Rozdział 6

576 34 11
                                    

Natasha wraz z rodzeństwem była już w Nowym Jorku, niedaleko siedziby Avengers. Założyła soczewki, aby nikt jej nie rozpoznał w tym wielkim mieście i była gotowa podprowadzić jak najbliżej Wandę i Pietra. Mimo, że nie znała ich długo, poczuła, że musi znaleźć im bezpieczne miejsce.

-Dlaczego nas po prostu nie zaprowadzisz tylko się ukrywasz- zapytała Wanda chowając się za ścianą jakiegoś dużego budynku. Nie rozumiała po co Romanoff chowa się a mówi, że to najbezpieczniejsze miejsce.

-Po prostu nie mogę tu zostać. Muszę załatwić jeszcze parę spraw. Wanda a oprócz wchodzenia ludziom do głowy umiesz coś jeszcze- zapytała Nat uważnie oglądając ruchliwą ulice.

-Mogę manipulować ludźmi, czytać im w myślach i czuje to co oni tylko w mniejszym stopniu. Umiem też przenosić różne rzeczy i koncentrować energię ale jeszcze niekoniecznie nad tą energią panuje.- powiedziała Maximoff i spojrzała na Romanoff, która kiwnęła jej na znak,że rozumie.

-Teraz posłuchajcie mnie uważnie pójdziecie do siedziby Avengers to jest bardzo dobrze chroniony budynek i nic nie powinno wam się stać. Tylko musicie dać tą kartkę Tonemu Starkowi i będziecie bezpieczni- Natasha wyciągnęła z za dużej szarej bluzy kartkę i podała Wandzię.

-Co jest tam napisane? - zapytała Maximoff ewidentnie poddenerwowana ale było w jej głosie słychać ciekawość.

-To, że ja was przysłałam, mają się wami zaopiekować i ręcze za was -Romanoff popatrzyła znacząco na bliźniaków. Już miała odchodzić gdy poczuła oplatające jej talię ręce. zdezorientowana popatrzyła na Wandę, po chwili lekko się uśmiechając- No już idźcie.

-Nie wiem jak mamy tobie za to wszystko podziękować tyle dla nas zrobiłaś- powiedział Pietro uśmiechając się.

-Nie musicie mi za nic dziękować. To jest trochę moja praca. Mam tylko nadzieję, że nie wpadniecie na żadne głupstwa i będziecie bezpieczni a teraz już was tu nie ma- powiedziała Natasha popychając rodzeństwo w stronę budynku Avengers.

Wanda z Pietro podeszli do dużej bramy i wcisnęli domofon. Odwrócili się w stronę gdzie jeszcze przed chwilą stała Romanoff ale jej już tam nie było. Oboje się strasznie denerwowali sami do końca nie wiedzieli czym.

-W czym mogę państwu pomóc. - zapytał głos z domofonu.

-Musimy porozmawiać koniecznie z Tonym Starkiem.- powiedział Pietro. Po chwili czekania znowu ktoś się odezwał

-Niestety pan Stark w tej chwili jest zajęty. Proszę się umówić na spotkanie.

-Natasha Romanoff nas przysłała...

Tony jak co dzień siedział w swoim laboratorium i dopracowywał zbroje Iron Mana. Z tego co wiedział Steve i Sharon gdzieś poszli. Pepper pojechała do swojego biura więc był sam w budynku. Był tak pochłonięty pracą, że nie zauważył ludzi stojących przed siedzibą. Dopiero F.R.I.D.A.Y wyrwał go z tego transu
-Panie Stark jacyś ludzie przyszli i chcą się z panem spotkać.

-Powiedz im, że jestem zajęty. Niech się umówią na spotkanie- powiedział Tony rozdrażniony tym, że ktoś mu przerywa pracę.

Po chwili sztuczna inteligencja znowu się odezwała
-Panie Stark...

-Czego znowu- krzyknął  wkurzony Tony uderzając ręką w blat.

-Mówią, że przysłała ich panna Romanoff.

Gdy Tony to usłyszał nie mógł w to uwierzyć. Na początku nic nie mógł z siebie wydusić ale potem ogarnął go spokój, że Natasha żyje i nic jej nie jest. Już chciał dzwonić do Steva ale pomyślał, że nie będzie mu przeszkadzać, bo pewnie dobrze się bawi z Sharon. Tak naprawdę nic do niej nie miał tylko wydawała mu się strasznie fałszywa i za bardzo lepiła się do Rogersa.
-F.R.I.D.A.Y wpuść ich. - powiedział Stark szykując się do spotkania z  nieznajomymi. Tony zszedł na dół i zobaczył dziewczynę o kasztanowych włosach i niebieskich oczach oraz chłopaka o białych włosach i również błękitnych oczach.

-Dzień dobry panie Stark. Ja jestem Wanda Maximoff a to mój brat bliźniak Pietro.- powiedziała dziewczyna uśmiechając się nieśmiało.

-Co was do mnie sprowadza- zapytał miliarder dokładnie ich skanując.

