Rozdział 20: Diego

419 19 2
                                    

  Sprawa porwań nie została rozwiązana, ale FBI nie chciało się nią z nami dzielić, dlatego oddaliśmy im ją walkowerem. Razem z James'em podpisaliśmy odpowiednie dokumenty i mogliśmy czekać na nową sprawę. Pojawiła się ona szybciej niż myślałem, niestety nie było to nic trwałego. Jak zawsze narkotyki w szkole. Uporaliśmy się z nią szybko, a później wziąłem wolne na kilka dni żeby w całości poświęcić swój czas Elenie. Została w końcu sama w Nowym Jorku, musiałem jej pokazać, że mogła na mnie liczyć.

  Codziennie zjawiałem się u nich we wczesnych godzinach rannych, a wyjeżdżałem późnym wieczorem. Kilka razy spędziłem tam noc i prawdę powiedziawszy z każdym kolejnym dniem i każdą nocą coraz bardziej się do niej przywiązywałem. Nie wyobrażałem sobie jej odejścia. Ona po prostu nie mogła zniknąć z mojego życia. Nie mogłem na to pozwolić. Nie tym razem.

  Jednak urlop szybko się skończył i musiałem wrócić do pracy. Pierwszą sprawą do jakiej zostałem przydzielony było zgłoszenie o strzałach w jednej z podmiejskich dzielnic willowych. Kiedy zobaczyłem dokładny adres domu, w którym strzelano kolana się pode mną ugięły, a głos zamarł w gardle. Dyżurny podał mi adres Eleny.

  Od razu wyciągnęłam z kieszeni telefon i jeszcze w drodze do samochodu zacząłem do niej dzwonić. Nie odebrała, a ja zacząłem się jeszcze bardziej martwić, że coś mogło się jej stać.

  – Młody pośpiesz się! - krzyknąłem w stronę James'a, który dopiero wychodził z komisariatu.

  – Pali się? - zapytał otwierając drzwi.

  Ledwo zdążył usiąść, a ja odpaliłem silnik i ruszyłem w dobrze znanym mi kierunku.

  – Żebyś wiedział. - mruknąłem.

  Jechaliśmy w ciszy, nie patrzyłem nawet na światła, chociaż jako policjant powinienem dawać dobry przykład. Co chwila dzwoniłem do El, ale jej telefon milczał i moje obawy tylko się nasiliły.

  Kiedy stanąłem na podjeździe sąsiedniego domu, z którego dokonano zgłoszenia moje serce znajdowało się na wysokości gardła i nie pozwalało mi przełknąć. Dom nie wyglądał na zniszczony więc trochę się uspokoiłem.

  Naprzeciw wyszła nam młoda kobieta.

  – Dzień dobry, to pani zgłasza strzały w tamtym domu? - zapytałem wskazując na drugą stronę ulicy.

  – Tak, a panowie to kto? - zapytała nieufnie.

  Palnąłem się dłonią w głowę i wyciągnąłem odznakę, James zrobił to samo.

  – Jestem komisarz Diego Davis, a to jest sierżant James Stevens. Dostaliśmy wezwanie o strzelaninie. - wyjaśniłem.

  – Ach, tak. Nazywam się Sarah Valerie. Mieszkam tu z mężem, ale nie ma go obecnie w domu. - przedstawiła się i uścisnęła każdemu z nas dłoń.

  – Może nam pani opowiedzieć co się wydarzyło? - poprosił James, a ona pokiwała głową.

  – Siedziałam na tarasie z tyłu domu kiedy usłyszałam jeden strzał, a później kilka następnych. Dochodziły z tamtego domu. - wskazała na dom El. – Kilkunastu mężczyzn kogoś goniło, chyba im się nie udało. Później pojawiły się samochody i chyba wszyscy gdzieś uciekli.

  – Dobrze, a pamięta pani o której to było?

  – Jakoś koło 17:30, ale nie jestem pewna.

  – Jeszcze jedno. - powiedziałem kiedy kobieta chciała już odejść. – Czy zna pani właścicielkę domu?

  – Nie, mieszkam tu od niedawna, wiem tylko, że nie dawno pochowała męża.

Regina della mafia [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now