32.

7.5K 366 250
                                    

________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

________________________

PETER

Przejeżdżamy obok znaku, który wyraźnie oznacza, że wjechaliśmy do Nowego Yorku. Właśnie w tamtym momencie oddycham z ulgą i spoglądam w tylne lusterko. Dostrzegam w nim czarnowłosą dziewczynę, która opiera się o ramię Michelle i prawdopodobnie pogrążona jest we śnie. 

Wciskam głowę w oparcie mojego fotela i ponownie wbijam wzrok w ulicę. Dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że jest cała i zdrowa. Że nadal jest ze mną. 

Odczuwam na sobie spojrzenie mojego przyjaciela, dlatego spoglądam w jego stronę. Uśmiecha się do mnie, przez co ja również unoszę kąciki ust. 

- Zrobiłeś to, stary. - Mówi cicho Ned. Kiwam głową na jego słowa. Wszystko bym dla niej zrobił. 

Kolejne dziesięć minut później zatrzymujemy się pod Avengers Tower. Pomagam Amelie wysiąść z samochodu, a następnie mam zamiar wziąć ją na ręce i zanieść na samą górę. Jednak po godzinnej drzemce ma już więcej siły, przez co kieruje się do budynku o własnych nogach. Mimo to nadal idę za nią krok w krok. 

Dojeżdżamy windą na odpowiednie piętro. W ciszy wychodzimy na ogromny hol, a Amelie rozgląda się wokoło z lekkim uśmiechem. Jakby cieszyła się, że jednak jeszcze zobaczyła to miejsce.

- Amelie? - Do naszych uszu dociera cichy głos. Wszyscy kierujemy swoje spojrzenia na wejście do kuchni, w którym stała jej matka w szarych dresach. Jej głos był ochrypły, jednak gdy zobaczyła swoją córkę, mogłoby się wydawać, że odżyła.

Czarnowłosa podbiega do niej i wtula się w jej ciało. Kobieta obejmuje ją najciaśniej, jak tylko może. Szepczą coś do siebie, a ja z lekkim uśmiechem spoglądam na pozostałą dwójkę moich przyjaciół. Michelle kładzie łokieć na moim ramieniu i cicho wzdycha.

- Ale my jesteśmy zajebiści. - Kręcę z rozbawienia głową na jej słowa. Ponownie zerkam na widok przed sobą. Amelie już tam nie ma, zakładam, że poszła przywitać się z resztą mieszkańców. Jednak jej matka podchodzi w naszą stronę i delikatnie uśmiecha.

- Na prawdę wam dziękuję. - Mówi ocierając łzę ze swojego policzka. Chyba na prawdę jest wdzięczna, bo po chwili podchodzi do brunetki obok i mocno ją ściska. To samo robi z Nedem, a na samym końcu podchodzi do mnie. Obejmuje mnie, po czym spogląda głęboko w oczy. Unosi kąciki swoich ust i mówi cicho. - Dobrze, że cię ma.

Coś w moim środku przewraca się na te słowa. To chyba pewnego rodzaju zaszczyt, że jej matka, sama Pepper Stark* tak powiedziała. Posyła mi ostatni uśmiech, po czym odchodzi. Patrzę na jej oddalającą się sylwetkę. Po chwili ja sam cofam się kilka kroków w stronę windy.

- Nie idziesz do niej? - Michelle odwraca się i wskazuje na schody do warsztatu Starka, w którym prawdopodobnie wszyscy się znajdowali. Kręcę głową i przywołuję windę odpowiednim przyciskiem.

SPIDER-MAN: FINDS A HOMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz