15.

7.5K 423 398
                                    

_______________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

_______________________________

AMELIE

Patrzę na widok przede mną, który z każdą chwilą sprawia, że radosny uśmiech znika z mojej twarzy. Patrzę jak Peter przenosi dłonie na talię dziewczyny i z zaangażowaniem całuje. Zamykam oczy chcąc jak najszybciej pozbyć się widoku, którego tak bardzo nie chciałam zobaczyć. 

Biorę głęboki wdech i odwracam się w przeciwną stronę. Miałam ochotę wyjść z tej imprezy. Z tej imprezy, która miała sprawić, że zapomnę o wszystkich złych rzeczach, które się ostatnio wydarzyły. 

No, niestety nie wyszło. 

Wychodzę z domu blondynki nie zwracając uwagi na nikogo dookoła. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku i po prostu zasnąć. 

Nie miałam czym wrócić, ponieważ przyjechaliśmy tutaj samochodem chłopaka. Happy prawdopodobnie już spał, więc nie chciałam go budzić, by specjalnie o dwudziestej trzeciej po mnie przyjeżdżał. Nie miałam również zamiaru prosić o to rodziców, dlatego zadzwoniłam po taksówkę. 

Nie musiałam długo czekać, ponieważ dom Betty nie był zbyt daleko od centrum. Wsiadłam do żółtego samochodu witając się z mężczyzną i podając mu adres, który kojarzy prawdopodobnie każdy. Auto rusza, a ja nadal z obojętnością wymalowaną na mojej twarzy spoglądam na oświetlone ulice za oknem. 

Nie miałam pojęcia, co czułam. Wiedziałam tylko, że gdzieś głęboko we mnie to mnie zabolało. Nie wiem też na co liczyłam z jego strony. Przyjaźniliśmy się, pomagaliśmy sobie i śmialiśmy się razem. I przez jedną krótką sekundę każdej chwili spędzonej w jego towarzystwie rodziła się nadzieja. Nadzieja, że on może lubić mnie odrobinę bardziej niż zwyczajną przyjaciółkę. 

W końcu samochód zatrzymuje się pod Avengers Tower, a ja płacę kierowcy i wysiadam. Chciałabym mieć siłę, by wejść po schodach do piętra, na którym mieszkam, jednak jej nie mam. Dlatego pierwszy raz od jakiegoś czasu wchodzę do windy nie zwracając nawet uwagi na mój lęk. W spokoju docieram na odpowiednie piętro i przechodzę przez dwustronne drzwi. Nagle, czuję wibrację w kieszeni. Wyciągam telefon i dostrzegam jedną nową wiadomość od Petera. 

Od: Peter Parker

Gdzie jesteś? 

 Do: Peter Parker 

Źle się poczułam. Wróciłam do domu. 

Moje kłamstwo jest marne, jednak mam nadzieję, że chłopak w nie uwierzy. 

Nigdy nie byłam zakochana, więc nie wiedziałam, co to za uczucie. Nigdy nie czułam motylków w brzuchu na widok chłopaka, do momentu gdy zaczynało się to przydarzać przy Peterze. Lubiłam na niego patrzeć, lubiłam gdy on patrzył na mnie. Potrzebowałam jego uśmiechu, by dobrze zacząć dzień. 

- Gdzie byłaś? - Słyszę głos mojej matki, ale nie patrzę w jej stronę. Nawet nie zwracam na nią uwagi, tylko nadal wpatruję się w ekran telefonu w mojej dłoni. 

Do: Peter Parker

Ale wszystko w porządku. 

W momencie wysłania wiadomości po moim policzku zaczyna spadać jedna, samotna łza. 

- Amelie. - Nalega blondynka. W końcu unoszę wzrok i dostrzegam moją mamę w białym szlafroku. Gdy widzi mój stan, jej spojrzenie z wkurzonego przemienia się w jedne z tych zatroskanych. - Co się stało, kochanie? 

Problem w tym, że ja nie wiem co się stało. Z każdą chwilą, którą przeznaczałam na myślenie co ze mną jest, zdawałam sobie sprawę, że mam złamane serce. Rozbite na milion kawałków. Nie chciałam tego czuć, tak cholernie nie chciałam. 

- Chyba się zakochałam. - Mój głos łamię się z każdym słowem. Podchodzę w stronę blondynki, a ona obejmuje mnie.

