__________________________
- Idziemy dzisiaj na tą imprezę do Adama Walker'a?
Ze zdziwieniem spoglądam na brunetkę, która leży na moim różowym kocu z nosem w telefonie. Nawet gdy zadawała mi pytanie nie odwróciła wzroku od ekranu komórki, jakby była bardzo zaciekawiona tym, co się w niej znajduje. Jakby było to dużo ciekawsze od widoku rozświetlonego przez popołudniowe słońce parku wokół nas.
- Co? - Mrużę oczy, nie będąc do końca pewna prawdziwości jej słów. - Czemu tak cię ciągnie do imprezowania? A w ogóle to od kiedy już nie znosisz Adama Walker'a?
Adam Walker to jeden z tych popularnych, w miarę przystojnych i bogatych chłopców, których można znaleźć w każdym liceum w Stanach Zjednoczonych. Był rok starszy od nas, a do tego zajmował jedno z miejsc w samorządzie uczniowskim. Większość osób wprost go uwielbiała za jego otwartość i poczucie humoru. Jednak moja przyjaciółka nigdy nie należała do większości, a każdy najmniejszy czyn Walkera doprowadzał ją do szału. No, przynajmniej do czasu.
- Od kiedy urządza domówki, na które wstęp mają takie małolaty jak my. I są naprawdę grube. - Mówi Michelle z podekscytowaniem.
Przechylam głowę w bok i nadal bacznie obserwuję jej wyraz twarzy. Uśmiecha się w stronę telefonu, jakby żyła w kompletnie innej rzeczywistości. Leży na brzuchu, a nogami zgiętymi w kolanach wesoło macha, przy czym kiwa głową na boki.
- Coś jest nie tak. - Zauważam nadal mierząc brunetkę spojrzeniem.
- Z kim?
- Z tobą.
MJ zwykle nie okazywała swoich emocji. Nie uśmiechała się sama do siebie patrząc w telefon i była zdecydowanym przeciwnikiem imprezowania i typowych ludzi. Nie chodzi o to, że nie cieszyłam się z tego, że Michelle staje się bardziej towarzyska i nie siedzi przez większość czasu w domu. Cieszyłam się, jednak nie pasowało mi to do niej. A przez to wszystko oddalała się ode mnie. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz rozmawiałyśmy na poważne tematy lub gdy po prostu czułam się przy niej dobrze.
- Amelie, nie bądź taką pesymistką. - Kręci głową na boki, cicho chichocząc pod nosem. Nagle unosi swój wzrok i wbija go gdzieś w dal, po czym uśmiecha się szeroko. - Pinkie Pie!
Głos dziewczyny roznosi się po najbliższej okolicy, gdy Michelle w końcu wstaje i biegiem rusza w stronę zbliżającej się do nas blondynki. Otacza jej szyję ramieniem, tak samo jak Betty ją i w takiej pozie trwają przez najbliższe sekundy, a nawet minuty, śmiejąc się wesoło. Odwracam od nich wzrok, spoglądając wysoko w niebo i obserwując podróżujące po nim chmury.
W tamtej chwili wszystko było ciekawsze niż dwie witające się ze sobą przyjaciółki.
To nie tak, że byłam zazdrosna. Po prostu jako jedyna martwiłam się o MJ trochę bardziej niż każdy i chciałam z nią o tym porozmawiać. Niestety zostałam przez to odrzucana i spadałam na drugi plan. A może tylko za bardzo się nad tym zastanawiałam i powinnam zająć się sobą.
CZYTASZ
SPIDER-MAN: FINDS A HOME
Teen Fiction𝑂𝑛𝑎 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑜𝑤𝑎ł𝑎 𝑏𝑜ℎ𝑎𝑡𝑒𝑟𝑎. 𝐶ℎ𝑐𝑖𝑎ł𝑎 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑗𝑒𝑔𝑜. 𝑇𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒𝑔𝑜, 𝑢𝑟𝑜𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑃𝑒𝑡𝑒𝑟𝑎 𝑃𝑎𝑟𝑘𝑒𝑟𝑎. 𝗖𝗭𝗘̨𝗦́𝗖́ 𝗣𝗜𝗘𝗥𝗪𝗦𝗭𝗔 pierwsza część ssie totalnie, ale druga jest n...