Rozdział 29: Diego

426 18 1
                                    

  Cztery dni po tym całym zajściu dostałem ode niej list. Nie miałem ochoty go czytać. No,  bo co ona mogła tam napisać? Że przeprasza?  Na samą myśl o tym prychnąłem.

  Nie chodziłem do pracy,  od nikogo nie odbierałem telefonu,  nikomu nie otwierałem drzwi. Nie licząc kuriera, który przynosił mi zakupy zrobione przez internet nie rozmawiałem z nikim. Nie dlatego,  że nie chciałem. Ja po prostu nie mogłem. Czułem się winny,  że byłem tak blisko niej i niczego nie zauważyłem.  Z drugiej strony czułem się przez nią oszukany. To co między nami było zapowiadało się tak dobrze,  a później dowiedziałem się,  że jest pieprzonym bossem najpotężniejszej mafijnej rodziny w całych Stanach. Przeżył bym to wszystko gdyby wykonywała czyjeś polecenia,  ale ona sama je wydawała. Jak mogłem niczego nie zauważyć? W mediach krążył już jej rysopis.

  Każdego dnia próbowałem się przełamać i do niej zadzwonić. Chciałem ją błagać żeby uciekała,  ale najwidoczniej już to zrobiła. Nie było po niej śladu,  a potem... Dostałem od niej list. Nie było na nim nadawcy,  ale czułem,  że to od niej.

  Nie mogłem go przeczytać. Bałem się... Jak dzieciak. Bałem się,  że napiszę tam coś co sprawi,  że jeszcze bardziej będę chciał przy niej być,  a na to byłem zdecydowanie za stary. Za stary na uczucia. Powinienem wiedzieć jakie są kobiety,  przecież byłem już raz żonaty,  a ja dałem się tak oszukać.

  Zostawiłem list na stole i szybko przebrałem się w wygodniejsze ubrania. Wychodząc z mieszkania zauważyłem idącego w moją stronę James'a więc przyspieszyłem i pobiegłem schodami w dół, mając nadzieję,  że mnie nie zauważył. Wypadłem na chodnik i od razu poczułem,  że jest chłodno jak na wrzesień. Nawet nie zauważyłem kiedy minęły aż dwa miesiące od naszego pierwszego spotkania,  tego w Hotelu Plaza kiedy byłem tam jako szpieg. Na samo wspomnienie jej spojrzenia zrobiło mi się cieplej i ruszyłem przed siebie.

  Miałem tylko spacerować,  ale szybko przerodziło się to w trucht, a później poruszałem się coraz szybciej. Nie wiedziałem dokąd zmierzam,  nie wiedziałem po co. Chciałem po prostu odciąć się od tego wszystkiego,  a najbardziej od uczucia,  które mimo wszystko nie gasło. List...Ciekawiło mnie gdzie się wtedy znajdowała,  bo wiedziałem,  że w Stanach nie ma jej na pewno. W tym czasie miasto ogłosiło nowe wybory na burmistrza. Kandydatów było dwóch,  więc nie było w czym przebierać. Od początku coś mi mówiło,  że były ustawione.

  Mijałem ludzi,  budynki,  parki,  samochody na parkingach. Nie chciałem się zatrzymywać. Nogi same mnie niosły,  a mózg nie miał pojęcia dokąd. Jakby te części mojego ciała w ogóle ze sobą nie współpracowały. Liście zaczęły powoli zmieniać kolor,  w niektórych miejscach widoczne były kałuże po deszczu. Zupełnie jakby w te kilka dni po jej wyjeździe świat odczuwał dokładnie to samo co ja... Tęsknotę.

  Każdego wieczoru zastanawiałem się co bym jej powiedział gdyby pewnego dnia stanęła w moich drzwiach,  ale tego nie da się zaplanować. Moje serce wyrywało się do niej,  a ja musiałem podjąć bardzo ważną decyzję. Tak... Myślałem nad tym żeby odejść z policji zanim odkryją, że coś nas łączyło. Mógłbym poszukać innej pracy,  ale decyzja była trudna. Musiałbym zaprzepaścić dwadzieścia lat swojej kariery.

  Zanim zdążyłem się zorientować stanąłem na podjeździe jej domu. Przebiegłem całe miasto,  a czułem się jakbym stał w miejscu. Patrzyłem tak przez chwilę na budynek,  ale kiedy dostrzegłem zasłonięte zasłony w oknie jej sypialni dotarło do mnie,  że jej naprawdę tam nie ma. Dom został już prawdopodobnie przeszukany. Co oni tam znaleźli? Prawdopodobnie nic. To była mafia. Oni wiedzieli jak skutecznie zatuszować swój udział w takich wydarzeniach.

~•~

  Kilka godzin później siedziałem już na swojej kanapie trzymając w dłoni kopertę. Zdecydowałem się przeczytać list. Wziąłem głęboki wdech i rozdarłem papier. Ukazała się jego zawartość i zacząłem czytać.

Regina della mafia [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now