- To czemu płaczesz?

- Bo nie jestem jak Liz. - Mamroczę. Kobieta zaprowadza mnie do salonu, w którym siedział również Tony i czytał książkę. Na mój widok od razu ją odkłada i całą uwagę przenosi na mnie.

- Nie rozumiem. - Mówi blondynka. Gestem dłoni każe mi usiąść na białej kanapie i delikatnie gładzi mnie po głowie. Wymienia z tatą jednoznaczne spojrzenia. - Chcesz nam opowiedzieć?

Kiwam głową, ponieważ potrzebuję się wygadać. W tym momencie potrzebowałam moich rodziców, jak nigdy.

- Lubię Petera. Bardzo. - Mówię wgapiając się w wyłączony ekran telewizora, a z moich oczu nadal wypływały pojedyncze łzy. Nie umiałam mówić, o tym, co czuję. Nigdy nawet nie miałam takiej potrzeby, bo przecież wszystko było w porządku. Poza tym rozmawianie o uczuciach było dla mnie zbyt ckliwe i nie potrzebne. Pewnie tę cechę odziedziczyłam po moim ojcu.  - Ale on woli Liz. Liz jest idealna. Jest piękna. Ale jaka sztuczna. - Kręcę głową myśląc o dziewczynie. Tak bardzo nie znosiłam jej fałszywości. Nie mogłam zrozumieć, jak mogła się podobać Peterowi. - Co jest ze mną nie tak?

- Jesteś piękna. - Odzywa się mój tata. Zerkam w jego stronę, a na jego twarzy widzę przejęcie. Nie jest już na mnie zły, ale w jego oczach widać smutek. Kładzie dłoń na moim udzie delikatnie je pocierając. - I mądra. To z tym dzieciakiem jest coś nie tak.

- Po prostu chłopcom w wieku Petera lepiej przychodzi patrzenie, niż myślenie. - Mama lekko uśmiecha się, gdy wypowiada te słowa. Mimowolnie również to robię, ponieważ jest to prawdą. Pochylam się do tyłu, by dotknąć plecami oparcia kanapy i biorę głęboki wdech. Już jest w porządku.

- Mogę się nim zająć. - Mówi czarnowłosy z przekonaniem.

- Nie, tato. - Kręcę głową i lekko uśmiecham na jego słowa. Nie chcę krzywdy Petera, przecież nadal był moim przyjacielem.

Byłam okropną egoistką. Mówiłam, że zrobiłabym dla tego chłopaka wszystko, jednak nie mogłam pogodzić się z myślą, że nie wybrał mnie.

Że to nie ja byłam jego wszystkim.

- Pójdę do pokoju. - Mówię po chwili ciszy. Wstaję i spoglądam na rodziców, którzy również na mnie patrzą. Ich twarze wyrażają smutek i przejęcie. Nie dziwiłam się, ponieważ pierwszy raz w życiu wracam w takim stanie do domu. - Już jest w porządku. 

- Na pewno? - Pyta blondynka, a ja kiwam głową i wychodzę z salonu. Kilka chwil potem wchodzę do swojego pokoju i zamykam drzwi na klucz. Podchodzę do ogromnych okien, które znajdują się na jednej ze ścian i spoglądam na panoramę nocnego miasta. 

Mimo, że patrzę na oświetlone budynki, przed sobą widzę tylko wspomnienia, które znajdują się w mojej głowie. Te wspomnienia, które zwykle sprawiają, że przez moje ciało przechodzą przyjemne dreszcze, a na usta wpływa radosny uśmiech. Jednak nie dzisiaj. 

Przypominam sobie, gdy zasnęłam w łóżku Petera. Gdy w przypływie odwagi wtuliłam się w jego klatkę piersiową, gdy czułam jego ciepło i zapach. Gdy obejmował mnie, a pod nami znajdowała się ogromna przepaść. Magia, którą czułam w tamtych momentach już nie powróci. 

Nie zauważam, gdy z moich oczu cieknie co raz więcej łez, aż w końcu przed moimi oczami ponownie pojawia się obraz szczęśliwego Petera z dziewczyną. I wtedy przepadam. Zaczynam płakać tak bardzo, jak nigdy wcześniej. 








SPIDER-MAN: FINDS A HOMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz