________________________
PETER
Przejeżdżamy obok znaku, który wyraźnie oznacza, że wjechaliśmy do Nowego Yorku. Właśnie w tamtym momencie oddycham z ulgą i spoglądam w tylne lusterko. Dostrzegam w nim czarnowłosą dziewczynę, która opiera się o ramię Michelle i prawdopodobnie pogrążona jest we śnie.
Wciskam głowę w oparcie mojego fotela i ponownie wbijam wzrok w ulicę. Dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że jest cała i zdrowa. Że nadal jest ze mną.
Odczuwam na sobie spojrzenie mojego przyjaciela, dlatego spoglądam w jego stronę. Uśmiecha się do mnie, przez co ja również unoszę kąciki ust.
- Zrobiłeś to, stary. - Mówi cicho Ned. Kiwam głową na jego słowa. Wszystko bym dla niej zrobił.
Kolejne dziesięć minut później zatrzymujemy się pod Avengers Tower. Pomagam Amelie wysiąść z samochodu, a następnie mam zamiar wziąć ją na ręce i zanieść na samą górę. Jednak po godzinnej drzemce ma już więcej siły, przez co kieruje się do budynku o własnych nogach. Mimo to nadal idę za nią krok w krok.
Dojeżdżamy windą na odpowiednie piętro. W ciszy wychodzimy na ogromny hol, a Amelie rozgląda się wokoło z lekkim uśmiechem. Jakby cieszyła się, że jednak jeszcze zobaczyła to miejsce.
- Amelie? - Do naszych uszu dociera cichy głos. Wszyscy kierujemy swoje spojrzenia na wejście do kuchni, w którym stała jej matka w szarych dresach. Jej głos był ochrypły, jednak gdy zobaczyła swoją córkę, mogłoby się wydawać, że odżyła.
Czarnowłosa podbiega do niej i wtula się w jej ciało. Kobieta obejmuje ją najciaśniej, jak tylko może. Szepczą coś do siebie, a ja z lekkim uśmiechem spoglądam na pozostałą dwójkę moich przyjaciół. Michelle kładzie łokieć na moim ramieniu i cicho wzdycha.
- Ale my jesteśmy zajebiści. - Kręcę z rozbawienia głową na jej słowa. Ponownie zerkam na widok przed sobą. Amelie już tam nie ma, zakładam, że poszła przywitać się z resztą mieszkańców. Jednak jej matka podchodzi w naszą stronę i delikatnie uśmiecha.
- Na prawdę wam dziękuję. - Mówi ocierając łzę ze swojego policzka. Chyba na prawdę jest wdzięczna, bo po chwili podchodzi do brunetki obok i mocno ją ściska. To samo robi z Nedem, a na samym końcu podchodzi do mnie. Obejmuje mnie, po czym spogląda głęboko w oczy. Unosi kąciki swoich ust i mówi cicho. - Dobrze, że cię ma.
Coś w moim środku przewraca się na te słowa. To chyba pewnego rodzaju zaszczyt, że jej matka, sama Pepper Stark* tak powiedziała. Posyła mi ostatni uśmiech, po czym odchodzi. Patrzę na jej oddalającą się sylwetkę. Po chwili ja sam cofam się kilka kroków w stronę windy.
- Nie idziesz do niej? - Michelle odwraca się i wskazuje na schody do warsztatu Starka, w którym prawdopodobnie wszyscy się znajdowali. Kręcę głową i przywołuję windę odpowiednim przyciskiem.
CZYTASZ
SPIDER-MAN: FINDS A HOME
Teen Fiction𝑂𝑛𝑎 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑜𝑤𝑎ł𝑎 𝑏𝑜ℎ𝑎𝑡𝑒𝑟𝑎. 𝐶ℎ𝑐𝑖𝑎ł𝑎 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑗𝑒𝑔𝑜. 𝑇𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒𝑔𝑜, 𝑢𝑟𝑜𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑃𝑒𝑡𝑒𝑟𝑎 𝑃𝑎𝑟𝑘𝑒𝑟𝑎. 𝗖𝗭𝗘̨𝗦́𝗖́ 𝗣𝗜𝗘𝗥𝗪𝗦𝗭𝗔 pierwsza część ssie totalnie, ale druga jest n...