- Natasha Romanoff nas przysłała i powiedziała, że tu będziemy bezpieczni- powiedziała dziewczyna i podała pogniecioną karteczkę Starkowi. Mężczyzna powoli wyprostował kartkę i zaczął ją czytać:

Cześć Tony.
Dawno się nie odzywałam. Miałam mnóstwo kłopotów jak się domyślasz i dalej je mam. Wpadłam w niezłe bagno. Niestety nie możemy się zobaczyć. Sądzę, że byliście już we Włoszech i wiecie, że brałam tam udział w nielegalnych walkach. Rozpoznałam tą agentkę dlatego musiałam się szybko ulotnić. Niby było to nie dawno a już tyle się wydarzyło. Z tego co wiem ta dwójka pochodzi z Sokovi są rodzeństwem i mają nadludzkie moce. Proszę nie mów o tym nikomu ale jak się dowiem, że coś na nich testowałeś. Odetnę ci jaja gdy będziesz spać. Nie żartuje Stark. Ręcze za nich i masz się nimi zaopiekować odpowiednio. Będę to sprawdzać nawet nie wiesz kiedy. Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku. Pozdrów Steva cieszę się, że jest z Sharon. Tony kiedy w końcu oświadczysz się Pepper. Widziałam pierścionek. Śliczny. Czekam na zaproszenie.
[ Mam nadzieję, że jeszcze będę żyła]
Natasha 

Czytając to Tony uśmiechnął w duchu. Wiedział, że ona to napisała. Nikt inny by mu nie groził. Tylko Romanoff była na tyle odważna. Ale skąd Natasha wiedziała, że ma pierścionek w komodzie i w jaki sposób dowiedziała się, że Steve i Sharon są razem. Jak on sam o tym nie wiedział. Zadawał sobie te pytania ale nie mógł uzyskać żadnej odpowiedzi. Był tak pogrążony w tym liście, analizując czy może dała jakieś wskazówki o jej teraźniejszym pobycie, że nie zauważył jak Steve wrócił razem z uśmiechniętą Sharon.

-Tony co tu się dzieje? Kim oni są? - Rogers z zaciekawieniem zaczął zadawać pytania wpatrując się w nieznajomych.

-To nasi nowi współlokatorzy. Wanda i Pietro Maximoff- powiedział Stark ściskając mocniej kartkę w rękach i uśmiechnął się do nich sztucznie.

- Bez obrazy ale kto to ustalił niby. Myślałam, że razem podejmujemy decyzje -zapytała zirytowana Sharon uważnie skanując Maximoff wzrokiem. Wanda od razu poczuła, że dziewczyna nią gardzi i uważa się za najlepszą. Co brązowowłosej się nie spodobało. Czuła również straszny niepokój przez Sharon. A to nie wróżyło niczego dobrego.

-Ty nawet nie powinnaś się odzywać. Natasha...Natasha to ustaliła- powiedział Tony spuszczając głowę- Jesteście razem?- zapytał po chwili i podniósł wzrok na zdezorientowanego Rogersa i uśmiechniętą Sharon.

-Tak. Skąd wiesz?- zapytała Sharon sztucznie.

-Romanoff mi powie... -Stark nie zdążył nic powiedzieć, bo Steve mu przerwał.

-Gdzie ona jest?- zapytał blondyn łamiącym się głosem. Miał straszny mętlik w głowie. Chciał ją tak bardzo zobaczyć. Wtulić się w nią i zanurzyć nos w jej miękkich włosach. Pachniała lawendą niewyczuwalną dla normalnego człowieka ale nie dla super żołnierza. Jednak dzisiaj zgodził się na związek z Carter. Nie miał pojęcia, że Romanoff widziała to przedstawienie. Pragnął jej wszystko wytłumaczyć.

-Steve, jej tu nie ma. Napisała tylko, że  Wanda oraz Pietro mają tu zamieszkać i o tym , że jesteście parą- powiedział Stark smętnie. Blondyn słysząc to spochmurniał a jego nadzieja, że ją zobaczy wygasła.

- No dobra to poznajmy się- powiedział Stark swoim typowym tonem.

-Sharon to jest Wanda i Pietro-wskazał na rodzeństwo ale ona nawet nie podeszła i nie podała im ręki tylko spojrzała na nich pogardliwie.

-A to jest Steve. Ale to raczej już wiecie.- Tony wskazał palcem na blondyna. On podszedł i uścisnął dłoń Pietrovi podszedł do Wandy i zrobił to samo. Ale ona poczuła mnóstwo emocji: rozczarowanie, nadzieję, smutek, zdenerwowanie  i coś związanego z Natashą ale nie wiedziała co. Rogers uśmiechnął się słabo nic nie podejrzewając...

Hejka. Przepraszam, że ostatnio nie było rozdziału ale miałam chwilowy brak weny. Ten rozdział jest trochę naciągany ale sami oceńcie co o nim sądzicie😊.
Pozdrowionka

1213 słów.


See you againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz