Rozdział 28: Elena

400 20 1
                                    

  Debata zaczynała się o 18,  więc żeby niczego nie przegapić i zająć jakieś dobre miejsca byliśmy na miejscu trzydzieści minut wcześniej. Ludzie zaczęli się już zbierać,  ale postanowiłam,  że my dołączymy pod koniec żeby zacząć,  a może raczej skończyć,  zabawę. Towarzyszyli mi Leo i Enrico,  którzy mieli stanąć po moich obu stronach i osłaniać mnie w razie jakiegoś wypadku.

  Siedzieliśmy w holu kiedy do budynku wszedł on... Diego w towarzystwie jakiegoś młodego mężczyzny,  którego kiedyś gdzieś widziałam,  ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Żeby mnie nie zauważył odwróciłam się tyłem. Miałam na sobie czarną sukienkę z rozcięciem na nogę,  gdzie ukryłam moją berettę.

  Nie rozmawialiśmy. Cisza była odpowiednia na ten moment. Moi ochroniarze wymieniali co chwila ukradkowe spojrzenia,  a ja udawałam,  że tego nie widzę. Dopadł mnie stres i strach,  że ktoś może mnie rozpoznać.  Kiedyś nasza Rodzina współpracowała z policją,  ale kilka lat temu uległo to zmianie.

  – Zorganizowałeś mi lot na Malediwy? – zwróciłam się do Leo.

  – Tak,  wylatujesz o północy. Na razie, tak jak kazałaś,  bez lotu powrotnego.

  Kiwnęłam głową. Miałam zamiar zostać tam dopóki nie załatwię sprawy z nowym burmistrzem, bowiem chciałam na tym stołku posadzić kogoś z naszych szeregów żeby wszystko nam ułatwiał. Ten wyjazd miał też służyć jako ucieczka przed uczuciem jakie zaczęło się we mnie rodzić.

  – Już czas. – powiedział Enrico wyrywając mnie z zamyślenia.

  Wstałam i ruszyłam na salę gdzie trwała już rozmowa kandydatów z wyborcami,  czułam,  że oni poruszają się obok mnie. Dodawało mi to otuchy,  ale w pewnym stopniu bałam się,  że będą mieli przez to problemy. Ochrona budynku została przez nas wcześniej przekupiona,  mieli udawać,  że nic nie widzą.

  Drzwi otworzyły się przed nami i zaczęliśmy się przepychać w tłumie dziennikarzy. Stanęliśmy mniej więcej na środku i delikatnie wyjęłam swój pistolet jednak nie podnosiłam go jeszcze. W pewnym momencie zobaczyłam Diego stojącego po prawej stronie urzędnika. Wyglądał jakby myślał o czymś zupełnie innym,  a nie o swoim zadaniu.

  W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Przez kilka sekund na mojej twarzy widniał uśmiech,  ale zaraz potem wyszeptałam bezgłośnie:

  – Przepraszam.

  Na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie. Zmarszczył brwi, jak zawsze kiedy czegoś nie rozumiał,  a Leo dał mi znak,  że powinnam to zrobić teraz.

  Uniosłam dłoń w której trzymałam broń i wystrzeliłam. Ludzie zaczęli krzyczeć,  a mój cel padł zakrwawiony na ziemie. Odwróciłam i wybiegłam z pomieszczenia czując obok siebie obecność dwóch mężczyzn. Przed hotelem czekał już na nas samochód. Wpadliśmy do środka i dopiero wtedy z trudem odetchnęłam.

  – Wieź nas do domu. – zwróciłam się do kierowcy. – A wy pilnujcie żeby nikt nas nie śledził.

  – Tak jest. – odpowiedzieli zgodnie i wychylili się z okien po obu stronach pojazdu.

  – Telefon do pani. – usłyszałam głos kierowcy i wzięłam od niego urządzenie.

  Przyłożyłam je do ucha. 

  – Andrea jeśli chcesz... – zaczęłam nie czekając aż cokolwiek powie.

– Luigi jeśli już. – zaśmiał się mężczyzna. – Dzwonie tylko żeby pogratulować ci dwóch udanych akcji i zaangażowania. Muszę przyznać,  że kiedy dowiedziałem się,  że przejmujesz władzę nie byłem zadowolony,  ale bardzo dobrze ci idzie. Nawet twój mąż nie brał osobiście udziału w niektórych akcjach,  a ty nie ominęłaś żadnej. Naprawdę gratuluję. – powiedział,  a ja odetchnęłam z ulgą, bo już myślałam,  że coś poszło nie tak i chciał mnie odwołać.

Regina della mafia [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now