odpowiedział odpowiedział na to kpiącym uśmieszkiem. Drań się świetnie bawił.

-Nie ma sensu, aby kontynuować rozmowę. - mruknął Mikaelson. O nie, to nie wróży nic dobrego. - Nie masz nic na swoje usprawiedliwienie, więc...  - błagam nie mów tego. Nie mów tego!

-Dość. - mruknął Klaus znudzonym głosem - Zaraz powiesz coś czego będziesz żałował. - ostrzegł brata - Była impreza, poszliśmy aby się pożywić a twoja ukochana trafiła na jakiegoś ćpuna. Pech to pech. - wzruszył ramionami - Gwarantuję ci, że między mną a tą wariatką by do niczego nie doszło. - prychnął. Postanowiłam zignorować fakt, że mnie obraził.

-Mówi prawdę. - warknęłam, pokazując dłonią na blondyna - Prędzej byśmy się pozabijali niż skończyli razem w łóżku. - mruknęłam z krzywą miną. Kątem oka zauważyłam jak hybryda przewraca oczami.

-Nie zamierzam ciągnąc tej dyskusji. Jeśli to już wszystko to pozwolicie, że zajmiemy się czymś dużo ważniejszym. Mianowicie...

-Kpisz sobie ze mnie? - syknęłam - Najpierw się wydzierasz jak pojebany po czym mówisz, że koniec tematu? - warknęłam i ruszyłam w jego stronę - Do niczego nie doszło, a wszystko co się stało to jedno wielkie nieporozumienie, które pokazało jak bardzo mi nie ufasz. - prychnęłam. Gdyby mi ufał wiedziałby, że nigdy bym go nie zdradziła.

-Lauro, to naprawdę nie jest teraz najważniejsze... - zaczął - Moja rodzina wpakowała się w kolejne tarapaty, więc...

-Skończ. - syknęłam wściekła. Przestał mi ufać w ciągu kilki minut i jawnie to pokazuje. Ja mu wybaczyłam kłamstwo, które trwało od początku naszej znajomości, ja mu wybaczyłam. A on przestaje mi ufaćpo takiej głupocie. - Skoro ty nie umiesz tego zrobić, to ja to zrobię. - skrzyżowałam ręce na piersi. Zrozumiałam, że sprawa zaszła za daleko i inaczej być nie mogło. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam Elijah w oczy.- To koniec. - oznajmiłam z bólem - Jak mam być z kimś kto mi nie ufa? - wzruszyłam ramionami.

Patrzył na mnie zszokowany, sama nie wierzyłam, że to powiedziałam, ale wiedziałam dwie rzeczy. Pierwsza, nigdy bym nikogo nie zdradziła. Druga, jeśli ufam komuś w stu procentach pragnę tego samego z drugiej strony. Inaczej po co się z kimś wiązać?

Zamrugałam kilkukrotnie, aby odgonić łzy z oczu. Wymusiłam uśmiech i spojrzałam na Rebekę.

-Miło było cię znów zobaczyć. - mruknęłam i szybko opuściłam posiadłość Mikaelsonów.

Nie wiem jakim cudem mogłam powiedzieć coś takiego do Klausa. Owszem, był przystojny i miał swój urok przez który niejedna rozłożyłaby przed nim nogi. Może gdybym nie była z Elijah, sama patrzyłabym na niego jak na potencjalnego partnera, ale kochałam Elijah. Nie byłam zdolna do zdrady i nie patrzyłam na Nika w taki sposób jak na jego brata, ale widocznie ten miał inne zdanie.

Przetarłam oczy, aby pozbyć się niechcianych łez. Mam dość, chcę do domu. Chcę się upić i zapomnieć o dzisiejszym dniu. W sumie chciałabym też coś zjeść.

-Laura. - kurwa. Tego mi tu brakowało. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się na pięcie.

-Czego chcesz, Gerard? - syknęłam wściekła.

-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że rodzinka twojego chłopaka wpakowała się w niezłe bagno. - prychnął - Na twoim miejscu nie stałbym po ich stronie, bo polegniesz razem z nimi. - warknął prześmiewczo. Zmarszczyłam brwi. To o tym mówiła Rebekah? Wieści  szybko się roznoszą...

-Nie wiem po co mi to mówisz, to nie twoja sprawa. - prychnęłam.

-Nie wiesz co jest grane, mam rację? - przewróciłam oczami.

-Powiesz w końcu czego ode mnie chcesz czy będziesz tak ględził bez składu i ładu i zawracał mi głowę? Nie ukrywam, że trochę się spieszę. - uśmiechnęłam się jadowicie.

-Skoro tak. - usłyszałam chrupnięcie i poczułam bolesne złamanie kości. Tia... I poszedł kark.




Xoxo Emilia Mikaelson

Under Pressure ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz