"Ja ci dam ryzyko zawodowe, głupi kocie" cz.XXXIII

777 44 31
                                    

Nie... to przecież niemożliwe! Co oni tutaj w ogóle robią i jak się tutaj znaleźli? Przecież gramofon został uszkodzony z chwilą dotknięcia szkatułki przez Angel, gdy nałożona została tarcza ochronna..., więc jak?!

A on? Co ON tutaj robi? Przecież ludzie nie mogą...

- Via! - żółte kwami, wręcz rzuciło się na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy

To się działo tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować, przez co oboje po chwili leżeliśmy na ziemi. Cóż... ja leżałam na ziemi, bo chłopak swoim ciałem przygniatał mnie, wtulając się we mnie i ze łzami w oczach, szepcząc moje imię pod nosem, tak jakbym za chwilę miała gdzieś zniknąć bez śladu, bądź rozpłynąć się w powietrzu, a on trzymając mnie w swoich objęciach miałby mi to uniemożliwić.

- A-adrien? - wyszeptałam, niepewnie kładąc dłoń na jego głowie

- Dzieciaku, zejdź z niej, bo jeszcze ją zgnieciesz i tyle będzie z naszej wyprawy tutaj. - stwierdził Plagg, zakładając ręce na piersi, kręcąc przy tym głową 

Blondyn, gdy uświadomił sobie, co przed chwilą zrobił od razu zaczął wstawać, przy okazji pomagając mi również się podnieść, lecz szło mu to dość opornie, dlatego też Nitty, która otrząsnęła się z szoku i podleciała do mnie i pomogła mi wstać przy okazji sprawdzając czy nic mi się nie stało

- Nic ci się nie stało Vi? 

- Nie, wszystko okej. Dzięki za troskę, Nitty. - uśmiechnęłam się do niej

- A co do was... - zwróciłam się do reszty, wskazując ręką

- ...co wy w ogóle tutaj robicie i jak się tutaj dostaliście skoro przejście jest uszkodzone i chyba najważniejsze... co TY tutaj robisz Adrien? Przecież przebywanie tutaj jest to dla ciebie okropnie niebezpieczne. - odwróciłam się w stronę chłopaka, który nie wiedział co mi odpowiedzieć, aby jeszcze bardziej się nie wkurzyła

- Bo ja.. - zaczął niepewnie, lecz nawet nie zwróciłam na to większej uwagi, gdyż swoją złość postanowiłam skierować na kogoś innego

- A wy dlaczego go nie powstrzymaliście przed tym idiotycznym pomysłem? Przecież Adrien jest człowiekiem i taka ilość magii w jego organizmie jest niesamowicie groźna dla jego ciała i umysłu!

- Kazaliśmy mu zostać, ale pan wielce zakochany zdecydował się ciebie szukać wraz z nami, zamiast siedzieć spokojnie na dupie w domu mistrza! - bronił się Plagg

- To trzeba było...!

- Czy możecie przestać rozmawiać tak, jakby mnie tu nie było?! Proszę..., a poza tym czuję się przecież dobrze!

- To jedynie kwestia czasu, aż stężenie mocy w twoim organizmie osiągnie tak wysoki procent, że skończy się to dla ciebie po prostu źle, a im dłużej tutaj jesteś to tym bardziej sobie szkodzisz. Dlatego też, w tej chwili masz wracać na ziemię! - mówiąc to, odwróciłam się, aby otworzyć portal

- Nie! - usłyszałam za plecami

- Słucham? Czy ty na prawdę nie rozumiesz znaczenia słowa "niebezpieczeństwo"?! - czy on naprawdę musi wszystko utrudniać?

- Znam i to doskonale. Od ponad roku walczyłem z super złoczyńcami, tworzonymi przez mojego własnego ojca i nie raz prawie zginąłem, walcząc o bezpieczeństwo Paryża. Dlatego też się nie boję! Poza tym, nigdzie się stąd nie ruszam bez ciebie! - stwierdził stanowczym głosem

- A-ale... ja nie mogę... - wyszeptałam, obejmując się rękoma, odwracając przy tym wzrok

- Dlaczego? Czy to chodzi o twoje moce? Via, przecież byśmy ci pomogli nad nimi zapanować. Wspieralibyśmy cię, ja bym cię wspierał. - odparł, podlatując bliżej

Miraculum FeniksaWhere stories live. Discover now