List pożegnalny cz. XXIX

690 43 17
                                    

- Adrien! Adrien! Obudź się! - słyszałem jakieś głosy z oddali, które z każdą sekundą stawały się coraz bardziej wyraźniejsze

Gdy w końcu otworzyłem oczy zobaczyłem nad sobą Marinette.

- Mari? Co się stało? - spytałem, podnosząc się do siadu, jednak szybko znów się położyłem, przez to, że dziewczyna rzuciła się na mnie.

- Kurde, nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam. Wszyscy odzyskali już przytomność tylko ty cały czas leżałeś nie przytomny. Zaczęłam się martwić, że coś mogło ci się stało. - odpowiedziała, odsuwając się ode mnie

- Chwila? Gdzie jest Olivia? Co z nią? Gdzie jest? - gdy zadałem te pytania, zauważyłem, że dziewczyna nagle się spięła i nie wiedziała co powiedzieć. Czy coś się stało Vii?

- Co jest? Gdzie jest Olivia? - coraz bardziej zaczynałem panikować

- Adrien... ja... nie wiem. Gdy się obudziliśmy, zobaczyliśmy to. - mówiąc to wskazała miejsce, gdzie stały zasmucone kwami, które wyglądało jak po jakimś wybuchu. Dookoła miejsca, gdzie powinna znajdować się dziewczyna były ślady po spaleniu. Nie... nie mówcie, że ona... 

- Olivia! - krzyknąłem, wstając szybko przez co dostałem nagłych zawrotów głowy. 

Nie zwracając uwagi na mój stan zdrowia, podbiegłem do tego miejsca i padłem na kolana, płacząc. 

- N-nie... to nie może być prawda! - krzyknąłem, nie wierząc w to co widzę

Czułem jak fiołkowo-włosa kładzie mi dłoń na plecach, tak jakby chciała chociaż w najmniejszym stopniu przejąć mój ból, który obecnie czułem.

- Adrien? - za plecami usłyszałem, znajomy głos, którego nie słyszałem od prawie dwóch lat.

- M-mama? - spytałem, nie będąc pewny tego co widzą moje oczy

Nie myśląc wiele, podbiegłem do niej i ją przytuliłem. 

- Skarbie, co się dzieję? - szepnęła, gładząc swoją dłonią po moich włosach

- O-ona... ona nie żyję... - wyjąkałem, jeszcze bardziej zalewając się łzami

- Kto?

- Olivia... - szepnęłam jak najciszej mogłem

- Jak to? Przecież przed chwilą ją spotkałam. - gdy to usłyszałem, nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Oderwałem się od mamy, patrząc na nią nic nie rozumiejąc

- Ale jak to ją spotkałeś. Kiedy? - przez to, że oczy były pokryte łzami, obraz, który widziałem był rozmyty, ale widziałem, że twarz mojej rodzicielki była pełna troski, a to co mówiła było prawdziwe

- Kilka minut temu. Lecz mocno się zmieniła. Wiesz może dlaczego przefarbowała włosy na bardzo jasny blond? Moim zdaniem bardzo ładnie wyglądała w swoim naturalnym kolorze. Wiem też, że to może być drażliwy temat, ale czy miała jakiś wypadek, który spowodował tą bliznę, która ciągnie się przez jej lewe oko?

- To znaczy, że Angel nadal istnieję? - usłyszałem zza pleców głos Trixx

- Wątpię. - Nooroo podszedł do czarnego motyla, z którego wydobywała się fioletowa poświata. Owad, siedział sobie na oparciu krzesła jakby nigdy nic. Kwami dotknęło je po czym akuma została pozbawiona złych mocy i znów stała się zwyczajnym motylkiem

- Dussu? - moja mama ze zdziwieniem spojrzała na kwami, które chowało się za plecami Wayzza

- Cz-cześć Emilie. - Dussu wychyliła się zza pleców Wayzz'a 

Miraculum FeniksaWhere stories live. Discover now