_____________________________
- Słaby jesteś, Rhodey. - Mówię do czarnoskórego mężczyzny, gdy po raz kolejny zbijam go w wirtualnym chińczyku.
Jakby ktoś się zastanawiał, co robią super bohaterowie w wolnym czasie, to tak, właśnie to.
- Weź, nie gram z wami. - Odkłada telefon na szklany stolik przed sobą. Wymieniam z tatą zadowolone uśmiechy, ponieważ już drugi raz James przegrywa z nami rundę. Razem z Tonym nadal siedzimy z nosem w telefonach i skupiamy na dalszej rozgrywce, gdy Rhodey patrzy na nas w ciszy. - Tony, jest sprawa.
- Daj spokój, teraz gram. - Mówi czarnowłosy nie zwracając uwagi na poważny ton swojego przyjaciela. No tak, mój tata potrafił być dziecinny, wszyscy dobrze o tym wiemy.
- Steve się do mnie odezwał.
Tony'emu na te słowa znika uśmiech z twarzy. Wyłącza ekran telefonu i chowa do kieszeni swoich spodni, po czym wstaje z kanapy. Ja również przestaję grać i skupiam się na ich rozmowie.
- I co z tym? - Pyta zakładając dłonie na biodrach. Wiedziałam, że tylko udawał, że się tym nie przejmował.
- Prowadzi sprawę dotyczącą Venoma. - Informuje go, a ja spinam się na ostatnie słowo. Cóż, nie mam z nim zbyt miłych wspomnień. - On nie zniknął. Krąży gdzieś po mieście, ale się ukrywa. Musimy coś z tym zrobić, dlatego Steve poprosił nas o pomoc i...
- Ciebie poprosił. - Wtrąca się Tony. Podchodzi do barku, który znajduje się w salonie i nalewa trunek do jednej ze szklanek. - W takim razie mu pomóż, ja nie mam zamiaru z nim rozmawiać.
- Tony, tu chodzi o ludzkie życie. - Przekonuje go czarnoskóry. - Nie możesz chociaż na chwilę przymknąć oka na waszą kłótnię?
- Hm... Zastanowię się. - Mówi zerkając w górę i popijając alkohol ze szklanki. - Nie, nie mogę.
- Tato, może to poważne, może z nim pogadaj albo... - Zaczynam, ponieważ jeśli Venom nadal jest w Nowym Yorku, to jest źle. Poza tym, chcę by tata i Rogers w końcu się pogodzili. Brakowało mi go, tak samo jak reszty.
- Ty, się nie odzywaj. - Wskazuje na mnie palcem i kręci głową. Po czym to samo robi w stronę Jamesa. - A ty, nawet nie myśl o tym, żeby zaprosić go do mojego budynku. - Mężczyzna zdecydowanie podkreśla, że Avengers Tower należy do niego.
- Za późno. - Wzrusza ramionami, a ja z tatą spoglądamy na niego w niezrozumieniu. - Będzie tu za dziesięć minut.
- Nie nazywaj się już moim przyjacielem. - Mówi do mężczyzny, jednak każdy wie, że nie mówi tego na poważnie. Po chwili Tony wychodzi z pomieszczenia, a ja spoglądam na znudzonego Jamesa przede mną.
- Przejdzie mu. - Wzruszam ramionami.
- Nie przejdzie! - Słyszę głos taty, na co z rozbawieniem kręcę głową.
CZYTASZ
SPIDER-MAN: FINDS A HOME
Teen Fiction𝑂𝑛𝑎 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑜𝑤𝑎ł𝑎 𝑏𝑜ℎ𝑎𝑡𝑒𝑟𝑎. 𝐶ℎ𝑐𝑖𝑎ł𝑎 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑗𝑒𝑔𝑜. 𝑇𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒𝑔𝑜, 𝑢𝑟𝑜𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑃𝑒𝑡𝑒𝑟𝑎 𝑃𝑎𝑟𝑘𝑒𝑟𝑎. 𝗖𝗭𝗘̨𝗦́𝗖́ 𝗣𝗜𝗘𝗥𝗪𝗦𝗭𝗔 pierwsza część ssie totalnie, ale druga jest n...