- Chyba idę spać - mruknął Mark gdy już założył coś suchego.

- Ja dopiero wstałem - odparł Jackson. Spojrzeli obaj po sobie, nic nie mówiąc. Od pewnego czasu mijali się kiedy Mark wrócił już do ludzkiego, dziennego trybu życia, ponieważ nie musiał pracować. Kiedy kładł się, Jackson dopiero się budził.

- Na górze masz ciepłe ręczniki - powiadomił go Youngjae. Mark uśmiechnął się dziękczynnie i na tym zakończył rozmowę. Jackson stał chwilę w konsternacji, zastanawiając się co zrobić dopóki nie wziął płaszcza i nie wyszedł na zewnątrz.

Youngjae odstawił pusty kubek na stolik i przejrzał jakieś zapiski.

- Jak czujesz się z tym wszystkim? - zagadnął.

Najmłodszy przeniósł na niego nieobecne spojrzenie dopóki nie skupił swojej uwagi.

- Chyba dobrze, nie? - odparł. Youngjae wbił w niego oczekujące spojrzenie any rozwinął wypowiedź, dlatego odetchnął ciężko. - Nie wiem. Nie mogę się przestawić z dziennego na nocny tryb życia. Ciężko mi się łapie oddech i jestem strasznie osłabiony.

- To naturalne - odpowiedział rzeczowo. - Dam ci jakieś leki żeby zminimalizować efekty uboczne przemiany. Ale nie o to mi chodzi. Jak się czujesz z tym mentalnie?

BamBam powoli podniósł głowę, zbierając myśli przez zamglony umysł.

- Nie mogę się do tego przyzwyczaić - zaczął powoli. - Do niedawna żyłem klubem, pracowałem w tygodniu i imprezowałem w weekendy. Z Markiem nie widziałem się od szkoły średniej. Byłem dzieciakiem, a on traktował mnie wtedy jak młodszego brata. Teraz widzę, że trochę się zmienił. Próbuję się do tego przyzwyczaić... No i jest jeszcze Jackson.

Jego spojrzenie trochę się zmieniło. Youngjae zerkał na niego już mniej jak lekarz, a bardziej jak zwyczajny, zamieszany w coś wspólnego człowiek.

- Może jestem głupi, ale nie związałbym się z pierwszym lepszym chłopakiem z klubu - stwierdził, pijąc do swoich przyjaciół. - Nie znam go. Widzę jak Mark cały czas się na nim skupia. Rozumiem, że nie traktuje mnie jak młodszego brata, bo dorosłem, ale jest w niego zupełnie wpatrzony. Mark może i jest dobrym człowiekiem, ale sam rozumiesz, to potoczyło się tak szybko i nie widzą poza sobą świata.

- Cieszę się, że poznał Jacksona - zaoponował Youngjae. - Znam go od lat i wiem, że sobie poradzi ze wszystkim. W tej chwili naprawdę potrzebujecie pomocy. Gdyby nie on, szef Marka i tak znalazłby sobie sposób na pozbycie się go, a wtedy nie mielibyście gdzie uciekać.

BamBam bez słowa skinął głową. Wiedział, że powinien być wdzięczny Jacksonowi za ratunek, co wcale nie zmieniało faktu, że nie był do niego miło nastawiony. Rozmawiali ze sobą z Markiem jak profesjonaliści, jak partnerzy w zbrodni od lat. W tamtym momencie, kiedy on był zbyt nieprzytomny żeby zrozumieć co się dzieje, a Mark i Jackson mundurowali się przed wyjazdem, zrozumiał, że porozumiewają się bez słów. A on był razem z nimi tylko z przypadku.

Chociaż nie przyznał tego żeby nie wyjść na zbyt emocjonalnego, poczuł ulgę gdy Youngjae zapytał go o samopoczucie. Sam nie miałby odwagi zwierzyć się Markowi, tym bardziej, że bliżej był w tej chwili z Jacksonem. Youngjae sam go zagadnął, czego BamBam bardzo potrzebował, choć nie zdawał sobie z tego wcześniej sprawy.

Kiedy zrobiło się późno, Youngjae domknął ostatnie sprawy i sam poszedł spać. BamBam pół śpiąc, pół czekając czuwał w salonie dopóki w środku nocy Jackson nie wrócił do mieszkania.

- Nie śpisz? - zagadnął go. - To świetnie. Chodź ze mną na zewnątrz. Chcę ci coś pokazać.

Jackson tylko zawiesił płaszcz i nie odwrócił się nawet żeby spojrzeć, czy młodszy wychodzi za nim.

Kiedy Jackson wyszedł z nim na tył ogrodu, skrzyżował ramiona i posłał mu zaskoczone spojrzenie. Jackson wyszedł na środek i gestem wskazał żeby podszedł do niego.

- Muszę cię nauczyć walczyć. To dobrze, że jeszcze nie przeszedłeś przemiany, najpierw pokażę ci co robić, a później opanujesz zmysły. - Ponownie podniósł dłoń. - No chodź. Zaatakuj mnie.

BamBam zmarszczył brwi, ale posłusznie podszedł. Wymierzył Jacksonowi cios w żuchwę, po chwili czując jak ten łapie go i ze zgrabnością wojownika unieruchamia mu ramię oraz korzystając z jego własnej siły, przewraca go na mokrą trawę. Jęknął kiedy docisnął jego łopatki kolanem do ziemi.

- Tylko na tyle cię stać? - zapytał ze śmiechem nad nim.

Do tego Jackson nawet nie potrzebował wampirzej siły. Tej nocy czekał go wykład o wykorzystywaniu energii przeciwnika na jego niekorzyść i kilkukrotne bliskie spotkanie z trawnikiem.

𝓗𝓸𝔀 𝓽𝓸 𝓪𝓿𝓸𝓲𝓭 𝓽𝓱𝓮 𝓼𝓾𝓷 » GOT7 MARKSONWhere stories live. Discover now